Chiński przywódca Xi Jinping przybywa z trzydniową wizytą do Rosji. Rozpocznie się ona w godzinach popołudniowych nieformalnym obiadem z udziałem obu przywódców, oficjalne rozmowy zaplanowane są zaś na jutro. Choć o tej podróży chińskiego przywódcy poinformowano w piątek, to na jej temat spekulowano od dawna. W grudniu oficjalne zaproszenie wystosował Władimir Putin, choć z Xi widział się na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie we wrześniu ubiegłego roku.
Czytaj także: Chiny i Rosja w nowym roku. Czy smok zje niedźwiedzia
Rosja ma wygórowane oczekiwania
Żadna ze stron nie opublikowała szczegółowej agendy wizyty. Na briefingu prasowym doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow odkrył jedynie kilka szczegółów. Rozmowy przywódców mają przebiegać we wtorek najpierw w wąskim gronie, potem w rozszerzonym formacie. Do Xi i Putina dołączy przynajmniej trzech polityków: premier Michaił Miszustin, minister obrony Siergiej Szojgu oraz dyrektor Federalnej Służby ds. Współpracy Wojskowo-Technicznej Dmitrij Szugajew. Uszakow przyznał też, że planowane jest podpisanie dwóch dokumentów – o pogłębianiu wzajemnych relacji oraz oświadczenie o planie rozwoju współpracy gospodarczej do 2030 r.
Doradca Putina ds. międzynarodowych zapowiedział briefing prasowy obu przywódców, choć bardziej ma on przypominać oświadczenia stron. Dziś też pojawiły się w mediach obu państw – w „Rossijskoj Gazietie” i „Dzienniku Ludowym” – artykuły obu liderów przedstawiające wizję wzajemnych relacji. W swoim Putin chwalił się wieloletnią przyjaźnią i blisko 40 spotkaniami z Xi. „Mamy wysokie oczekiwania co do zbliżających się negocjacji. Nie mam wątpliwości, że nadadzą one nowy, potężny impuls całemu zakresowi współpracy dwustronnej” – napisał.
Rosjanie mają dość wygórowane oczekiwania. Dla nich wizyta chińskiego przywódcy w Moskwie ma być dobitnym wyrazem solidarności. Niektóre media, jak „Cargrad” związany z Aleksandrem Duginem, dostrzegają w niej przejaw konstruowania „nowego podziału świata” lub antyamerykańskiego sojuszu – jak pisał z kolei „Moskowskij Komsomolec”.
Oficjalnie Ukraina nie jest częścią agendy, jest jednak „zaszyta” w poszczególnych punktach programu. Obecność Szojgu oraz Szugajewa świadczą, że poruszana będzie kwestia współpracy wojskowo-technicznej, a zatem ewentualnych dostaw broni do Rosji. Zresztą, jak w czwartek udowadniała europejska redakcja Politico, nie pierwszych. Pomiędzy czerwcem a grudniem ubiegłego roku Chiny zdążyły dostarczyć Rosji karabiny szturmowe, kamizelki kuloodporne i części do dronów. Pekin wspiera Kreml militarnie po cichu, aby uniknąć restrykcji ze strony USA oraz państw europejskich. Polega więc na produktach podwójnego zastosowania oraz pośrednikach. Tymi ostatnimi zdążyły być m.in. Zjednoczone Emiraty Arabskie, które dostarczyły do Rosji drony, oraz Turcja, skąd pod koniec 2022 r. dotarło 12 ton chińskich kamizelek kuloodpornych.
Tym razem, jak twierdzą przedstawiciele amerykańskiej administracji, Xi rozważa prośbę Kremla o kolejne dostawy, w tym pocisków artyleryjskich oraz dronów niezbędnych do prowadzenia działań zbrojnych w napadniętej przez Rosjan Ukrainie.
Strona chińska zapewnia, że Xi Jinping udaje się do Moskwy nie jako dostawca broni, lecz rozjemca. Pod koniec lutego Pekin starał się zaktywizować jako mediator, wzywając do zawieszenia broni i rozmów pokojowych w oparciu o 12-punktową propozycję. Moskwa była otwarta na chiński dokument, w przeciwieństwie do Ukrainy i wspierającego ją Zachodu.
Jurij Uszakow, doradca ds. międzynarodowych prezydenta Rosji, potwierdził to komentarzem z piątkowego briefingu: „Większość ocen chińskich przyjaciół pokrywa się z naszą wizją obecnej sytuacji”. Natomiast Władimir Putin pochwalił wprost: „Z zadowoleniem przyjmujemy gotowość Chin do odegrania konstruktywnej roli w rozwiązania kryzysu”. Zapewnił ponadto, że „Rosja jest otwarta na polityczne i dyplomatyczne rozwiązanie kryzysu ukraińskiego”, a winą za brak rozmów obarcza Ukrainę oraz NATO. Przypomina też, że warunkiem wstępnym ich wznowienia jest uznanie „panujących realiów geopolitycznych”. Innymi słowy, Rosja gotowa jest zasiąść do stołu rokowań po zaakceptowaniu przez Kijów utraty czterech ukraińskich obwodów – donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego oraz chersońskiego.
Czytaj także: Wojnę na Ukrainie wygrają Chiny
Dwie prawdy niewygodne dla Moskwy
Kreml nie jest zaskoczony doniesieniami „The Wall Street Journal”, który w ubiegłym tygodniu informował, że poza Rosją Xi Jinping może odwiedzać także inne kraje europejskie, a nawet rozmawiać z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełeńskim. Najprawdopodobniej dojdzie do niej online, jeśli jednak w grę wchodzi osobiste spotkanie, wówczas może do niego dojść ostatniego dnia zaplanowanej wizyty lub po jej zakończeniu.
Rosyjskie media zdawkowo informują o tych ewentualnych planach chińskiego przywódcy, co odzwierciedla dwie niewygodne prawdy o stosunkach rosyjsko-chińskich. Po pierwsze: nie są one miodowym miesiącem we wzajemnych relacjach, a po drugie: nie ma mowy o partnerstwie strategicznym, gdyż wymaga ono chociażby porównywalnego statusu stron. Tymczasem jeszcze do pełnoskalowej agresji na Ukrainę gospodarka Rosji była ośmiokrotnie mniejsza od chińskiej, a po 24 lutego ub. roku proces wasalizacji jedynie się pogłębiał. Chiny stały się głównym rynkiem zbytu Rosji, a juan de facto rezerwową walutą. Obecnie połowa aktywów Funduszu Dobrobytu Narodowego, który wynosi ok. 6,4 bln rubli, jest lokowana w juanach, a miesięczne obroty chińskiej waluty na moskiewskiej giełdzie wzrosły dziesięciokrotnie. Chiny mogą też mieć swój „Nord Stream”. Jednym z oczekiwanych punktów programu wizyty Xi jest bowiem rosyjska propozycja budowy nowego gazociągu, który przekierowywałby dostawy przeznaczone niegdyś dla Europy.
Kreml ma pełną wiedzę o tym, że to Pekin dyktuje warunki. Wie też, że żywotnym interesem Chin jest niedopuszczenie do stagnacji gospodarczej oraz eliminacja ryzyka odcięcia od kluczowych dla rozwoju gospodarczego zachodnich partnerów. A także, że Pekin nie jest zainteresowany przedłużającą się destabilizacją. Liczy jednak na to, że również w jego interesie nie jest upadek reżimu. Logikę tę potwierdza rosyjski sinolog Aleksiej Poleky. „Zadaniem Chin jest teraz z jednej strony wsparcie reżimu na Kremlu, aby ten nie upadł, a z drugiej uzyskanie maksymalnych dywidend gospodarczych. Przy jednoczesnym zachowaniu wszystkich stosunków z kluczowymi parterami handlowymi Chin: Europą i Stanami Zjednoczonymi” – mówił w Radio Swoboda.
Podobnie sytuację ocenia „Niezawisimaja Gazieta”, porównując wizytę Xi do chodzenia chińskiego przywódcy po linie. Pekin musi zachować równowagę, tak w relacjach z Moskwą, jak i Zachodem. W jego interesie jest drenowanie zasobów swojego satelity, lecz nie jego upadek. Nikt nie mówi jednak wprost, że w ten sposób Rosja stała się nową Białorusią, a Putin w relacjach z Xi nowym Łukaszenką. Podobnie jak przywódca Białorusi Władimir Putin będzie unikać presji ze strony chińskiego „seniora”, odciągać uwagę oficjalnymi wizytami dyplomatycznymi i zapewnieniami o strategicznym sojuszu, a przy okazji sięgać po wszystkie sztuczki, które pozwolą zachować pozory równorzędnych relacji.
Są one konieczne, ponieważ coraz trudniej jest ukrywać proces wasalizacji. Stąd każdorazowa nerwowość, gdy w mediach zachodnich określa się Moskwę mianem junior partnera Pekinu. Tym silniejsza, że z coraz mniej skrywaną pogardą o Rosji wypowiadają się chińscy eksperci. Putin nie sprawdził się w roli stratega, a rosyjska armia jako druga armia świata. „The Economist” przytoczył wczoraj wystąpienie jednego z najważniejszych chińskich ekspertów ds. Rosji na Uniwersytecie Fudan w Szanghaju. Feng Yujun wygłosił tam zjadliwą krytykę Moskwy. Zarzucił Kremlowi, że ten nie jest w stanie uznać stanu faktycznego, czyli swojej słabości. W tym także w relacjach z Chinami.
Putin nie może się przyznać do błędu. W zamian epatuje strategicznym partnerstwem ze wschodnim sąsiadem, przyjaźnią z Xi Jinpingiem, a także partnerskim układem Rosji z Chinami. Wszystkie te zapewnienia powtórzą obaj przywódcy w Moskwie, a nawet wpiszą je w hasło budowania „sprawiedliwego wielobiegunowego porządku światowego”. Co jest równoznaczne z polityczną konfrontacją z Zachodem oraz dążeniem do jego osłabienia. Na tym odcinku Pekin odnotował ostatnio dodatkowe punkty. Doprowadził bowiem do porozumienia pomiędzy Arabią Saudyjską a Iranem, które zerwały stosunki dyplomatyczne w 2016 r. Dzięki temu Pekin uwiarygadnia się podwójnie. Jako skuteczny rozjemca, ale przede wszystkim jako alternatywa amerykańska. Bo nie jest nią przecież Rosja.
Czytaj także: Indie i Chiny odjeżdżają Rosji. Skąd ta nagła wolta cichych sojuszników Putina?