164. dzień wojny. Bombowce ładne, ale bezużyteczne. Rosyjski latający cyrk Monty Pythona
Wiadomością dnia jest ostrzelanie z zestawów BM-21 Grad, najprawdopodobniej przez samych Rosjan (obie strony oskarżają się wzajemnie o ostrzał), transformatorów elektrycznych wysokiego napięcia (330 000 V) przy Zaporoskiej Elektrowni Atomowej, co oznacza brak zasilania pomp układu chłodzenia reaktorów atomowych. Uszkodzenie stacji azotowo-tlenowej uniemożliwia też usuwanie tleniu z przestrzeni reaktorowej i zastępowanie go azotem, co może grozić pożarem we wnętrzu reaktora. Na szczęście reaktory wodno-ciśnieniowe WWER-1000 wspomnianej elektrowni, odmienne od czarnobylskich lekkowodnych, i wrzący reaktor atomowy z moderatorem grafitowym RBMK są znacznie bardziej stabilne, a ponadto umieszczono je w specjalnych obudowach ochronnych, jak te w Fukuszimie. Mimo wszystko sytuacja jest poważna i jeden z bloków trzeba było wyłączyć.
To, jak Rosjanie postępują z elektrownią, z której zrobili sobie magazyn sprzętu i w której wszędzie kręcą się żołnierze, w tym również w tzw. strefach brudnych, gdzie z pewnością zbiorą określoną dawkę promieniowania radioaktywnego, świadczy o ich skrajnej nieodpowiedzialności.
Czytaj też: Ukraina ruszyła na Chersoń. Teraz może się Rosji odgryźć
Na frontach bez większych zmian
Pod Iziumem rosyjska artyleria ostrzeliwała pozycje, które zostały niedawno zdobyte przez Ukraińców, ale Rosjanie na kontratak się nie zdobyli. Chyba opadli z sił. Nie chce im się już kontratakować, wiedzą, że nie mają szans. Oszczędzają siły na obronę. Z kolei na wschodzie, pod Siewierskiem, jedyne, na co było stać Rosjan, to zorganizowanie wymiany ognia z broni strzeleckiej i niezbyt silny, nękający ostrzał artyleryjski.