Inauguracja Kongresu w nowym składzie po niedawnych wyborach utknęła wskutek sensacyjnych, niespotykanych od stu lat wydarzeń w Izbie Reprezentantów. Partia Republikańska (GOP), która ma większość, nie jest w stanie wybrać przewodniczącego, którym tradycyjnie zostaje przywódca parlamentarnego klubu dominującej partii. W tym wypadku byłby to kongresmen Kevin McCarthy z Kalifornii. Mimo sześciokrotnego głosowania we wtorek i środę nie zdobył on wymaganych 218 głosów – przewaga Republikanów nad Demokratami jest minimalna (222–213), wszyscy Demokraci głosowali przeciw niemu, a dołączyła do nich grupa deputowanych GOP stojących w opozycji do McCarthy’ego.
Zwolennicy Trumpa są przeciw
Taka sytuacja – kiedy większościowa partia nie może wybrać przewodniczącego Izby Reprezentantów w pierwszym głosowaniu – ostatni raz miała miejsce w 1923 r. Wtedy do wyłonienia przewodniczącego potrzeba było aż dziewięciu głosowań. Porażka McCarthy’ego jest wynikiem podziałów w Partii Republikańskiej i nikłej, znacznie niższej od przewidywanej wygranej w wyborach do Izby w listopadzie.
Opozycja wobec kongresmena z Kalifornii to grono polityków ultrakonserwatywnych, głównie zwolenników Donalda Trumpa. Swego czasu poparli jego kłamstwo, że za pomocą fałszerstw ukradziono mu zwycięstwo w wyborach, sprzeciwiają się też jakiejkolwiek współpracy i porozumieniom z Demokratami.
Przeciwnicy McCarthy′ego obwiniają go z kolei o marny wynik partii i oskarżają o to, że jest przedstawicielem establishmentu, który idzie na kompromisy z lewicą. Kongresmen skrytykował Trumpa za podżeganie 6 stycznia swoich fanów do ataku na Kapitol. Co prawda potem pojechał do Mar-a-Lago, by wyrazić poparcie dla niego i zapewnić o lojalności. Mimo to przeciwnicy z prawicy w GOP mu nie ufają, uważając go za oportunistę gotowego do zmiany frontu, kiedykolwiek mu się to opłaci.
Czytaj też: Nie było czerwonego tsunami. Umiarkowana wygrana Republikanów
Demokraci wygrywają piarowo
W kolejnych głosowaniach nad wyborem przewodniczącego Izby we wtorek i środę liczba głosujących przeciw McCarthy’emu rosła i w ostatnich – piątym i szóstym – zwiększyła się do ponad 20. Przeciwnicy McCarthy’ego poparli najpierw ultraprawicowego kongresmena Jima Jordana z Ohio, który 6 stycznia 2021 r. z ponad setką Republikanów głosował przeciw zatwierdzeniu przez Kongres wyników wygranych przez Joe Bidena wyborów prezydenckich. Jednak sam Jordan wezwał we wtorek do głosowania na... McCarthy’ego. Kongresmen, który walczył z McCarthym, zawarł z nim taktyczny sojusz, bo ten mu obiecał, że jako przewodniczący Izby zagwarantuje mu szefowanie komisji ds. wymiaru sprawiedliwości. McCarthy wszedł w podobne porozumienia z innymi krytykami w GOP, zbuntowanym kongresmanom przyrzekając m.in., że zmieni reguły proceduralne w Izbie tak, aby łatwiej było usunąć jej przewodniczącego.
Jak się okazało, nawet to nie wystarczyło, żeby zjednać sobie wewnątrzpartyjną opozycję, która w środę jako kontrkandydata dla McCarthy’ego wysunęła czarnoskórego kongresmana z Florydy Byrona Donaldsa. Tym samym po raz pierwszy w historii USA obie partie zgłosiły na stanowisko Afroamerykanów – kandydatem Demokratów jest nowy lider mniejszości Hakeem Jeffries z Nowego Jorku.
Donalds za każdym razem otrzymał ok. 20 głosów – odbierając je McCarthy’emu. Wysunięcie kandydatury przez Demokratów było zaś formalnym rytuałem, bo w praktyce kandydat mniejszości nie może zostać wybrany. Fakt, że w każdym głosowaniu Jeffries dostał wszystkie głosy posłów swej partii – i więcej niż McCarthy – był dobitnym piarowym sukcesem Demokratów, bo pokazywał, że partia jest zjednoczona. W przeciwieństwie do GOP.
Przewiduje się, że jeśli McCarthy będzie przegrywał kolejne głosowania, otrzymując w dodatku coraz mniej głosów, Republikanie zaczną go nakłaniać, żeby zrezygnował z dalszych starań. Za najbardziej prawdopodobnego alternatywnego kandydata GOP uchodzi kongresmen z Luizjany Steve Scalise. Jest znany jako zdecydowany, choć pragmatyczny konserwatysta. Zyskał najwięcej publicity jako ofiara zamachu – został postrzelony na boisku przez terrorystę i ledwo przeżył.
Podkast: Wybory do Kongresu USA. Nikt nie wygrał, Trump przegrał
Kryzys źle wróży: Republikanom i Stanom
Bezprecedensowy kryzys przywództwa w GOP wywołuje w partii popłoch. Jej stratedzy, jak Karl Rove i Newt Gingrich, ostrzegają, że sytuacja grozi chaosem, z którego korzystają tylko Demokraci (ich zdaniem Republikanie „dowodzą, że są niezdolni do rządzenia”). Nawet jeśli McCarthy zostanie w końcu wybrany – co jest coraz bardziej wątpliwe – wyrażone mu wotum nieufności źle rokuje dla ewentualnego sprawowania przez niego funkcji przewodniczącego Izby. To trzecie stanowisko w państwowej hierarchii – w razie nagłego odejścia (śmierci lub rezygnacji) prezydenta i wiceprezydenta to przewodniczący Izby (Speaker of the House) przejmuje stery rządów.
Niemożność objęcia urzędu przez McCarthy’ego oznacza wzrost wpływów ultrakonserwatystów republikańskich w nowym Kongresie, co może uniemożliwić jakąkolwiek współpracę z Demokratami i osiąganie konsensu w sprawie ustaw nawet korzystnych dla USA. Partia jest podzielona także wobec Trumpa. Przeciwni McCarthy’emu kongresmeni to w większości stronnicy byłego prezydenta, ale przede wszystkim zwolennicy skrajnych rozwiązań i nieustępliwości wobec administracji Bidena. Przewiduje się, że niezależnie od tego, kto ostatecznie zostanie przewodniczącym Izby Reprezentantów, mniejszościowa frakcja ultrasów w GOP będzie szantażować kierownictwo partii i domagać się ustępstw jako warunku poparcia dla rozmaitych inicjatyw legislacyjnych.
Kryzys w Izbie Reprezentantów hamuje poza tym normalne funkcjonowanie Kongresu. Dopóki nie zostanie wybrany przewodniczący, zwyczajowo nie można zaprzysiąc nowych członków Izby ani mianować szefów poszczególnych komisji, w tym zajmujących się budżetem kraju. Zapytany w środę, co sądzi o tej sytuacji, Joe Biden odpowiedział, że nie jest korzystna dla Ameryki. Zwłoka w wyborze przewodniczącego Izby – zauważają komentatorzy w USA – dostarcza propagandowego żeru dla dyktatur przedstawiających amerykańską demokrację w krzywym zwierciadle.
Czytaj też: Ameryka uratowała Ukrainę. Bije Rosję, a nawet Chiny