Lukę po wycofaniu Grupy Wagnera z Bachmutu wypełniają jednostki donieckiego 1. Korpusu Armijnego, złożone z separatystów walczących po stronie Rosjan (z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej). Okazuje się, że choć Doniecka RL została zlikwidowana i włączona do Rosji, to granica między tym tworem a Rosją nadal stoi, prowadzone są kontrole, a obywatelom nie wydano z automatu rosyjskich paszportów, więc wciąż są traktowani jak ludzie drugiej kategorii. Szczerze mówiąc, wcale ich nie żałujemy. Teraz, kiedy zluzowali wagnerowców w Bachmucie, czekają ich słynne „mięsne szturmy”.
Rosjanie nazywają tak bezsensowne ataki grupek piechoty, która rusza na ukraińskie linie obronne bez potrzebnego wsparcia. W Rosji nic nie jest tak tanie jak życie zmobilizowanego żołnierza, to czołgi czy amunicję artyleryjską trzeba oszczędzać. Czołg – nie człowiek, wymaga troski, dobrego obchodzenia się, nie można nim ot tak szafować. Wozy stoją okopane, czekając na ukraińskie natarcie. Jeśli Rosjanie sami decydują się na jakieś poważniejsze działania, to rzucają je do wsparcia, ale do nękania Ukraińców wystarczą „mięsne szturmy”: byle pognać mobików naprzód, żeby im się w głowach od bezczynności nie poprzewracało.
Swoich nie zostawiamy!
Sami siebie też nie szanują jakoś szczególnie. Widzieliśmy taki filmik: trzech rosyjskich żołnierzy wycofuje się po nieudanym ataku, zwykła sytuacja, gdy uderzenie nie przynosi rozstrzygnięcia. Niekiedy natarcia są prowadzone uporczywie w tych samych miejscach, choć po kilku czy kilkunastu tygodniach nikt już nie ma nadziei, że pęknie dobrze zorganizowana ukraińska obrona.
Cofa się zatem sekcja oderwana od drużyny, trzech żołnierzy.