261. dzień wojny. Rosjanie wieją z podkulonym ogonem. Niesamowite wieści z Chersonia
Zastrzeżenie: to doniesienia „na gorąco”, z różnorodnych źródeł, sporo pochodzi od rosyjskich „wojenkorów” (korespondentów wojennych) i samych żołnierzy piszących w mediach społecznościowych, głównie na Telegramie.
Będzie katastrofa militarna
Jeszcze wczoraj Rosjanie cofali się stopniowo w stronę Berysławia i Chersonia, gdzie organizowali przeprawy. Promy, barki i statki pasażerskie wiozły ludzi na drugi brzeg, co nie jest łatwe, bo Dniepr od Nowej Kachowki aż do ujścia ma liczne rozlewiska i bagniste brzegi. Płynie kilkoma korytami, więc pośrodku leżą długie łachy – wyspy z wąskimi kanałami między nimi. Trzeba poruszać się ostrożnie, by nie wejść na mieliznę, walcząc jednocześnie z nurtem. I cumować do miejsc, do których wiodą jakieś drogi.
Ewakuacja dużej liczby wojsk powoduje, że w rejonach załadunku i wyładunku robią się zatory. Pomału widać już bałagan. Znany korespondent Igor Dmitrijew donosi: „Piszą, że wśród rosyjskich wojskowych w Chersoniu wybuchła panika. Spokojnie przeprawić się nie da, bo siły Ukrainy wciąż uderzają w przeprawy. Nie było żadnych porozumień między stronami. Szykuje się militarna katastrofa. Dlatego plany na zimę trzeba skorygować. Całkiem możliwe, że Dniepr nie będzie trwałą linią obrony. (…) Ciekawi was, skąd mam informacje o panice? Nie z kanałów, ale od ludzi, których znam osobiście. O panice była mowa już po południu. Nawet na lewym brzegu panuje anarchia, sprzęt jest porzucany, opuszczane posterunki.