Plan na potem
Plan na potem. Pokój z Rosją? Za jaką cenę? Światu zabrakło strategicznej wyobraźni
Czy chodzi o pokój na chwilę, dający czas na ucieczkę cywilom, wymianę ciał i jeńców? A może wręcz przeciwnie, pokój ma posłużyć przegrupowaniu sił przed nową ofensywą? Czy chodzi o „trwały pokój” na pokolenie? Ryzyko polega też na tym, że oczekiwanie pokoju teraz może oznaczać przynajmniej częściowy sukces Rosji. Bo jeśli „ta wojna musi się zakończyć negocjacjami”, to przecież oznaczać one będą jakąś wymianę: na przykład Krym za pokój Ukrainy.
Dlatego o pokoju nie mówią politycy. Emmanuel Macron, Joe Biden, Olaf Scholz podczas lutowego tournée prezydenta Wołodymyra Zełenskiego po Waszyngtonie, Brukseli i Paryżu zapewniali raczej o wspieraniu Ukrainy w wojnie tak długo, jak będzie trzeba. Często pojawiały się też słowa o „zwycięstwie Ukrainy”, choć wcześniej Niemcy mówili raczej o „nieprzegraniu wojny”.
Nawoływania do pokoju pochodzą za to od ludzi takich jak Roger Waters czy Elon Musk. Dawny lider zespołu Pink Floyd wystąpił w ONZ z przesłaniem o pokoju (na zaproszenie ambasadora Federacji Rosyjskiej!), potępiając zarówno nielegalną napaść Rosji, jak i nielegalną napaść Ukrainy na Donbas i wojowniczość NATO. Musk podaje na Twitterze podejrzane statystyki wojenne, wylewając krokodyle łzy nad cierpieniem ludzi. A obserwujący go przypominają, że albo czerpie zyski z wojny (obsługując system internetu satelitarnego Starlink), albo odcina internet Ukraińcom, w imię „pokoju”.
Brzmi naiwnie?
Najrzadziej o pokoju mówią sami Ukraińcy, choć przeważnie wierzą w pełne zwycięstwo. W połowie grudnia sondaż Centrum Razumkowa pokazał, że ostatecznego triumfu spodziewa się aż 93 proc. badanych. Uzasadnieniem są zwycięstwa wojskowe pod Charkowem i Chersoniem w drugiej połowie ub.r. i oczekiwanie, że tamte śmiałe manewry będzie można powtórzyć w drugim roku wojny.