Nowe życie eutanazji
Śmierć z wyboru staje się prawnie dostępna w kolejnych krajach
Pierwszy raz od 105 lat w Belgii zabito więźnia, nie licząc okresu wojny. 28 lutego w zakładzie karnym zmarła Geneviève Lhermitte. 16 lat wcześniej, co do dnia, zabiła pięcioro swoich dzieci w wieku 3–14 lat. A teraz została poddana eutanazji, po tym jak powołała się na swoje „prawo do śmierci”.
Jej zbrodnia była makabryczna. Najpierw zamknęła dzieci w domu. Jedną z córek, Myriam, zaprosiła do swojego gabinetu, po czym przewiązała jej oczy – to miała być niespodzianka. Uderzyła ją marmurową płytą w głowę i już nieprzytomnej podcięła gardło. Podobnie postąpiła z pozostałymi. Później próbowała popełnić samobójstwo, ale została odratowana.
Podczas procesu adwokaci przekonywali, że była wtedy niepoczytalna i nie powinna trafić do zwykłego więzienia. Sąd skazał Lhermitte na dożywocie. Po 11 latach odsiadki, w 2019 r., przeniesiono ją do zamkniętego szpitala psychiatrycznego.
Belgijskie prawo zezwala na eutanazję, jeśli ból fizyczny lub psychiczny zostanie uznany za „nie do zniesienia”. Chętny musi być świadomy, a jego prośba uargumentowana i spójna. Morderczyni spełniała te wymagania.
1.
Sprawa Lhermitte ilustruje wszystkie logiczne i etyczne problemy z eutanazją. A szczególnie z podstawowym argumentem jej zwolenników – że chodzi tu o autonomię jednostki i jej prawo do wyboru. Bo czy więzień lub też pacjent zamkniętego szpitala psychiatrycznego może podjąć w pełni dobrowolną decyzję o własnej śmierci?
Belgia nie jest jedynym krajem, który poddaje więźniów eutanazji. W Kanadzie z tego prawa skorzystało już trzech więźniów. W Hiszpanii 46-letni Marin Eugen Sabau oskarżony o ranienie kilkunastu osób. Gdy poprosił o eutanazję, jego proces jeszcze trwał. Sabau argumentował jednak, że nie widzi już sensu w życiu, bo przy aresztowaniu policja postrzeliła go i został częściowo sparaliżowany.