W Bachmucie wciąż trwają walki, choć trzeba być przygotowanym na wycofanie się ukraińskich obrońców, żadnej tragedii nie będzie, bowiem linie obronne za miastem, na długiej skarpie i na wzgórzach, są już przygotowane. W znacznym stopniu chodzi o pewien efekt psychologiczny, bowiem ta długa zimowa stagnacja wywołała pewne przemęczenie Ukraińców, co może skutkować spadkiem morale i wiary w ostateczne zwycięstwo. Podobne oznaki obserwowano w czerwcu i lipcu, ale jesienna ofensywa była dla ludności i wojska Ukrainy jak wiatr w żagle. Tak samo było w czasie II wojny światowej, że kolejne zwycięstwa pozwalały trzymać Sowietom nastroje społeczne na właściwym poziomie. Doniesienia o „wyzwalaniu” kolejnych miast były wysyłane przez samych żołnierzy w listach, których cenzura celowo nie zatrzymywała. Jak słynny Sasza, który słał do domu następujące telegramy: „Warszawa wolna – Sasza”, „Berlin wolny – Sasza”, „Sasza wolny – Paryż”…
Dlatego, by utrzymać morale własnej ludności, tworzy się legenda „twierdzy Bachmut”. Trzeba coś ludziom dać, jakiś przykład prawdziwego bohaterstwa. Jak w słynnej scenie w filmie „Wróg u bram”, kiedy do Stalingradu przyjeżdża przedstawiciel naczelnego dowództwa Nikita Chruszczow, zbiera oficerów politycznych i pyta: „Co mamy zrobić, żeby chcieli walczyć?”. Padają różne odpowiedzi, rozstrzeliwać wycofujących się, aresztować ich rodziny itd. Chruszczow macha ręką. Nagle filmowy komisarz Daniłow mówi: „Dajmy im bohaterów, pokażmy przykłady!”. Chruszczow ożywia się, tak, to jest to!