Świat

Zapomniane mocarstwo

Ameryka uratowała Ukrainę przed upadkiem. Bije Rosję, a nawet Chiny

Putin wydawał się naprawdę przejęty niedawno na spotkaniu z Xi Jinpingiem, któremu musiał się tłumaczyć, dlaczego jego potężna Rosja jeszcze nie pokonała Ukrainy. Putin wydawał się naprawdę przejęty niedawno na spotkaniu z Xi Jinpingiem, któremu musiał się tłumaczyć, dlaczego jego potężna Rosja jeszcze nie pokonała Ukrainy. Sputnik / Reuters / Forum
Gdyby Ameryka była tak słaba, jak jeszcze rok temu wieszczyli jej krytycy, Ukraińcy ponieśliby klęskę. A w tej wojnie Waszyngton bije nie tylko w Rosję, ale też pośrednio w Chiny.
Davis-Monthan Air Force Base – baza i składowisko Sił Powietrznych USA w okolicy Tucson w Arizonie.Getty Images Davis-Monthan Air Force Base – baza i składowisko Sił Powietrznych USA w okolicy Tucson w Arizonie.

Ameryka uratowała Ukrainę przed upadkiem. Bez jej politycznej i wojskowej mocy być może Ukraina byłaby zdolna bronić się przez miesiąc. Bez prezydenta Joe Bidena padłaby ofiarą europejskiego stuporu w obliczu kryzysu energetycznego. Bez amerykańskiej broni i amunicji otrzymałaby może trochę sprzętu postradzieckiego od Polski, Litwy i Estonii i przedłużyła swoją agonię. Ale ostatecznie by upadła.

Ameryka wsparła Ukrainę w zmaganiu z przeciwnikiem potężniejszym, bardziej okrutnym i nieskłonnym do negocjacji. Jak żadna z wojen ostatnich dekad obecne starcie nie ma odcieni moralnych: Moskwa jest bezprawnym agresorem, a Kijów się broni. Niuansów doszukują się tylko profesorowie stosunków międzynarodowych, tzw. realiści ofensywni, albo gwiazdy rocka i internetu.

Ci pierwsi twierdzą, że to Rosja została zmuszona do obrony przed ekspansją NATO. Ci drudzy, bezpretensjonalni pacyfiści, pragną pokoju kosztem Ukrainy. Profesor John Mearsheimer podaje rękę Elonowi Muskowi i obaj radzą Ukrainie, by się poddała i zaakceptowała los państwa „pomiędzy”, bo światu grozi jeszcze większa wojna.

Po końcu historii

Amerykańskie zaangażowanie w obronę Ukrainy zgodne jest z rolą, jaką Stany obrały dla siebie niemal od początku XX w. – herolda sprawiedliwości międzynarodowej, obrońcy demokracji i „dobroczynnego imperium”. W bardziej cynicznej interpretacji są to imperialne cele, które Ameryka realizuje poprzez skłanianie innych do przyjęcia swoich wzorców państwa. Czasem wyzwalając z opresji, a czasem samemu dokonując opresji. Zawsze w zgodzie z poczuciem misji, charakterystycznym dla państwa świadomie założonego przez grupę oświeconych mężczyzn w 1776 r.

Ten mesjanizm kazał Ameryce wejść do wojny w Europie w 1917 r. A kiedy na Starym Kontynencie zapanowały ideologie komunizmu i nazizmu, Ameryka odpowiedziała na nie demokracją, wolnością i wolnym rynkiem oraz ich instytucjami: ONZ, Bankiem Światowym i integracją europejską, która pod jej patronatem przybrała formę Unii Europejskiej.

Polityka 42.2022 (3385) z dnia 11.10.2022; Świat; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Zapomniane mocarstwo"
Reklama