Wydarzeniem dnia był we wtorek atak na lotnisko Saki. Polskie media piszą czasem o Nowofiedorowce, bo lotnisko leży obok tej wsi. Używajmy jednak prawidłowych nazw. Saki to bardzo znana baza lotnictwa morskiego ZSRR i Rosji i to ona była celem. Na tej samej zasadzie możemy mówić o bazach Teodory, Smardzko czy Janów w Polsce – proponowałbym raczej Łask, Świdwin i Mińsk Mazowiecki.
Co się w Sakach dokładnie stało, ciężko powiedzieć. W sieci pojawił się film zniszczonego bombowca Su-24M, raczej nieprawdziwy, bo stacjonujący tu 43. Sewastopolski Pułk Morskiego Lotnictwa Szturmowego zdążył się przezbroić na Su-34. Seria wybuchów była bardzo potężna, potem nastąpił pożar, szkody muszą więc być. Rosyjskie ministerstwo obrony oświadczyło, że eksplozja magazynowanej tam amunicji nastąpiła wskutek naruszenia przepisów. Też mi nowość, rosyjskie niedbalstwo wysadzi kiedyś ziemię w powietrze, na razie okresowo wybuchają jednak składy amunicji, a czasem i okręty floty. Rosja dodaje, że nie było żadnych ofiar. Co prawda ministerstwo zdrowia mówi o sześciu rannych pracownikach cywilnych, więc coś im się nie zgadza. Z drugiej strony, kto w resorcie obrony Rosji przejmowałby się cywilami?
Najciekawsze, że do ataku nie przyznaje się Ukraina, która oficjalnie nie ma jeszcze pocisków takiego zasięgu. Ale to jasne, że wyjaśnienia są dwa. Albo Ukraina dokończyła prace rozwojowe nad własnym pociskiem balistycznym Grim-2, powstającym w zakładach Jużmasz w Dnieprze, w czym raczej nie przeszkodziło zniszczenie płotu przy placówce przez jedyny rosyjski pocisk, jaki tu trafił, albo te