Najpierw kwestie semantyczne. Nazwa „amunicja krążąca” to kalka z angielskiego „loitering munitions”, czyli wręcz „wałęsająca się amunicja”. O co chodzi? Pocisk wysyła się w określony rejon, gdzie za pomocą kamery operator wyszukuje cel, a następnie kieruje go na niego. A więc na etapie „wałęsania się” aparat bezpilotowy fruwa tu i tam, a jego kamera zagląda w różne miejsca.
Drony kamikadze. „Boski wiatr”
Ponieważ nie przyjęła się ani „amunicja krążąca”, ani „wałęsająca się”, wymyślono inną nazwę. Coś w rodzaju „trutnia samobójcy”. Brzmi lepiej niż dron kamikadze, bo „drone” to po angielsku truteń, ten od pszczół, a kamikadze to pilot samobójca. Nazwy drone bardzo nie lubią zachodni fachowcy stosujący swoje „juejwi”, czyli UAV (Uninhabited Aerial Vehicle) – drone uznają za złośliwą kopię brytyjskiego Queen Bee (pszczoła królowa), jak określa się zdalnie sterowany aparat latający. Ale na Zachodzie truteń się przyjął. W wojsku używa się skrótu BAL (Bezpilotowy Aparat Latający) albo potocznego „bezpilotowca”.
Truteń to truteń, ale co to jest „kamikadze”? Po japońsku oznacza „boski wiatr”. Tak określano pilotów, którzy początkowo dobrowolnie, a potem pod przymusem wsiadali do uzbrojonego w ciężką bombę samolotu i uderzali w amerykańskie okręty wojenne całą maszyną. Trafienie w okręt bombą było trudne i wymagało powtórek; biokierowana bomba miała wielokrotnie większe szanse.