Władimir Putin ocenił niedawno, że coca-cola to sama chemia. A dużo zdrowszy jest iwan czaj, czyli napar z wierzbówki kiprzycy. „Zaraz wydam polecanie ministrowi rolnictwa, by wspierał produkcję tego tradycyjnego rosyjskiego napoju” – oznajmił podczas wystąpienia na sympozjum „Solidne idee na nowe czasy”.
Jeśli herbatka z wierzbówki kiprzycy ma rzeczywiście zastąpić Rosjanom colę, trzeba działać szybko, bo koncern The Coca-Cola Company właśnie wycofuje się z Rosji. Na sklepowych półkach zostały ostatnie zapasy z magazynów, więcej dostaw nie będzie.
Brat z Chin
Lojalni wobec władz dziennikarze już zajęli się popularyzowaniem ulubionego napoju Putina. Okazało się, że producentem iwan czaju jest np. Ibrahim Cabrero, syn kubańskiego dyplomaty, który osiedlił się na rosyjskiej wsi. „Możemy napoić iwan czajem cały świat” – pochwalił się Cabrero reporterce „Komsomolskiej Prawdy”, dodając, że przebiera w zagranicznych kontrahentach.
Cola żegna się z Rosją po 34 latach. Rozpoczęcie produkcji napoju w moskiewskim browarze – 1988, pierwszy billboard reklamowy na placu Puszkina – 1989, pierwsza cola wypita w moskiewskim McDonaldzie – 1990 r. Cola towarzyszyła Rosjanom w drodze od pogrążonego w zimnej wojnie Związku Radzieckiego do Rosji, która szukała demokracji i przyjaźni z Zachodem.
Teraz trwa podróż w odwrotnym kierunku. Cola znów staje się symbolem zgniłego kapitalizmu, „imperializmem w płynie”. Marsz ku ZSRR potwierdzają najnowsze badania opinii publicznej niezależnego Centrum Lewady. Socjologowie pytali, kogo zwykli Rosjanie uważają za przyjaciół, a kogo za wrogów.
Na pierwszym miejscu wśród krajów przyjacielskich jest Białoruś – wskazało ją 72 proc.