Dekret o zwiększeniu stanów wojska o 137 tys. mimo wszystko mówi nam niewiele. Siły zbrojne Rosji liczą 1 014 000 ludzi, a ma ich być 1 151 000. Pod względem liczebności wciąż są na piątym miejscu na świecie po Chińskiej Republice Ludowej – 2 185 000, Indiach – 1 455 550, Stanach Zjednoczonych – 1 388 100, Koreańskiej Republice Ludowo-Demokratycznej – 1 280 000. Co ciekawe, na szóstym miejscu jest Pakistan – 654 tys., a na siódmym Iran – 640 tys.
Trzeba jednak pamiętać, że sama liczebność armii nie decyduje o jej sile ani potencjale. Biorąc pod uwagę możliwości bojowe, określane czysto technicznie, Rosję można uplasować na trzecim miejscu po USA i ChRL. Co prawda z lubością mówi się o „drugiej armii świata”, bo to fajnie brzmi, ale pod względem nowoczesności Chiny są zdecydowanie górą. Mają np. więcej satelitów wojskowych, setkę trudno wykrywalnych samolotów stealth (Rosjanie wcale) i chmarę bezpilotowców. W dziedzinie skomputeryzowania procesów dowodzenia i kierowania są daleko, daleko przed Rosją. Liczbą czołgów i dział samobieżnych też jej nie ustępują, a poza tym dbają o swój sprzęt.
Rosja ma nawet wojska rurowe
Struktura rosyjskiej armii też jest bardzo ciekawa. Sami popatrzcie: skoro mają milion ludzi odzianych w mundury, to dlaczego w Ukrainie walczy z tego jedna piąta, w dodatku nie są to wszystkie dostępne im siły wojsk lądowych? Dlatego, że z całego tego miliona w wojskach lądowych służy 280 tys.