Świat

414. dzień wojny. Pora na DOL-e. Dlaczego lotnictwo stracimy w kilka pierwszych dni

Rosyjskie Su-35 w 2021 r. Rosyjskie Su-35 w 2021 r. Maxim Shemetov / Reuters / Forum
Doświadczenia z Ukrainy pokazują, że potrzebujemy mądrego rozwoju sił powietrznych i systemu obrony powietrznej. Lotnictwo Rosji nie będzie wiecznie beznadziejnie słabe. Nawet w czasie wojny wietnamskiej rzuciło Amerykanom poważne wyzwanie.

Jeśli na czele Sił Powietrzno-Kosmicznych stawia się oficera wojsk lądowych gen. armii Siergieja Surowikina, to trudno oczekiwać, żeby „czuł” temat. Miał zaprowadzić porządek, wyeliminować korupcję, dopilnować szkolenia, podnieść jakość obsługi technicznej na wyższy poziom i nadzorować zamówienia sprzętu. Przypuszczalnie sama natura Surowikina sprawia, że nie przyjmuje rad podwładnych, którzy mogą znać się na rzeczy.

Tymczasem najbardziej u Rosjan „leży” przełamywanie obrony powietrznej. Z trzech przyczyn: brak efektywnego rozpoznania radioelektronicznego pozwalającego na lokalizowanie wrogich radarów, zwłaszcza tych, które kierują ogniem rakiet przeciwlotniczych; brak skutecznych pocisków do niszczenia radarów (to się poprawia – pojawił się dość skuteczny pocisk Ch-31PD, głęboko zmodernizowana wersja Ch-31P) i wreszcie brak broni precyzyjnej dalekiego zasięgu.

Nade wszystko wychodzi Rosjanom bokiem brak dobrego sieciocentrycznego systemu dowodzenia, który pozwala na szybki przepływ informacji (w tym danych z rozpoznania) między dowództwami i sztabami. Kiedy pożądana informacja trafia wreszcie do wykonawców, jest to już materiał o charakterze czysto historycznym.

.Polityka.

Rosjanom brakuje jeszcze dwóch rzeczy

Gdyby nawet Rosjanom udało się zapanować nad przestrzenią powietrzną na tyle, by przynajmniej na dużej wysokości wykonywać skuteczne ataki i pozostawać poza zasięgiem wszędobylskich przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych (odpalanych z ramienia), to znów – brakuje im dwóch rzeczy.

Reklama