Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. W normalnych okolicznościach nie byłoby to nic nadzwyczajnego, ale okoliczności są wojenne, a obaj liderzy nie mieli (przynajmniej ujawnionego) bezpośredniego kontaktu od stycznia zeszłego roku.
Zełenski pisze w mediach społecznościowych o długiej i znaczącej rozmowie. Liczy na „potężny impuls” we wzajemnych stosunkach. Chińska relacja prezentuje mniejszy entuzjazm – sprowadza się do powtórzenia mantry Pekinu: wojna nadal nazywana jest przede wszystkim „kryzysem ukraińskim”. Xi podziękował Zełenskiemu za pomoc w ewakuacji chińskich obywateli w ubiegłym roku. Zapewniał, że Chiny „stoją po stronie pokoju”, nie są „twórcą kryzysu”, nie są w niego zaangażowane. Jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ nie będą się „przyglądały pożarowi”, nie zamierzają „dolewać oliwy do ognia” ani „wykorzystać kryzysu dla zysku”. Wykluczone jest także użycie broni jądrowej, potrzeba politycznego rozwiązania sytuacji, wstrzymania ognia i negocjacji.
Zełenski ma cierpliwość do Chin
Rozmowa z Xi pewnie nie byłaby możliwa, gdyby nie dotychczasowa linia Zełenskiego, który bardzo uważał, by nie zirytować komunistów. Kilka tygodni temu na Zachodzie powszechnie skrytykowano stanowisko Pekinu w sprawie wojny – jako pełne frazesów, mało praktyczne i pomijające oczekiwania Kijowa. Ukraiński prezydent się wyłamał, ostrożnie i bez pretensji uznał je za „ważny sygnał”. Jak dodał, „chce wierzyć”, że Chiny nie zbroją Rosji, mimo że Amerykanie i wywiady europejskie alarmują, że jest lub niebawem będzie na odwrót. Zełenskiego nie zraziła też retoryka chińskiej propagandy, która – zwłaszcza na początku wojny w medialnych relacjach z frontu – stawała przede wszystkim po stronie najeźdźców.
Cierpliwość Zełenskiego może być o tyle opłacalna, trafna i konieczna, że z każdym kolejnym miesiącem konfliktu rośnie znaczenie Chin jako chyba jedynego państwa zdolnego wywrzeć skuteczny nacisk na Rosję: izolowaną, obłożoną sankcjami, zwijającą się demograficznie i słabnącą w coraz bardziej nierównym partnerstwie z Chinami. Jeszcze kilka lat temu Władimir Putin mówił, że Xi jest jego najlepszym kolegą w gronie światowych liderów. Zdarzyło się, że spędzali razem urodziny rosyjskiego prezydenta, pili wódkę i jedli kiełbasę. Jednak natura związku ewoluuje, w marcu lider komunistów odebrał podczas wizyty w Moskwie coś w rodzaju hołdu.
Ważne pytanie o intencje Chin
Rosja zmienia wektor, zerwała z Zachodem, odkurza wschodnie korzenie, skręca ku Azji i stawia na Chiny, które mają być jej głównym rynkiem eksportowym, zamiennikiem dla klientów potraconych po wybuchu wojny. Z drugiej strony Chiny mają ambicje, by zająć w wojnie pozycję mediatora. Dotychczas osłabiała ją zwłoka w kontaktach Xi z Zełenskim. Oczywista tym bardziej, im liczniej szefowie rządów i głowy państw pielgrzymują do Kijowa.
Równolegle chińscy urzędnicy, zwłaszcza z MSZ, osiągnęli dużą sprawność w unikaniu miesiącami konkretnej odpowiedzi na liczne pytania o termin rozmowy Xi z Zełenskim. Nie ma też dobrej odpowiedzi na pytanie o rzeczywiste chińskie intencje. Przed wojną Chiny i Ukrainę łączył głównie handel. Chiny były najważniejszym odbiorcą ukraińskiej rudy żelaza i jęczmienia, to z Ukrainy sprowadzały najwięcej kukurydzy i sporo broni, m.in. pierwszy chiński lotniskowiec powstał po przebudowie dawnego sowieckiego okrętu sprowadzonego z ukraińskiego portu.
Czytaj też: Pokój z Rosją? Za jaką cenę? Światu zabrakło strategicznej wyobraźni
Pekin już nie taki neutralny
Jednak to wszystko detale wobec znaczenia związków Chin z Rosją. Na chwilę przed wojną Xi przypieczętował nieograniczoną przyjaźń z Putinem. Nie ma ochoty go potępić. Przez kilkanaście miesięcy walk wyjątkowo ezopowym językiem dawał wyraz niezadowolenia z wywołanej przez Rosję awantury. A i to raczej z pozycji troski nie tyle o humanitarny wymiar sytuacji, ile o kondycję globalnej gospodarki. Jej turbulencje, m.in. na rynku surowców energetycznych i w związku z przerwaniem istotnych korytarzy transportowych, miały niekorzystne reperkusje dla chińskich przedsiębiorstw.
Pekinowi trudniej deklarować neutralność także po niedawnym występie chińskiego ambasadora w Paryżu, który we francuskiej telewizji informacyjnej podważył suwerenność państw dawnego Związku Radzieckiego, z Ukrainą włącznie. Kwestią nieprzemijającej spekulacji pozostaje, czy był to wyraz nierozwagi ambasadora, czy może wyjawienie w przypływie szczerości faktycznej linii partii komunistycznej.
Niewykluczone, że burza wywołana wywiadem przyspieszyła rozmowę Xi i Zełenskiego. I dała okazję ukraińskiemu prezydentowi, by bez upiększeń i pośredników opowiedzieć chińskiemu przywódcy o rosyjskich zbrodniach, ukraińskich roszczeniach i wprost zapytać, jak Chiny się do nich odniosą. O ile faktycznie zamierzają cokolwiek robić.
Juszczenko dla „Polityki”: Dlaczego wojna trwa, choć Ukraińcy mogliby ją wygrać