4 czerwca nad ranem Rosjanie przeprowadzili ostatni z serii czterodniowych ataków na Kijów z użyciem pocisków skrzydlatych oraz dronów kamikadze Shahed, po czym nastąpiła przerwa. Zapewne chodzi o odtworzenie zapasów pocisków i dronów i ataki zostaną wznowione. Jak ujawniono, poprzedniej nocy dwa pociski trafiły w ukraińskie lotnisko Kanatowe pod miastem Kropiwnicki. Od 2007 r. było to lotnisko zapasowe, nie stacjonowała tu żadna jednostka, ale obecnie jest zapewne inaczej, wykorzystuje się wszelkie dostępne lotniska, a jednostki okresowo się przebazowują.
Ostatniej doby rosyjska grupa dywersyjno-rozpoznawcza usiłowała wtargnąć przez granicę na północny wschód od Charkowa, ale została odparta. Jak widać Rosjanie sprawdzają możliwości wojsk ukraińskich stojących na granicy obu państw, by nie dopuścić do ich przeniesienia na front.
Tymczasem ataki w rejonie Kupiańska i Swiatowego, a także pod Kreminną i Biłohoriwką znacząco przybrały na sile, gen. płk Ołeksandr Syrski, dowódca Wojsk Lądowych Ukrainy, twierdzi, że to wygląda jak wznowiona rosyjska ofensywa na tym kierunku. Rosjanom nie udało się przełamać obrony, ale tym razem były to ataki wsparte przez artylerię i pancerne wozy bojowe, głównie czołgi, czyli nie klasyczne rosyjskie „mięsne szturmy”, tylko dobrze przygotowane natarcie. Pora letnia bardziej sprzyja działaniom ofensywnym i niewykluczone, że Rosjanie będą chcieli dokonać dywersji wobec planowanej ofensywy ukraińskiej na południu.
Na front w rejonie Swiatowego sprowadzono ok. 500 nowo zmobilizowanych z tzw. oddziału Szturm-Z, który złożony jest ze skazańców. Jak się łatwo domyśleć, to „materiał” traktowany jako „jednorazowy”, nikt się nie przejmuje takimi stratami. Sam fakt obecności tych ludzi na froncie powoduje, że rośnie prawdopodobieństwo popełniania zbrodni wojennych, ale też i dezercji.