299. dzień wojny. Zachodnie systemy przeciwlotnicze robią robotę. Rosjanie się chowają
Rosyjskie władze wszelkimi sposobami próbują pokazać, że „operacja specjalna” w Ukrainie idzie zgodnie z planem, choć oczywiście wcale tak nie jest. Przedwczoraj doszło do spotkania prezydenta Władimira Putina z ministrem obrony gen. armii Siergiejem Szojgu, szefem Sztabu Generalnego gen. armii Walerijem Gierasimowem oraz obecnym dowódcą „operacji specjalnej” gen. armii Siergiejem Surowikinem. Putin uważnie wysłuchał składanych mu meldunków. Wiadomo, kiedy gospodarz trzyma rękę na pulsie, wszystko musi iść dobrze.
Tymczasem Szojgu i Gierasimow pozostają na stanowiskach zapewne wyłącznie ze względów wizerunkowych – że niby wszystko jest tak, jak planowano. Są takie kraje, w których ze względów wizerunkowych trzyma się na stołkach wysokich oficerów po ciężkiej kompromitacji, by udawać, że się nic nie stało. Podejrzewam, że po blamażu rosyjskiej armii Putin najchętniej wysłałby obu w jakieś przepiękne, choć dość mroźne leśne okolice, by nie musieć na nich patrzeć.
Kagiebista naciska
19 grudnia biedny prezydent Rosji znów ma ciężkie spotkanie, tym razem z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką. Poczciwy kołchoźnik i były pogranicznik (1975–77) wije się jak wąż, by swoich żołnierzy do Ukrainy nie wysyłać, tymczasem przyjaciel kagiebista wciąż tak bardzo naciska... Notabene w ZSRR wojska ochrony granic też stanowiły część KGB, teoretycznie sami swoi, rozumieją się bez zbędnych słów. Zupełnie jak w pewnej parodii kpt. Klossa. Bohater odbiera telefon od słynnego Stierlitza, odkłada słuchawkę i myśli: „mam cię w dupie!”. A Stierlitz myśli na to: „ja ciebie też!