Ostrzał infrastruktury krytycznej był ostatniej doby dość anemiczny, na cele odpalono siedem pocisków skrzydlatych. Jedna trafiła w hotel w Kijowie, gdzie przebywali zagraniczni dziennikarze, jeden został ranny. Pocisk urwał cały róg budynku, ale reszta stoi. Kolejny spadł na boisko, na którym składowano dary dla ludności. Ponieważ nie ma innych doniesień o trafieniach, należy sądzić, że resztę zestrzelono. Rosjanie uruchomili też 15 irańskich dronów – Ukraińcy zniszczyli wszystkie. Niestety, przy pomocy wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych agresorzy ostrzelali też obiekty cywilne. Atakowali Chersoń, Kramatorsk, Zaporoże i Kupiańsk, czyli miasta w strefach przyfrontowych.
Mobiki nie znają wojskowego baletu
Rosjanie kontynuowali natarcia w pobliżu Swiatowego i Kreminnej, pod Sołedarem i nieszczęsnym, niemal już zrównanym z ziemią Bachmutem. Ukraińcy przyjęli bardziej defensywną taktykę w obliczu faktu, że najeźdźcy nie mają siły przebojowej i nie są w stanie przełamać ich obrony. Zanim piechota dobiegnie lub doczołga się do ukraińskich okopów, jest dziesiątkowana na tyle, że nie może posunąć się dalej.
Najwyraźniej rekruci nie zostali nauczeni współdziałania w natarciu z czołgami i nie znają żelaznej zasady dzielenia atakującego zgrupowania na pół, choćby na drużyny: gdy część piechurów się przemieszcza, druga zajmuje pozycje strzeleckie w różnych ukryciach albo leżąc plackiem na ziemi.