Tęsknota za blondynką
Jimmie Åkesson nacjonalistą był od małego. Teraz będzie zmieniał Szwecję
Ma 43 lata i już przez trzecią część swojego życia rządzi partią Szwedzkich Demokratów. To szmat czasu. I kiedy patrzy się na jego zdjęcia z różnych okresów, widać zmianę stylu. Na początku Jimmie Åkesson nie pasował do salonów – z nadłamaną górną jedynką, w tanich okularach, z fatalną fryzurą i w źle dobranych garniturach, które co jakiś czas zamieniał na strój ludowy.
Teraz dress code lidera szwedzkich nacjonalistów jest bardziej wyrafinowany i oparty na kontrastach: drogie, dodające powagi oprawki okularów, nienaganne zęby i włosy skrupulatnie zaczesane do tyłu. Ale garnitury nadal nie leżą, a koszula bywa zamieniania na koszulkę z napisem „I love Sölvesborg”. To wioska na południu Szwecji, z której Åkesson pochodzi.
Ten styl ma pokazać wyborcom dwie rzeczy: że Jimmie Åkesson (tu krótka lekcja wymowy: Jimmi – długie „J”, żadne „Dż”, Łokeson) to poważny polityk i człowiek sukcesu, ale zarazem zwykły chłopak z prowincji. Na pytanie o ulubione dania odpowiada: pizza i hot dogi na stacjach benzynowych, gdzie jada w drodze na spotkania z wyborcami. Skromny sługa tych, którzy mu uwierzyli.
Brzydsza Szwecja
11 września w wyborach parlamentarnych jego partię poparł co piąty Szwed (20,5 proc. głosów). A więc już nie tylko tradycyjni wyborcy Szwedzkich Demokratów (SD), czyli nielubiący zglobalizowanego, wielokulturowego świata, sfrustrowani biali mężczyźni z małych miejscowości i wsi. Wśród przekonanych, że polityk tak skrajny jak Åkesson jest ratunkiem dla Szwecji, znaleźli się także wykształceni i zamożni mieszkańcy najbogatszych dzielnic miast – na luksusowym Östermalm w Sztokholmie na SD zagłosowało 11 proc. wyborców.
Wszyscy oni uznali, że człowiek zapewniający w spocie wyborczym niskim głosem z charakterystycznym skańskim „r”, że Szwecja, „dręczona wojnami gangów, grupowymi gwałtami oraz napaściami na emerytów”, tylko dzięki SD stanie się na powrót krainą szczęśliwości.