Szpieg z dziurą w sercu
Szef ukraińskiego wywiadu Kyryło Budanow. Jego sukcesy wywołują wśród Rosjan strach
Zabójstwa w samym sercu Rosji. Rajdy komandosów po wrogim terytorium. Organizacja partyzantki na tyłach wroga, zorganizowanie międzynarodowego legionu ochotników. Podsłuchiwanie rosyjskich żołnierzy i wysyłanie ich zdjęć do zatroskanych rodzin, by złamać ducha cywilów popierających wojnę. Albo rzecz najtrudniejsza – stworzenie oddziału rosyjskich renegatów i wysłanie ich do walki z własną ojczyzną. To tylko część sukcesów gen. Kyryła Budanowa i kierowanego przez niego ukraińskiego Głównego Zarządu Wywiadu (GUR).
Zachodni oficerowie służb wywiadowczych mogą tylko pomarzyć o takiej pozycji i takich możliwościach, jakimi cieszą się ukraińscy szpiedzy od 2014 r. Po zakończeniu zimnej wojny zachodnie wywiady stały się miejscem pracy dla analityków, dyplomatów, specjalistów od technologii cybernetycznych. Demokratyzacja i upublicznienie działalności wywiadu, regulowanie jego uprawnień, albo sygnaliści w rodzaju Chelsea Manninga i Edwarda Snowdena – wszystko to uczyniło z zachodnich wywiadów cokolwiek nudne urzędy, narażone na zbyt dużą jawność i wsypy. Gdzieś zanikła „romantyka wywiadowczej służby” – by zacytować pewnego wysokiej rangi oficera polskiego wywiadu wojskowego.
Nie w Ukrainie. Tamtejszy wywiad wojskowy prowadzi działania niewidziane w Europie od szczytu zimnej wojny. Patrząc na Ukrainę, jej zachodni sojusznicy odkrywają na nowo, że tradecraft, rękodzieło wywiadowcze, jest sztuką szkodzenia przeciwnikowi w każdy sposób, walką na całego. Słowo to wymyślił autor książek szpiegowskich John Le Carré w odniesieniu do działań brytyjskiego wywiadu podczas drugiej wojny światowej. Tradecraft ma odzwierciedlać jasny podział moralny i szlachetną misję szpiegów zwalczających zło. Ojciec literatury szpiegowskiej użyłby go zapewne wobec tego, co na wojnie robią szpiedzy ukraińscy, z Kyryłem Budanowem na czele.