Pierwszy zabójca Ameryki
Pierwszy zabójca Ameryki. Dawka śmiertelna waży tyle, ile kilkanaście ziarenek soli
Co jest najczęstszą przyczyną nagłych nienaturalnych zgonów w Ameryce? W każdym normalnym kraju odpowiedź brzmiałaby: samochody. Wypadki drogowe są najczęstszą – po chorobach – przyczyną śmierci na naszej planecie. W USA ginie w nich ok. 40 tys. ludzi rocznie – znacznie powyżej średniej w krajach rozwiniętych. Ale wcale nie samochody są największymi zabójcami, bo też Ameryka nie jest normalnym krajem.
Co i raz pojawia się tam jakiś uzbrojony po zęby szaleniec, który nagle otwiera ogień do przypadkowych osób w szkole, kinie, na ulicy czy w centrum handlowym. Czyżby zatem rewolwery, karabiny i pistolety? Otóż też nie. One zabijają rocznie 45 tys. Amerykanów (z czego połowa to samobójcy). Zagrożenie śmiercią od kuli jest wprawdzie statystycznie 50 razy większe niż w Polsce, ale istnieje jeszcze większy zabójca niż broń palna. To fentanyl, środek znieczulający z grupy opioidów, rutynowo stosowany przez lekarzy na całym świecie. Znajomy anestezjolog z warszawskiego szpitala na Banacha wyjaśnia, że jest to sprawdzony i niezawodny specyfik – bodaj jedyny, który ów lekarz aplikował operowanym pacjentom zarówno 30 lat temu, kiedy zaczynał pracę zaraz po studiach, jak i teraz. Ma też zastosowanie w chorobach nowotworowych – zwalcza ból u pacjentów, zwykle w formie plastra przyklejonego do skóry (wtedy fentanyl przenika do organizmu stopniowo).
Ten nieoceniony pomocnik lekarzy i pacjentów w Ameryce znalazł również inne zastosowanie: stał się największym przebojem w ofercie narkotykowych dilerów. I szybko awansował na pierwsze miejsce na liście zabójców. W zeszłym roku ponad 107 tys. Amerykanów zmarło po przedawkowaniu różnych substancji, z czego ponad 70 tys. po przedawkowaniu fentanylu. Lekarze i działacze społeczni mówią o „epidemii syntetycznych opioidów”.