Świat

Czy leci z nami Ameryka? Stan sił powietrznych USA powinien martwić Warszawę

Samoloty F-15 Eagle w bazie Kadena na japońskiej Okinawie Samoloty F-15 Eagle w bazie Kadena na japońskiej Okinawie Cover Images / Forum
Ciąg zdarzeń na linii Japonia–Alaska–Polska może nas skłaniać do pytania, jaką siłę prezentują dziś siły powietrzne USA, które muszą obsłużyć kilka potencjalnych pól konfliktów. Jaki związek z bezpieczeństwem Polski ma wycofanie myśliwców USA z bazy na Okinawie?

Amerykanie właśnie zaczęli likwidować stałą obecność 48 myśliwców F-15 Eagle w bazie Kadena na japońskiej Okinawie. Na tej najbardziej wysuniętej na zachód i południe z dużych wysp japońskiego archipelagu stacjonowały samoloty starszej generacji, pamiętające jeszcze lata 70. Do Japonii skierowano wówczas ulepszone wersje C i D.

Czytaj też: W czasie wojny Amerykanie kłócą się o samoloty

Trzeba się będzie podzielić

To drugie miejsce na świecie, gdzie na stałe stacjonują amerykańskie maszyny przewagi powietrznej – drugim jest angielska baza Lakenheath, która gości „europejskie” skrzydło myśliwsko-bombowe (przezbrajane obecnie z orłów na F-35). W kontekście azjatyckim ważniejsze jest to, że Okinawa i baza Kadena to dla sił powietrznych USA miejsce najbliższe Tajwanowi i najważniejsze w perspektywie potencjalnej konfrontacji zbrojnej z Chinami.

Między Tajwanem a Okinawą jest 500 km oceanu i kilka wysepek pozbawionych lotnisk. Do pokonania „dyktatu odległości” USA potrzebują tam samolotów o dużym zasięgu, takich jak F-15, dla których potrzeba mniej latających tankowców. Problem w tym, że Stany doprowadziły do powstania luki pokoleniowej w dziedzinie ciężkich myśliwców i nie mają czym trwale zastąpić wycofywanych maszyn.

Samo zużycie (samoloty z Okinawy mają o tysiąc godzin przekroczony dopuszczalny nalot) i wiek wycofywanych maszyn to niejedyne powody tej decyzji. Myśliwcami nie ma kto latać.

Reklama