Według doniesień holenderskiego dziennika „NRC” Radosław Sikorski, członek Parlamentu Europejskiego z ramienia PO i były szef polskiej dyplomacji, co roku pobiera 93 tys. dol. honorarium za zasiadanie w radzie nadzorczej Sir Bani Yas Forum (SBY), dorocznej konferencji polityków, dyplomatów i ekspertów poświęconej sprawom państw Zatoki Perskiej, którą od 2010 r. organizuje rząd Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jak piszą Holendrzy, Sikorski miał też regularnie latać do Emiratów na koszt tamtejszych władz, a przede wszystkim sprzyjać swoim zleceniodawcom w europarlamencie. „NRC” pisze m.in., że w 2020 r. głosował przeciw rezolucji wzywającej do wstrzymania handlu bronią z Arabią Saudyjską, co miało być karą za zlecenie morderstwa dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego.
Radosław Sikorski wyjaśnia
W odpowiedzi Sikorski opublikował na Twitterze oświadczenie skierowane do redaktora naczelnego holenderskiego dziennika. Informuje, że owszem, w radzie SBY zasiada od 2017 r., zaczął w niej pracować dwa lata przed objęciem mandatu europosła. Podanym przez „NRC” kwotom nie zaprzecza, ale wyjaśnia, że wpisał je w oświadczenie majątkowe złożone w europarlamencie. Twierdzi też, że jego praca na rzecz Emiratów nie miała żadnego wpływu na głosowania w Brukseli, bo postępował zawsze zgodnie z linią swojej frakcji: Europejskiej Partii Ludowej.
Natychmiast po opublikowaniu rewelacji „NRC” ruszyła machina propagandowa polskich mediów rządowych. O sprawie informowały TVP Info i Polskie Radio, niemal słowo w słowo powielając własne depesze. Telewizja powiązała już nawet Sikorskiego z rosyjskim szefem dyplomacji Siergiejem Ławrowem, zauważając, że uczestniczyli w ubiegłorocznej edycji Sir Bani Yas Forum, co miałoby oczywiście sugerować jakąś formę współpracy polityka PO z Kremlem albo zbieżność interesów. Z kolei w piątek 10 lutego CBA informowało o rozpoczęciu kontroli prawidłowości i prawdziwości oświadczeń majątkowych Sikorskiego z lat 2019–23. Ma potrwać trzy miesiące, ale może zostać wydłużona o kolejne sześć, jeśli śledczy uznają, że jest taka konieczność.
Od momentu publikacji artykułu przez „NRC” Sikorski zdążył już udzielić wypowiedzi kilku polskim redakcjom, odpierając oskarżenia – również te ze strony mediów prorządowych – i uznając je za bezpodstawne, wynikające z niezrozumienia natury jego pracy na Bliskim Wschodzie. Najobszerniej opowiedział o niej w poniedziałek w wywiadzie z Pawłem Wrońskim z „Gazety Wyborczej”. Sikorski wyjaśnił w nim, że Ławrowa na ubiegłoroczną edycję SBY nie zapraszał ani nie uczestniczył w imprezie wtedy, kiedy występował na niej rosyjski minister – którego obecność miała zresztą „wywołać oburzenie”. Do rady konferencji zaproszono go w 2016 r., kiedy gościnnie wykładał na Harvardzie, i była to czysto komercyjna propozycja z ofertą wynagrodzenia. Dużo opowiadał też o prestiżu samego forum, jego uczestnikach (wymienił tu m.in. szefa unijnej dyplomacji Josepha Borrella czy przedstawiciela administracji USA ds. klimatu Johna Kerry’ego) oraz tematach tam poruszanych. I przypomniał, że taka forma działalności nie jest zakazana przez PE, a on sam konsultował się z administracją w Brukseli po objęciu mandatu – w odpowiedzi usłyszał, że nie musi z wykładów i doradztwa rezygnować, w dodatku takie aktywności są wśród europosłów dość powszechne.
Sprawa zaangażowania byłego szefa MSZ w imprezę organizowaną przez władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich budzi spore kontrowersje. W Emiratach systemowo łamie się wolności obywatelskie, więzi dziennikarzy, prawników, aktywistów, nawet naukowców krytykujących władzę, kraj angażuje się też w wojnę w Jemenie, jeden z najbardziej krwawych współczesnych konfliktów. Wokół całej historii narosło jednak sporo mitów, a komentatorzy, nie tylko związani z mediami rządowymi, wyciągają daleko idące konkluzje. Dlatego warto przyjrzeć się faktom, których z całej afery można wyłowić całkiem sporo.
Czytaj też: Co wolno prezesowi? Zapadł wyrok w sprawie Sikorskiego
Siergiej Ławrow i inni goście
Sir Bani Yas Forum powstało w 2010 r. z inicjatywy Emiratów Arabskich i International Peace Institute (IPI), prestiżowego amerykańskiego think tanku zajmującego się polityką zagraniczną i kwestiami strategicznymi. W czasie ceremonii otwarcia pierwszej edycji przemawiali szejk Abdullah bin Zayed Al Nahyan, od 2006 r. nieprzerwanie minister spraw zagranicznych ZEA, oraz ówczesny szef IPI Norweg Terje Rød-Larsen, zasłużony dyplomata, który przeszedł do historii jako jeden z architektów podpisanego w 1993 r. w Oslo porozumienia pokojowego między Izraelem a Palestyną. Szefem IPI był do 2020 r. Prasa w USA ujawniła, że w 2013 r. pożyczył 130 tys. dol. od Jeffreya Epsteina, znanego finansisty i celebryty skazanego za przestępstwa seksualne. Nie ma dowodów na jakikolwiek współudział Røda-Larsena w tych działaniach, pożyczka miała charakter komercyjny, jednak Norweg z powodów wizerunkowych zdecydował się odejść z IPI. W ostatnich latach zmienił się też partner strategiczny Forum – w miejsce International Peace Institute do współpracy przy organizacji imprezy zaproszono inny, równie prestiżowy amerykański think-tank Centre for Strategic and International Studies (CSIS).
W zamyśle SBY jest konferencją jak wiele innych na świecie. Według dostępnych w sieci opisów ma to być forum, na którym dyplomaci, politycy, eksperci z think tanków czy świata akademickiego dyskutują o sprawach związanych z rejonem Zatoki Perskiej. Trudno dowiedzieć się wiele więcej, przynajmniej od organizatorów. Wydarzenie prowadzone jest co roku w tzw. formule Chatham House, co oznacza, że nikogo z uczestników nie wolno cytować, przypisywać mu jakichś wypowiedzi, a czasem nawet uczestnictwa w imprezie. Władze ZEA dbają, by forum otaczała aura tajemnicy. Strona SBY nie jest dostępna publicznie – serwis pyta o dane do logowania, odsyła pod adres mailowy organizatorów. W internecie nie ma też dostępnych list gości, programów, szczątkowe są nawet opisy omawianych tematów. Czego jednak nie mówią sami Arabowie, to chętnie przekazują goście SBY, najczęściej chwaląc się uczestnictwem w konferencji na stronach swoich resortów i organizacji.
I tak np. Siergiej Ławrow w ubiegłym roku rzeczywiście uczestniczył w Forum, w dodatku, jak piszą sami Rosjanie, na czele delegacji rządowej. Przy okazji odwiedził pierwszą rosyjską szkołę w Abu Dhabi, spotkał się z prezydentem ZEA szejkiem bin Zayedem Al Nahyanem, z którym rozmawiał m.in. o jego zaangażowaniu w ukraińsko-rosyjską wymianę jeńców. W wojnie ZEA próbują odgrywać rolę symetrystów i mediatorów – szejk w listopadzie rozmawiał przez telefon z Wołodymyrem Zełenskim, zadeklarował też 100 mln dol. pomocy humanitarnej dla Ukrainy.
W Forum – w trakcie jego 13. edycji – uczestniczyli też m.in. były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, prezydent Palestyny Mahmud Abbas, ministrowie spraw zagranicznych Egiptu i Etiopii, były premier Szwecji Carl Bild, dyrektor Chatham House Robin Niblett, Volker Perthes, dyrektor wykonawczy Niemieckiego Instytutu Spraw Zagranicznych czy były premier Australii Kevin Rudd. Ten ostatni, zasiadający obok Bilda i Sikorskiego w radzie SBY, okazał się cennym źródłem wiedzy na temat imprezy. Z informacji, którą złożył w 2021 r. do biura australijskiego prokuratora generalnego, wynika, że uczestnikami Forum byli również dawny szef CIA David Patraeus, były doradca George’a W. Busha ds. bezpieczeństwa Stephen Hadley oraz dawna wiceprzewodnicząca KE i szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini.
Forum „nie tak sekretne, jak się wydaje”
Czym jest samo Forum, ustalić jest nieco trudniej. Wspomniane już reguły Chatham House sprawiają, że – przynajmniej teoretycznie – żadne szczegóły dyskusji nie powinny wyjść poza grono uczestników. „Polityce” udało się dotrzeć do naukowca zajmującego się regionem Zatoki Perskiej, afiliowanego przy dwóch prestiżowych europejskich uczelniach, który brał udział w Sir Bani Yas Forum. Nasz rozmówca opisał to wydarzenie jako „typowe track II event, wcale nie tak sekretne, jak niektórym się wydaje”.
Określenie „track II” odnosi się do nieoficjalnych, zakulisowych działań dyplomatycznych, w których uczestniczą oficjalni przedstawiciele państw, ale też aktywiści, członkowie organizacji pozarządowych, lobbyści czy przedstawiciele biznesu. Nasz rozmówca zauważa, że na SBY bardzo ciężko dostać wejściówkę, a miejsce, w którym się odbywa, rzeczywiście jest luksusowe jak na imprezę takiej natury. Na pytanie, czy konferencja opiera się na merytorycznych debatach, czy jest po prostu przestrzenią lobbingową, usłyszeliśmy: – I jedno, i drugie. Ale na pewno nie tworzy się tam prawdziwej polityki.
Jeszcze więcej o przebiegu forum mówi sam Sikorski – ze względu na zasadę obowiązkowej transparencji w PE. Każdy eurodeputowany jest zobowiązany informować o wyjazdach i delegacjach, które realizuje w czasie kadencji i których koszty są choć częściowo refundowane przez organizatorów. Sikorski robi to bardzo sumiennie, w jego dokumentacji można znaleźć nawet informacje o wyjazdach na konferencje polskich studentów w Wielkiej Brytanii, choć w tym wypadku za bilety i pobyt płacił często sam.
Jeśli to możliwe, europosłowie mają obowiązek zamieścić program imprezy, w której uczestniczą. Również z tego Sikorski się wywiązał: dowiadujemy się, że np. w 2021 r. dyskutowano o przyszłości Afganistanu, omawiano scenariusze pokojowe dla bliskowschodnich konfliktów, rywalizację w kosmosie, sporo miejsca poświęcono też Iranowi i programowi nuklearnemu (o czym więcej za chwilę). W 2019 r. była mowa właściwie o tym samym, prowadzono też dyskusje na temat Izraela i amerykańskiej polityki w regionie. W programie są również pozycje niemerytoryczne, jak grill na plaży, kolacja pożegnalna czy zwiedzanie dubajskiego Expo 2020. Poza tym sesje panelowe i dyskusje ad hoc, których tematów wcześniej nie precyzowano.
Co tam robił Radosław Sikorski
Sikorski twierdzi, że będąc europosłem, w konferencji wziął udział dwukrotnie. O jego pobycie w 2022 r. nie ma tam wzmianki. Jak podał holenderski dziennik „NRC”, były szef polskiego MSZ był wtedy w Emiratach, jednak – jak sam twierdzi – prywatnie, dlatego nie uznał za konieczne informować o tym wyjeździe Parlamentu Europejskiego. Jego wyjazd miał charakter komercyjny, bo pojechał tam w ramach swojej działalności doradczej, którą wykonuje pod szyldem spółki Sikorski Global. Tego też eksminister nie ukrywa, aczkolwiek tłumaczenia dotyczące zeszłorocznej konferencji są dość skomplikowane. Sikorski Global jako źródło przychodów polityk wskazał już w swoim oświadczeniu majątkowym na początku kadencji, w 2019 r. Zadeklarował wtedy, że w ramach działalności swojej firmy zarabia 40 tys. euro brutto miesięcznie.
Członkostwo w radzie Sir Bani Yas Forum, które opisali Holendrzy, też jest uwzględnione w oświadczeniu, ale Sikorski nie podał precyzyjnej kwoty (nie musiał), tylko widełki 5001–10 tys. euro brutto miesięcznie – zaraz po Sikorski Global stanowiło to drugie największe źródło przychodu polityka w ostatnich trzech latach przed objęciem mandatu. W 2021 r. europoseł złożył uaktualnione oświadczenie, w którym Sir Bani Yas już nie widnieje jako osobna pozycja. Sikorski pisze też, że oświadczenie z 2019 r. „zawiera kilka wykazów, w których [jego] aktywności się dublują”, dlatego wyodrębnił je, aby zachować jak największą przejrzystość.
Można więc zadać pytanie, czy do objęcia mandatu w 2019 r. Sikorski dla Emiratów pracował na osobnym kontrakcie, a potem wciągnął go pod szyld Sikorski Global, czy robił to od zawsze w ramach swojej firmy doradczej, a za pierwszym razem SBY wyodrębnił, żeby pokazać największe źródło zarobków. W żadnym z tych przypadków Sikorski nie złamał prawa ani regulacji PE – europosłowie nie mają zakazu świadczenia takich usług. Pozostają wątpliwości etyczne, bo nawet jeśli były szef MSZ bywa gdzieś i doradza komuś prywatnie, to nie zrzeka się na ten czas mandatu. Nie da się więc tak naprawdę udowodnić, kiedy, gdzie i w jakim charakterze przebywa, tak samo jak nieweryfikowalne jest to, czy głosował w sposób przychylny krajom arabskim z przekonania, czy w ramach dyscypliny frakcyjnej.
Dość oczywiste jest natomiast, skąd Sikorski w ogóle wziął się w orbicie zainteresowań Sir Bani Yas. To jeden z najostrzejszych krytyków Iranu w europejskiej polityce, który od dawna angażuje się w inicjatywy – również te z gatunku track II – przeciw irańskiemu programowi nuklearnemu. Z kolei dostępne programy SBY pokazują, że to konferencja mocno antyirańska. Nic więc dziwnego, że szejkowie z Abu Dhabi zechcieli wziąć na pokład doświadczonego i szanowanego po obu stronach Atlantyku polityka znanego z ciętych komentarzy. W 2020 r. nazwał ministra spraw zagranicznych Iranu Javada Zarifa „uśmiechniętym Ribbentropem”.
Sikorski nigdy nie ukrywał, że w Zjednoczonych Emiratach Arabskich upatruje partnera. Jeszcze jako szef polskiej dyplomacji w czerwcu 2014 r. przyjmował w Polsce szejka Abdullaha Bin Zayeda Al Nahyana. O Emiratach mówił wówczas, że to „jeden z głównych partnerów Polski w wymianie gospodarczej i dialogu politycznym w ciągu 25 lat od odzyskania [przez Polskę] wolności”. Trzy lata wcześniej to on ogłosił, że ZEA będą pierwszym arabskim krajem, w którym powstanie stałe przedstawicielstwo dyplomatyczne NATO. Z kronikarskiego obowiązku trzeba dodać, że w 2019 r. poleciał do Nowego Jorku na zebranie rady SBY. Płaciło emirackie MSZ. Z oświadczenia Sikorskiego wynika, że uczestniczył w jednym spotkaniu trwającym półtorej godziny. Mimo to zadeklarował cztery noclegi w pięciogwiazdkowym The Carlyle Hotel.
Czytaj też: Sikorski nie abonuje hejtu z TVP. My też nie powinniśmy?
Katargate, Czarnecki i inne okoliczności
W całej sprawie jest jeszcze kontekst nieformalnej grupy przyjaciół ZEA-Europarlament. W przeciwieństwie do innych podobnych organizacji, których po skandalu Katargate chce całkowicie zakazać przewodnicząca PE Roberta Metsola, ta grupa nie miała w ogóle stałego charakteru, dlatego nie była wymieniona w oficjalnych źródłach parlamentarnych. Teoretycznie bowiem nie ma podstaw do jej istnienia. Zjednoczone Emiraty Arabskie podlegają pod europarlamentarną delegację ds. relacji z krajami półwyspu arabskiego, tzw. DARP. Członkiem stałym w tym gronie jest europoseł PiS Ryszard Czarnecki, a zastępczymi – Adam Bielan z Partii Republikańskiej i Elżbieta Łukacijewska z PO. O powołaniu osobnej grupy przyjaźni poinformowała w 2019 r. ambasada ZEA przy Unii Europejskiej. Wpis ilustruje zdjęcie, na którym widać Sikorskiego i Czarneckiego. W rozmowie z OKO.press Sikorski przyznał, że w grupie był, ale poza jej inauguracją i spotkaniem pożegnalnym z ambasadorem jej aktywność była zerowa.
Ryszard Czarnecki w Emiratach nie był z kolei ani razu, przynajmniej oficjalnie w roli europosła. W jego dokumentacji z bieżącej kadencji widnieją dwie delegacje do Bahrajnu. Natomiast, co 23 stycznia opisała „Rzeczpospolita”, co najmniej kilka razy był w Katarze, gdzie uczestniczył w Doha Forum. To podobna do SBY impreza w typu track II, z porównywalną listą gości, tylko w pełni jawna. Czarnecki, który uczestnictwem w Doha Forum chwalił się sam m.in. na łamach „Gazety Polskiej Codziennie”, nie wykazał jednak takiej podróży w swoich delegacjach europarlamentarnych ani razu – a mandat sprawuje od 2004 r. Dziennikarzom „Rzeczpospolitej” nie odpowiedział na pytania o wyjazdy do Kataru. W przeciwieństwie do Sikorskiego nie prowadzi też żadnej działalności doradczej, która mogłaby ewentualnie uzasadniać taki wyjazd – jeśli w ogóle uznać, że to dobre tłumaczenie.
Czytaj też: Grzech Ewy. Kim jest bohaterka głośnej afery łapówkarskiej w PE