Świat

Nie histeryzować! Jak rosyjska propaganda tłumaczy porażki armii na froncie

Władimir Putin na telebimie. Transmisja ceremonii podpisania umów z czterema rzekomo anektowanymi obwodami Ukrainy, 30 września 2022 r. Władimir Putin na telebimie. Transmisja ceremonii podpisania umów z czterema rzekomo anektowanymi obwodami Ukrainy, 30 września 2022 r. Associated Press / East News
Po odbiciu Łymania przez Ukrainę poszła w ruch kremlowska propaganda. Putin milczał, bo udał się do szamanów. Inni dwoili się i troili, by wytłumaczyć porażkę Rosjan. A wtedy, cały na biało, wszedł jeszcze Elon Musk.

Rada Federacji, czyli izba wyższa parlamentu, ratyfikowała we wtorek traktaty o przyłączeniu do Rosji czterech okupowanych ukraińskich obwodów. W poniedziałek uczyniła to Duma, a dwa dni później pod umowami podpis złożył Putin. Zabór części suwerennego kraju łamie prawo międzynarodowe, do tego okazał się farsą. Kiedy w piątek 30 września, już po ceremonii podpisania dokumentów z władzami okupacyjnymi, Putin brał udział w okolicznościowym koncercie i śpiewał pod murami Kremla z Z-artystami hymn Rosji, a szefowa Russia Today Margarita Simonian – jak przyznała później w Kanale 1 – płakała ze wzruszenia, Telegram wpadł w histerię z powodu ciężkich strat rosyjskich wojsk pod Łymaniem.

Putin radzi się szamanów

Media społecznościowe huczały od dramatycznych wieści z kotła. Większość brzmiała jednoznacznie: „Przegraliśmy, straciliśmy kontrolę nad rosyjskim miastem”. Równie jasno wskazywano winnych: „Niezależnie od dowódców idiotów garnizon z Łymania to bohaterowie”. „Szkoda, że nie przyszli, nie przysłali posiłków... Szkoda Łymania!”. To parafraza utworu Borysa Griebienszczikowa, lidera kultowej grupy Akwarium. „Żal, podmoga nie priszła, podkreplienia nie prisłali. Nas ostałos’ tolko dwa. Nas s toboju najebali” (Szkoda, że wsparcie nie przyszło, wsparcia nie przysłali. Zostało nas dwóch. Nas w...!).

Kreml tymczasem milczał, a Putin wybrał się w weekend do „miejsc mocy” i na spotkanie z szamanami. W sobotę wypowiedzieli się z kolei przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow i Jewgienij Prigożin, „kucharz Putina” i założyciel Grupy Wagnera. Publicznie oskarżyli sztab generalny i resort obrony o utratę terytoriów. Kadyrow domagał się w dodatku sięgnięcia po broń jądrową. Na Telegramie postulował: „Należy podjąć bardziej drastyczne środki, ogłosić stan wojenny na terenach przygranicznych i użyć broni jądrowej o niskim natężeniu”. I dodał: „Wczoraj była parada w Iziumie, dziś flaga w Łymanie, a jutro co? Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie było źle”.

Czytaj też: Skąd to nagłe orędzie Putina? Ucieka do przodu

Bomba atomowa? Niech się boją!

Putin nie zabrał głosu, ale za pośrednictwem swego rzecznika Dmitrija Pieskowa przywołał czeczeńskiego lidera do porządku. Pieskow przypomniał mianowicie, że wszystkie podstawy do użycia broni jądrowej ściśle określa doktryna wojenna – podała Ria Nowosti. Czyli można po nią sięgnąć w odpowiedzi na atak z wykorzystaniem broni masowego rażenia przeciw Rosji lub jej sojusznikom. Jak donosi kanał „GeneralSVR”, scenariusz ten budzi sceptycyzm przede wszystkim w sztabie generalnym. Igor Striełkow vel Girkin, były pułkownik FSB, niedawno zaś komentował: „Jeśli broń jądrowa zostanie użyta na Ukrainie poza kontekstem wojny z całym NATO, będzie to gorsze niż zbrodnia – będzie to błąd”.

Niepokój zwykłych Rosjan próbował z kolei tonować Andriej Guruliew, deputowany Dumy, zwracając uwagę, że chodzi o odstraszanie wroga. „Pust’ bojatsa!” (niech się boją!) – wzywał w prime timie czołowego programu kremlowskiej propagandy „60 minut”.

Wróg u bram, to jasne, dlatego kremlowska propaganda robi wszystko, żeby wytłumaczyć Rosjanom przejściowość porażek na froncie, a przy okazji ich zmobilizować. Kocioł pod Łymaniem wzięto na tapet weekendowych wydań prokremlowskich programów Władimira Sołowiowa i Olgi Skabajewej. Sołowiow przyznał z grobową miną: „Tak, Łyman to wyzwanie. Napadnięto na nasze terytorium po przyłączeniu go do Rosji”. Jego gość Wadzim Gigin, politolog związany z reżimem Łukaszenki, przestrzegł: „Trzeba być przygotowanym na to, że na Łymanie się nie skończy”. Aleksandr Sosnowski, redaktor „World Economy”, racjonalizował: „Skąd ta histeria? Łyman to epizod, a nie przegrana wojna!”.

Czytaj też: Czy Putin weźmie Warszawę na cel?

Nie histeryzować, walczyć, wygrać

Nieprzejednana i żądna rozliczeń jest za to Margarita Simonian. W swoim autorskim wideoprogramie „Cz.T.D.” domagała się bezwzględnego pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców porażki o Krasnowo Liman (Czerwony Łyman, to sowiecka nazwa). „Każdy wypadek ma swoje imię, nazwisko i stopień” – Łazara Kaganowicza cytowała z kolei jednego ze współodpowiedzialnych za zbrodnię katyńską. „Najwyższy czas – dodała – poznać personalia osób odpowiadających za braki amunicji i złe rozpoznanie”. A następnie długo opowiadała o dowódcach Armii Czerwonej rozstrzelanych w 1941 r. z rozkazu Stalina za niedopełnienie obowiązków na froncie.

Jej misją jest jednak przede wszystkim punktowanie błędów popełnianych w czasie mobilizacji do służby. Krytykuje wojenkomaty, które – jak twierdzi – zajmują się „szemranym biznesem”. Wśród kremlowskich propagandystów kreuje się na obrończynię niesłusznie wezwanych na front. Dzięki bezpośrednim kontaktom z prokuraturą i przychylności państwowych instytucji „tysiące ludzi wraca właśnie do domów” – mówiła w sobotnim programie Sołowiowa. W taktyce Kremla dotyczącej fatalnie prowadzonej mobilizacji nie ukrywa się więc potknięć i wypaczeń. Władza ustami propagandystów przyznaje, że w tak wielkim projekcie, jakim jest przestawianie państwa na wojenne tory, błędy się zdarzają.

Jak mówił Sołowiow: „Rosja wchodzi właśnie w znacznie trudniejszą fazę. Wymaga od nas dyscypliny i świadomości, że odtąd wszystko podporządkowane jest frontowi i zadaniu dojścia do zwycięstwa. I najważniejsze – nie histeryzować. Mobilizacja wymaga czasu, więc w najbliższej przyszłości nie można oczekiwać dobrych wieści. Trzeba uzbroić się w silną wolę i strategiczną cierpliwość”.

Nadzieję na zwycięstwo widzi, co ciekawe, Białorusin. Rosyjska wojna ma swoją specyfikę – mówił cytowany wyżej Wadzim Gigin, przypominając, że zwykle rozwija się według tego samego scenariusza. Najpierw więc Rosjanie są nieprzygotowani i z reguły ponoszą porażki. Tak przebiegała wojna japońska, krymska i pierwsza światowa. Gdy jednak zaczynają współpracować władze i społeczeństwo, przychodzą wielkie historyczne zwycięstwa.

Czytaj też: Car jest sam. „Po Putinie nikt by nie płakał, jego otoczeniu też by ulżyło”

Elon Musk i koła u tesli

Światełko nadziei w ostatni poniedziałek wlał w serca Rosjan Elon Musk, który zamieścił na Twitterze sondę z warunkami pokoju. Do wyboru: ponowne „referenda” na okupowanych terytoriach, ale tym razem pod egidą ONZ; oddanie Krymu, „jak to było od 1783 r. do pomyłki Chruszczowa”; zapewnienie wody pitnej na Krymie i neutralność Ukrainy. Do poparcia propozycji Muska wzywali Z-patrioci. Pozytywnie odebrał je też Kreml, który uznał te pomysły za przejaw pokojowego poszukiwania wyjścia z sytuacji. Dmitrij Pieskow we wtorek 4 października zastrzegł jednak, że przedtem muszą zostać spełnione warunki Rosji.

Pomysły twórcy Tesli i założyciela SpaceX nie spodobały się w Kijowie i państwach zaangażowanych w pomoc zbrojną Ukrainie. O ich absurdalności mówił prezydent Litwy Gintas Nauseda: „Jeśli ktoś próbuje ukraść koło twojej tesli, nie staje się przez to prawowitym właścicielem samochodu ani jego kół. Nawet jeśli twierdzi, że koła i samochód za tym zagłosowały”. Kłopot nie polega na tym, że kremlowskie hasła naiwnie powiela jeden z najbogatszych ludzi na świecie, ale na tym, że głosi je właściciel firmy, która od początku wojny zapewnia dostęp do internetu na terytorium Ukrainy.

Takich wpadek wykorzystywanych przez Kreml jest więcej. Ostatnio z ust Marii Zacharowej nie schodzi np. Radosław Sikorski. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ pospieszną wypowiedź polskiego polityka bierze za dowód udziału Amerykanów w uszkodzeniu gazociągów Nord Stream. Podobnie jak ambasador Rosji przy ONZ wykorzystał go do oskarżenia USA o akt terrorystyczny. W ostatni poniedziałek Zacharowa na Telegramie jeszcze przypomniała: „Rosja nigdy nie użyła energii jako broni. Po prostu dostarczała Europie gaz. Nieprzerwanie. Od 50 lat”.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Świat

Trump bierze Biały Dom, u Harris nastroje minorowe. Dlaczego cud się nie zdarzył?

Donald Trump ponownie zostanie prezydentem USA, wygrał we wszystkich stanach swingujących. Republikanie przejmą poza tym większość w Senacie. Co zadecydowało o takim wyniku wyborów?

Tomasz Zalewski z Waszyngtonu
06.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną