Świat

Szczyt UE w Pradze. Ceny energii i niemiecka kość niezgody

Szczyt UE w Pradze. Na zdjęciu kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Holandii Marc Rutte i prezydent Francji Emmanuel Macron na Zamku Praskim. 7 października 2022 r. Szczyt UE w Pradze. Na zdjęciu kanclerz Niemiec Olaf Scholz, premier Holandii Marc Rutte i prezydent Francji Emmanuel Macron na Zamku Praskim. 7 października 2022 r. Leonhard Foeger / Forum
Inauguracja Europejskiej Wspólnoty Politycznej zakończyła się sukcesem. Nie ma jednak porozumienia w sprawie wspólnego zbijania cen energii. Część członków UE, w tym Polska, nie może pogodzić się z pomysłem Niemiec, które chcą wydać 200 mld euro na własny hamulec. Innych na to nie stać.

„Jesteśmy zdecydowanie przeciwni niszczeniu jednolitego rynku, a tak się stanie, gdy rząd Niemiec będzie dotował tylko swoje przedsiębiorstwa. Niemiecki egoizm musi być odłożony do szuflady” – mówił dziś w Pradze premier Mateusz Morawiecki. On atakował naszego zachodniego sąsiada najostrzej, ale pomysł nie podoba się także Francji, Włochom, Hiszpanii i części Komisji Europejskiej.

Czytaj też: Limit cenowy na ropę z Rosji. Ósmy pakiet sankcji przyjęty przez UE

Szczyt UE w Pradze. Niemiecka kość niezgody

Rząd Olafa Scholza zapowiedział bowiem pakiet energetyczny wart 200 mld euro, który ma finansować hamulec cen energii w Niemczech dla obywateli i przedsiębiorstw. Thierry Breton i Paolo Gentiloni, członkowie Komisji Europejskiej, skrytykowali ten pakiet jako ryzykowny dla spójności wspólnego rynku, bo dotowane w ten sposób niemieckie firmy stanowiłyby nierzetelną konkurencję dla tych działających w krajach, których nie stać na tak hojną pomoc. Kanclerz stara się odpierać krytykę, a otoczenie szefowej KE Ursuli von der Leyen przekonuje, że pomysł będzie prześwietlony pod kątem rygorystycznych unijnych reguł pomocy publicznej.

Breton i Gentiloni zaproponowali nowe instrumenty solidarnościowe dla całej Unii oparte na wspólnym zadłużeniu, czyli podobnie jak postpandemiczny Fundusz Odbudowy. Ale z kolei tak skrojonym funduszom pomocowym sprzeciwiają się Niemcy czy Holandia. Z kolei von der Leyen zapowiedziała po dzisiejszym szczycie w Pradze prace na rzecz nowych funduszy – tyle że na szybkie inwestycje w transformację energetyczną i uniezależnianie się od paliw kopalnych, a nie doraźne wsparcie w walce z cenami.

Czytaj też: Wojnę na Ukrainie wygrają Chiny

Pułapy cen na razie bez szans

Niemiecki hamulec budzi takie emocje, bo jednocześnie władze Niemiec, Holandii czy Danii opierają się pomysłowi wprowadzenia górnego pułapu cenowego na cały importowany gaz. „Za” jest ponad połowa krajów UE (Polska, Włochy, Belgia i Grecja zaproponowały w czwartek pułap w postaci widełek na gaz). „Potrzebujemy interwencji na rynku, bo nie możemy już płacić tych cen” – tłumaczył belgijski premier Alexander De Croo.

Polska i Włochy wytykają von der Leyen zbytnie wsłuchiwanie się w głos Berlina w tej sprawie. Co na to Komisja Europejska i jej szefowa? Przed szczytem obiecała konkretne propozycje co do cen gazu, w tym limitu cenowego, ale dziś nie wyjaśniła jednoznacznie, o jaki zakres interwencji może chodzić. Wiadomo, że KE preferuje widełki cenowe negocjowane z dostawcami, a nie ustalane dla wszystkich przez Brukselę. Podkreśla, że jeśli taki pułap okaże się za niski, zniechęci eksporterów gazu.

Czyli porozumienia nie ma, choć wydawało się przed szczytem, że przynajmniej zostanie wskazany jasny kierunek. Nic z tego. Szczegóły w sprawach energii mają być omawiane za dwa tygodnie na regularnym spotkaniu Rady Europejskiej w Brukseli.

Morawiecki ponawiał także apele do KE o interwencję na rynku zezwoleń na emisje CO2 (system ETS), które są składnikiem ceny energii. I choć postulaty w sprawie zamrożenia cen ETS na poziomie ponad dwa razy niższym od rynkowego nie mają szans, to czeski premier Fiala wskazywał, że Bruksela powinna może uwolnić rezerwy certyfikatów ETS, by zwiększyć ich podaż i w ten sposób zbić cenę.

Czytaj też: Jakie sankcje? Putina trzeba pokonać jego metodami

Szersza Europa

W czwartek zainaugurowano też Europejską Wspólnotę Polityczną (w Pradze był premier Ukrainy Denys Szmyhal, a prezydent Wołodymyr Zełenski łączył się online). Megaszczyt zgromadził przywódców 44 krajów „Europy od Azerbejdżanu po Islandię” i jest oceniany jako sukces jego pomysłodawcy prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Dzięki niemu można również mówić o pewnej odwilży w obciążonych pobrexitowymi sporami relacjach między brytyjską premier Liz Truss a unijną częścią Europy.

Z kolei przywódcy Azerbejdżanu i Armenii zgodzili się na przyjęcie unijnej misji, która miałaby pomóc w stabilizacji konfliktu granicznego. Takie szczyty mają odbywać się dwa razy na rok – następne w Mołdawii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

W Pradze nie ustalono szczegółów dalszej pomocy finansowej dla Kijowa. Pod koniec października w Berlinie ma się odbyć konferencja o odbudowie Ukrainy, gdzie mogą paść konkretniejsze deklaracje.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną