Obywatele innych Niemiec
Die Reichsbürger, obywatele innych Niemiec. Groźni fanatycy czy foliarze?
Tego w Republice Federalnej jeszcze nie było – zamach stanu. Rok temu w konspiracji powołali tajny gabinet, podzielili stanowiska, teraz planowali przejęcie władzy, nawet z użyciem siły. Siódmego grudnia uprzedziły ich policja i tajne służby. Autorzy planowanego puczu sami nazywają się Die Reichsbürger – Obywatele Rzeszy. Wprawdzie ta ostatnia już dawno odeszła do historii, ale nadal tkwi w ich głowach. Dla nich Republika Federalna Niemiec jest nielegalna. Więcej – w ogóle nie istnieje. Jest co najwyżej zwykłą firmą, GmbH, spółką z o.o. Powołują więc własne rządy, mają własnych kanclerzy, proklamują własne monarchie i tworzą własny porządek prawny. Dziecinada? Niezupełnie.
Jeszcze do niedawna władze Republiki Federalnej nie tyle lekceważyły, co przymykały oczy na te swoiste dziwactwa, nierzadko z pogranicza politycznego kabaretu. Mieściły się przecież w szerokim spektrum ekspresji obywatelskich wolności. Gadulstwo i ocierające się o psychiczne niezrównoważenie natręctwo Obywateli Rzeszy były nieszkodliwe. Nie naruszały publicznego porządku, co najwyżej wystawiały na ciężką próbę cierpliwość urzędników, którzy mieli z nimi do czynienia.
Odkąd jednak w 2016 r. niektórzy Reichsbürgerowie przeszli od słów do czynów, sięgając nawet po broń, sprawa stała się poważna. Pod lupę wziął ich Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, a niemieckie sądy, których Reichsbürgerowie oczywiście nie uznają, zaczęły posyłać ich za kratki. Realne kratki.
Obywatele i królowie
To historia m.in. 61-letniej Reichsbürgerin, „obywatelki Rzeszy” z Lüneburga, która nie uznaje RFN i jej instytucji, aktywistki ugrupowania Zjednoczone Narody i Plemiona, stawiającego sobie za cel zbudowanie odrębnego systemu państwowego na wzór starej Rzeszy – ugrupowania od marca 2020 r.