O jeden most za dużo
Wiktor Juszczenko dla „Polityki”. Dlaczego wojna ciągle trwa, choć Ukraińcy mogliby ją wygrać
JACEK ŻAKOWSKI: – Jak długo Ukraina wytrzyma?
WIKTOR JUSZCZENKO: – Do zwycięstwa.
Czyli?
To zależy nie tylko od Ukraińców.
Bo wciąż nie wiemy, ile czołgów, pocisków, samolotów Ukraina dostanie od Zachodu i kiedy ani co stanie się w Rosji?
Też. Ale żeby zrozumieć, jak to jest złożone, trzeba dobrze rozumieć, jak w półtorej dekady stworzyliśmy Putina.
My?
Raszyzm nie wziął się znikąd. Ukraina Putina nie prowokowała. Nic do Rosji nie mamy. Nie zrobiliśmy Rosjanom nic złego.
Z wyjątkiem prawa o języku, które dyskryminowało rosyjski i dało Putinowi pretekst do agresji w 2014 r., a po kolejnych zmianach – także w 2022 r.
Ono nie różni się od prawa obowiązującego w Niemczech albo Polsce.
Ale Ukraina się różni, bo była państwem wielojęzycznym.
I każdy może mówić, jak chce. Tu nie ma nas za co krytykować.
Nie krytykuję. Ale było wiadomo, że usuwanie rosyjskiego z oświaty i urzędów da Putinowi pretekst do wrogiego działania.
A wie pan, że w roku 2012, przed wejściem tego prawa w życie, w Charkowie nie było żadnej ukraińskiej gazety? I wszystkie szkoły były rosyjskojęzyczne. Teatry i uczelnie też. Nawet psy rozumiały tylko rosyjskie komendy. W Donbasie tak samo. Na Krymie tak samo. Zdecydowana większość to byli Ukraińcy mówiący po rosyjsku.
Jak prezydent Zełenski.
A Putin używał rusyfikacji do manipulowania opinią publiczną. Mieszał język, jakim ludzie prywatnie rozmawiają, z tożsamością, do której się poczuwają, i z oficjalnym językiem państwowym. W Rosji ludzie mówią kilkudziesięcioma językami, ale tylko rosyjski jest w całym państwie językiem oficjalnym.