Żegnaj, Jacindo
Żegnaj, Jacindo. Teraz Chris Hipkins, dawny minister od covidu
Media zatęsknią za Nowozelandką Jacindą Ardern. Nieustannie dostarczała świetnych tematów. Mając 37 lat, została najmłodszym na świecie premierem, a wystartowała w zastępstwie, na dwa miesiące przed wyborami, z 20 pkt. proc. straty; w następnych wyborach już osiągnęła najlepszy wynik w historii kraju i absolutną większość w parlamencie. Kiedy startowała, była w ciąży, z partnerem bez ślubu, urodziła na urzędzie jako druga premierka w dziejach, ale już jako pierwsza zabrała trzymiesięczną córkę do Nowego Jorku na Zgromadzenie Ogólne ONZ. Dużo się działo za jej kadencji: strzelanina w Christchurch w 2019 r., z setką zabitych i ciężko rannych, jej pełna empatii postawa i błyskawiczna decyzja o ograniczeniu sprzedaży broni. W tym samym roku wybuch wulkanu Whakaari. A później covid i podobna mieszanka zrozumienia i stanowczości: przyjęta strategia zero, zamknięte granice, lockdown i cowieczorne rozmowy z rodakami, rozładowujące nastroje. To okiełznanie pandemii wywindowało ją na wyżyny popularności zwanej jacindomanią. „New York Times” napisał o niej: słoneczna twarz progresywizmu. Miała swój program społeczny i kilka przeprowadzonych reform na koncie, choć na niektórych z nich się potknęła. Dotyczyły ubóstwa dzieci, mieszkalnictwa, podatków, środowiska, dziedzictwa kolonizacji. Niektóre miały charakter pionierski: jak postanowienie, aby młodzi ludzie nigdy w życiu już nie mogli kupić papierosów.
Jednak za wszystkie te działania oraz ogólnie też za to, że jest młodą kobietą z własnym zdaniem, zaczęły przychodzić rachunki. Narastał hejt w internecie, pojawiały się liczne groźby fizyczne, antyszczepionkowcy urządzili miasteczko przed parlamentem, zwolennicy spisków rośli w siłę, niczym w Ameryce Trumpa. I podobnie jak tam, ludzie podzielili się na dwa obozy, którym coraz trudniej jest się ze sobą dogadać.