Świat

Pieniądze za praworządność. Bruksela chce zablokować Węgrom miliardy euro funduszy

Premier Węgier Viktor Orbán Premier Węgier Viktor Orbán EU2017EE Estonian Presidency / Flickr CC by 2.0
„Rządy Orbána przekształciły Węgry w system autokracji wyborczej” – ogłosili w środku tygodnia europosłowie. W niedzielę Komisja Europejska przyjęła wniosek o zawieszenie im dużej części funduszy w ramach reguły „pieniądze za praworządność”. To pierwsza tego typu decyzja w historii. Czy Orbán uratuje pieniądze?

Dlaczego Bruksela przykręciła śrubę właśnie teraz? „Wśród ekspertów umacnia się konsensus, że Węgry nie są już demokracją”, a kraj rządzony przez Viktora Orbána stał się „hybrydowym systemem autokracji wyborczej” – uznał w czwartek w specjalnej rezolucji Parlament Europejski. Poparło ją 433 europosłów, 123 było przeciw, 28 wstrzymało się od głosu.

„Na Węgrzech nie są respektowane podstawowe wartości, na które państwa Unii zgodziły się, by przezwyciężyć despotyzm, wojnę, system państwa strachu” – przekonywał podczas debaty niemiecki zielony Daniel Freund. Balazs Hidveghi z Fideszu oskarżył krytyków Orbána o „kampanie oszczerstw”. Bronili go też europosłowie Zjednoczonej Prawicy. „Uznajecie, że jeżeli demokratyczny wybór wam się nie podoba, to na te »niedemokratyczne« władze trzeba nakładać sankcje tak długo, aż ludzie wybiorą właściwie władze” – przekonywał m.in. Patryk Jaki.

Czytaj też: „Męczarnia”. Jak Bruksela radzi sobie z pisowską władzą

Węgry mogą stracić 7,5 mld euro

Parlament Europejski od lat krytykuje Komisję Europejską oraz Radę UE (ministrowie 27 krajów Unii) za bierność wobec poczynań Orbána. Jednak pojawiały się pogłoski, że w ten weekend KE zdecyduje się przyjąć oficjalny wniosek o zawieszenie części funduszy dla Węgier w ramach procedury „pieniądze za praworządność”. I tak się stało.

Komisarz ds. budżetu Johannes Hahn uprzedzał w lipcu Budapeszt, że może chodzić o zablokowanie dostępu do nawet 70 proc. z trzech programów operacyjnych z polityki spójności. W Brukseli trwały od jakiegoś czasu dyskusje nad ewentualnym zmniejszeniem tej kwoty. Rząd Orbána w ostatnich kilkunastu dniach obiecał bowiem reformy antykorupcyjne, więc ewentualne rozwodnienie ostrzeżeń miałoby być sygnałem, że KE docenia deklarowaną gotowość do pospiesznych ustępstw.

Ostatecznie Bruksela wnioskuje o zawieszenie 65 proc. funduszy, co przekłada się na 7,5 mld euro przewidzianych dla Węgier w najbliższej siedmiolatce.

Czytaj też: Rozwód z Orbánem. Niemcy schowali parasol ochronny

Czy Orbán uratuje pieniądze?

Dzisiejszy wniosek, na który Bruksela miała czas (zgodnie z procedurą) do połowy przyszłego tygodnia, jeszcze nie oznacza realnych cięć i strat (oprócz reakcji inwestorów ruchów kursu forinta). Musi być bowiem zatwierdzony przez Radę UE głosami co najmniej 15 z 27 państw, które gromadzą co najmniej 65 proc. ludności Unii.

Kraje będą mieć na to głosowanie do trzech miesięcy, ale Komisja Europejska – wedle naszych rozmówców – zamierza uprzedzić Radę UE, by przedtem sprawdziła, czy Budapeszt wywiązał się z obietnic. Jeśli Orbán dotrzyma słowa, Bruksela może zacząć zniechęcać do poparcia jej własnego wniosku. Węgierski minister Tibor Navracsics (były komisarz UE), który obecnie odpowiada za fundusze, zapowiedział, że rząd Orbána w przyszłym tygodniu zaproponuje 17 projektów, które mają zaspokoić wymagania Brukseli.

Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu w listopadzie 2021 roku wysłał także do władz Polski pismo, w którym chciał wyjaśnień ws. lekceważenia pierwszeństwa prawa UE oraz upolitycznienia prokuratury i związanych z tym zagrożeń. Było to działanie w ramach procedury przewidzianych w regule „pieniądze za praworządność”. „W przypadku Polski nie dostrzegliśmy wystarczająco bezpośredniego związku między problemami sądownictwa i zagrożeniami dla funduszy UE. A zatem kwestią niezależności sądownictwa możemy zajmować się za pomocą innych narzędzi” – tłumaczy Hahn. Przypomniał lutowy wyrok TS UE o przepisach „pieniądze za praworządność”, który wyraźnie mówi o wymogu bezpośredniego zagrożenia braków praworządnościowych dla unijnych pieniędzy.

Czytaj też: Orbán potępia wojnę i... dalej wspiera Putina

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną