Polskie echa
Polskie echa wojny. PiS szybko wszedł na kapitański most. Diabeł ubrał się w ornat
W okresie poprzedzającym inwazję na Ukrainę polska polityka kręciła się wokół trudności ekonomicznych. Kluczowym tematem już wtedy była drożyzna, później doszedł chaos reformy podatkowej Polskiego Ładu. Na początku lutego Donald Tusk zaprezentował filmik z paletami banknotów euro na stadionie, co miało pokazywać skalę finansowej straty dla Polski wywołanej blokadą unijnych funduszy w ramach KPO. I jak widać, po roku wiele się nie zmieniło.
Statyczność naszej polityki obrazują również sondaże. Mamy za sobą rok pełen wstrząsów, które nie wpłynęły na krajowy układ sił. Co najwyżej nieznacznie umocniła się polaryzacja: notowania PiS i Koalicji Obywatelskiej urosły w porównaniu z początkiem lutego sprzed roku o mniej więcej 2 pkt proc. Kosztem ruchu Szymona Hołowni i Konfederacji, które poniosły porównywalne straty. Natomiast słupki Lewicy i PSL są wręcz nieruchome.
Ale na początku był przede wszystkim wstrząs. Tamtego lutowego poranka stało się coś, czego należało się już spodziewać, tylko brakowało wyobraźni. Takie dni zapisują się później na całe dekady w pamięci pokoleniowej. I jak to bywa w chwilach przełomu, dotychczasowa codzienność staje się trywialna, niewarta głębszej uwagi. Pojawiają się pytania fundamentalne, język publiczny staje się elegijny, nie ma miejsca na zwyczajny polityczny harmider. Wyłamujący się z nowej poprawności są dyscyplinowani apelami o zawieszenie sporów i poszanowanie racji stanu. Schemat oczywiście znany, przećwiczony w przeszłości przy okazji wielkiej powodzi, śmierci Jana Pawła II, katastrofy smoleńskiej, ostatnio pandemii. Tylko okresy zawieszenia broni za każdym razem krótsze i ostatnio praktykowane szczątkowo już nie z potrzeby serca, lecz społecznego konformizmu. Po prostu politykom lepiej przeczekać okres traumy, czasem wręcz pozorując odruchy wspólnotowe, niż boksować się z dominującym nastrojem.