Wstąpiła na tron w 1952 r. jako 25-letnia kobieta bez formalnego wykształcenia i dłuższego przygotowania. Mimo to z niezwykłą powagą i poczuciem obowiązku przystąpiła do pełnienia swej trudnej roli. Wcześniej na męża wybrała przystojnego, choć ubogiego księcia Grecji i Danii. W dużej mierze wybór ten był jej własny, lecz wymagał aprobaty rządu na podstawie stosowanej do dziś (niewiele zmienionej) ustawy o małżeństwach królewskich z 1772 r.
Filip towarzyszył jej przez 73 lata małżeństwa, choć w późniejszym okresie życia całymi tygodniami mieszkał osobno. Dochowała się czworga dzieci, ośmiorga wnucząt i dziesięciorga prawnucząt, w większości z tytułami arystokratycznymi. Zapewne głównym powodem jej popularności było samo trwanie, potrzebny ludziom element stałości: wszystko wokół się tak szybko zmienia, polityka, rządy, obyczaje, technologia – a ona jest i gwarantuje spokój.
Kryzys monarchii
Była wierna obowiązkom wierności, klasy i stylu prawdziwej arystokracji, wymagającego opanowania emocji. Ten styl pasował do okresu powojennego i protestanckiego wychowania, a także imperialnej tradycji Kiplinga, który nakazywał triumf i tragedię przyjmować z tą samą niewzruszoną miną, by nie okazać żadnej słabości. Ataki tabloidów, czasem chamskie, na rodzinę przyjmowała ze stoickim spokojem. I nigdy nie okazała żadnej emocji, nawet w chwilach narodowych kryzysów. Podobno tylko raz uroniła łzę, kiedy wycofano ze służby królewski jacht „Britannia”.
Ojciec angielskiego konstytucjonalizmu, zarazem założyciel tygodnika „The Economist”, Walter Bagehot nalegał, by nie dociekać prerogatyw monarchy i skupić uwagę na „elementach teatralnych”, czyli tym, czego z „dziecięcą naiwnością” oczekuje jego zdaniem lud.