Świat

Niewolnicy granic

Niewolnicy granic. Sprawy Turowa czy Odry pokazały, jak nam źle z unijnymi sąsiadami

„Granice europejskie muszą pozostać obszarem aktywnej współpracy i otwartości albo zamienią się w tereny działań wojennych.” „Granice europejskie muszą pozostać obszarem aktywnej współpracy i otwartości albo zamienią się w tereny działań wojennych.” Shevchenko Andrey / Shutterstock
Były wiceminister spraw zagranicznych Sergiusz Najar o tym, jakim kłopotem są nasze niby otwarte granice. Dlaczego sprawiają, że nie potrafimy dogadywać się z sąsiadami, co kończy się takimi sporami jak ten w Turowie czy w sprawie Odry.
Sergiusz NajarMaria T. Najar Sergiusz Najar

JĘDRZEJ WINIECKI: – Mieszka pan teraz w Czechach, tuż przy granicy.
SERGIUSZ NAJAR: – Sporo stąd widać. Zwłaszcza to, jak obojętnie Polska traktuje swoje unijne pogranicza, skazując je na rolę peryferii.

Jak w prognozie pogody: krańce zachodnie. A za nimi nic.
Te peryferie mają się poświęcać przede wszystkim drobnej wytwórczości i turystyce, ma być cicho, ładnie i spokojnie. W konsekwencji ich mieszkańcom nie daje się praw, które ma interior. Bo nasze państwo nie dba o to, by jego granice nie były barierami dla mieszkańców przestrzeni transgranicznej. Sprawdzałem to w badaniach, na potrzeby prac naukowych, analiz i publikacji. Na pograniczach Polski z Niemcami, Czechami oraz – tam zaludnienie jest mniejsze – Słowacją i Litwą żyją w sumie setki tysięcy osób, które są w stanie pojechać za granicę, pozałatwiać swoje sprawy – bo się uczą, pracują, kupują, świadczą usługi lub chcą się zabawić – i tego samego dnia wrócić do domów. W okolicach Szczecina są jeszcze Polacy mieszkający po niemieckiej stronie. Nie ma jakiejś konkretnej odległości określającej strefę transgraniczną, wyznacznikiem jest dystans, który sami zainteresowani uznają za racjonalny. Czesi, Niemcy czy Słowacy jeżdżą do Polski na zakupy po 100 km w jedną stronę, Polacy 80 km do pracy. Licząc z najbliższymi członkami rodzin, dodając jeszcze np. Niemców przyjeżdżających do Polski w celach rekreacyjnych, Polaków mieszkających za Odrą i pracujących w Polsce itd., to nawet 3 mln osób może regularnie korzystać z tej przestrzeni. A pewnie jest ich jeszcze więcej, bo kto zabroni mieszkańcom Wrocławia, Katowic czy Szczecina też tak jeździć.

Jeżdżą, bo działa Schengen.
Byłem w zespole negocjującym wejście Polski do Unii Europejskiej w 2002 r.

Polityka 25.2023 (3418) z dnia 13.06.2023; Świat; s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Niewolnicy granic"
Reklama