Najpierw strzelaj
Najpierw strzelaj, potem negocjuj. Putin gra na czas, Ukraina i Zachód też mogą
W tych nieheroicznych czasach już trudno sobie wyobrazić heroiczne zwycięstwo na polu walki. Owszem, ostatnie lata obfitują w wojny, ale niekoniecznie w dramatyczne zwycięstwa wojskowe. Współczesne konflikty, nazywane „misjami specjalnymi”, „interwencjami” czy „operacjami pokojowymi”, ciągną się niemiłosiernie, bez wyraźnego celu.
Takie były wojny bałkańskie, rozpoczęte jeszcze w latach 90. i tlące się do dzisiaj. Taka była również wojna w Afganistanie, zakończyła się pospiesznym wyjściem w sierpniu 2021 r. Amerykanów, którzy przez 20 lat nie byli nawet w stanie określić, o co im w tej „interwencji” chodziło.
Nikt już nawet nie potrafi wyobrazić sobie porządnej parady zwycięstwa. Od dłuższego czasu świat nie widział traktatu pokojowego lub konferencji pokojowej z prawdziwego zdarzenia. Konflikty kończą się za to zawieszeniem broni, długimi i często zrywanymi negocjacjami. Albo nie kończą wcale, tylko przechodzą w fazę zamrożenia. Nikt już nie wierzy w zwycięstwo, wszyscy debatują o pokoju i kompromisach.
Maskirowka z Zachodem
Stąd zapewne wynika niewiara w wojskowe rozstrzygnięcie wojny Ukrainy z Rosją. Od października wśród ekspertów i komentatorów dominuje przekonanie, że ta wojna musi się zakończyć negocjacjami i kompromisem. Przecież wszystkie wojny tak się kończą, nieprawdaż?
Takiemu myśleniu sprzyja maskirowka, jaką Kreml uprawia niemal od pierwszego dnia wojny. To stara, sowiecka specjalność polegająca na stosowaniu blefów i markowania zamiarów, by zwieść przeciwnika. Zgodnie z nią Rosjanie przystąpili do rozmów z Ukraińcami już trzy dni po rozpoczęciu wojny.
W białoruskim Homlu na przełomie lutego i marca odbyła się seria rozmów, które niby poświęcone były przerwaniu ognia, wymianie jeńców, ale w istocie służyły pokazaniu światu, że Rosjanie prowadzą negocjacje z pozycji siły.