Obie strony konfliktu nadal się oskarżają o ostrzeliwanie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej. To, że Rosjanie chcą sprowokować ukraiński ogień na elektrownię, to oczywiste. Ale Ukraińcy nie są aż tak głupi i mimo ponawianych ataków, nie odpowiadają ogniem. Rosjanie dla odmiany postawili 11 km od elektrowni pojedyncze działo 2S7 Pion, które tkwi tam, diabli wiedzą po co. Jest to potężna haubica samobieżna kal. 203 mm na podwoziu gąsienicowym. Takie działa ustawia się na pozycjach w pobliżu frontu bateriami (po sześć), a baterie te w ramach dywizjonu nie stoją daleko od siebie. Dywizjon to coś nierozerwalnego, niepodzielnego, zawsze używany jest w całości. Ale jedno działo? Stojące ni w pięć, ni w dziewięć? Zapewne z dość dobrze wyszkoloną obsługą. Jesteśmy przekonani, że służy ono do owych prowokacji, by móc oskarżać Ukraińców o ostrzał elektrowni.
Powstrzymanie się od określonego działania paradoksalnie przynosi czasem więcej korzyści niż jego podejmowanie. To, że z okolic, a być może nawet z samego terenu elektrowni, ostrzeliwany jest nieodległy Nikopol i mniej znane miasteczko Marganiec, powoduje, że giną ukraińscy cywile, a ukraińskie wojsko nic nie może zrobić, bo przecież nie zaatakuje tych wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, które ustawiono na terenie elektrowni czy tuż obok niej. Jedyne pociski, jakie w okolicy elektrowni spadają, pochodzą zapewne z tego pojedynczego rosyjskiego piona, stojącego sobie samotnie w optymalnej odległości, a filmy pokazujące trafienia mają udowodnić ukraiński ostrzał.