Świat

308. dzień wojny. Rosyjska potęga pancerna: wszystkomający T-14 zepsuł się nawet na pl. Czerwonym

T-14 Armata podczas próby tegorocznej parady w Moskwie T-14 Armata podczas próby tegorocznej parady w Moskwie Sergei Bobylev / TASS / Forum
W Ukrainie ma się niedługo pojawić najnowszy rosyjski czołg T-14 Armata. Rosyjscy blogerzy militarni rozpływają się z zachwytu – teraz zadamy Ukraińcom bobu! Jednak ten czołg to największa porażka rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego.

Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow w wywiadzie 27 grudnia powiedział, że Rosja będzie kontynuowała „operację specjalną” do czasu, aż rząd w Kijowie skapituluje. Notabene to dość charakterystyczne dla rosyjskiej władzy i jej czołowych oficjeli, że nie używają nazwy Ukraina. Mówią o „kijowskim reżimie”, o „faszystach” itd., ale konsekwentnie odmawiają Ukraińcom prawa do posiadania własnego państwa. I choć wspomina się czasem o negocjacjach, to jednak komuś z Moskwy zdarza się wyrwać, jaki jest naprawdę cel tej wojny – całkowity podbój Ukrainy. Co więc mamy negocjować z Rosją? To, na ile jednostek administracyjnych zostanie podzielona Noworosja utworzona na gruzach Ukrainy? Niektórzy uważają, że każda wojna kończy się porozumieniem pokojowym, które trzeba podpisać. Ale nie mają racji, bo nie każda. Czy ktoś kiedyś podpisał porozumienie pokojowe z Koreańską Republiką Ludowo-Demokratyczną po 1953 r.? Albo słyszeliście o jakimś traktacie pokojowym między Izraelem a Syrią po serii wojen z lat 1967–82? Poza tym traktat pokojowy podpisuje się po wojnie. A jaka tu wojna, ktoś kiedyś wypowiedział komuś wojnę? Formalnie nadal obowiązuje więc umowa białowieska podpisana 8 grudnia 1991 r., ratyfikowana przez Ukrainę, Rosję i Białoruś w ciągu kilku kolejnych dni.

Co tu więc podpisywać? Wystarczy więc trzymać się istniejących traktatów, i tyle. W tym świetle Ukraina jest od grudnia 1991 r. niepodległym państwem w granicach dawnej radzieckiej republiki Ukrainy, a dokładne wytyczanie granic trwało do wiosny 1992 r.

Reklama