Chłopcy ze wzgórz
Kim są żydowscy osadnicy, którzy urządzili pogrom w palestyńskiej wiosce. I dlaczego są szczęśliwi?
26 lutego grupa żydowskich osadników urządziła pogrom (tak określają to izraelscy wojskowi i media) w palestyńskiej wiosce Huwara na Zachodnim Brzegu Jordanu. Palili samochody, domy, zabili jednego z mieszkańców, zranili kilkudziesięciu. Coś podobnego nie zdarzyło się od lat.
Czemu osadnicy zaatakowali z taką brutalnością? Bo kilka godzin wcześniej w Huwarze zastrzelono dwóch chłopaków z ich osiedla, braci Hilela i Jagela Janiw. Czemu palestyński morderca zabił braci? Żeby pomścić 11 Palestyńczyków zabitych cztery dni wcześniej w obławie, jaką izraelska armia urządziła w pobliskim Nablusie. Po co była obława? Żeby schwytać trzech bojowników, którzy planowali krwawy zamach na Żydów. I tak dalej. W tym łańcuchu przyczynowo-skutkowym można się cofać do czasów, kiedy król Dawid walczył z Filistynami.
W grudniu ub.r. w Jerozolimie zaprzysiężono najbardziej prawicowy rząd w historii Izraela, oparty na koalicji niezatapialnego Beniamina Netanjahu i radykalnych osadników. Po pogromie w Huwarze minister finansów Becalel Smotricz stwierdził, że „wioska powinna zostać wymazana z powierzchni ziemi, ale nie przez cywilów, bo nie chcemy anarchii, tylko przez odpowiednie organa państwa Izrael, czyli przez wojsko”.
Smotricz sam jest osadnikiem, mieszka w jednym z ok. 130 legalnych osiedli. Na Zachodnim Brzegu istnieje jeszcze ponad sto nielegalnych, wybudowanych na dziko. Ale wbrew stereotypom osiedla zaludniają nie tylko radykalni syjoniści i religijni fanatycy, którzy uważają, że Bóg przekazał im Judeę i Samarię – jak nazywają Zachodni Brzeg – na wyłączność. W osiedlach mieszkają również ludzie przypadkowi, uwikłani w konflikt, w którym w ogóle nie zamierzali brać udziału.
Według rankingu „Economista” Tel Awiw jest trzecim najdroższym miastem świata, zaraz po Nowym Jorku i Singapurze.