Łysyczańsk jest pomału otaczany z trzech kierunków. Rosyjskie wojska szły od południa, od strony miejscowości Wrubiwka, leżącej nieco na zachód od zajętych niedawno Wzgórz Hirskich. Natarcie ma uzupełnić atak od południowego wschodu, prowadzony wzdłuż Dońca. Co gorsza, Rosjanie przeprawili się przez rzekę w rejonie miejscowości Prywillja – wybrali pętelkę, kiedy Doniec nie tylko zmienia kierunek z „na wschód” na „na południe”, ale koryto tworzy tu charakterystyczną „omegę”. To idealne miejsce, bo naokoło stoją rosyjskie wojska gotowe wspierać desant ogniem, ostrzeliwując obrońców z obu boków. To nie jest dobry znak, widać, że rosyjscy dowódcy powolutku odrabiają lekcje. Przynajmniej planują działania częściej „z głową”, choć oczywiście nie są w stanie wyeliminować wszystkich plag swojej armii.
W rejonie Bachmutu silne rosyjskie natarcie przyniosło marginalne zyski terenowe ok. 15 km od miasta, w kierunku na południowy wschód. Nadal nie udało się natomiast przekroczyć szosy Bachmut–Łysyczańsk, która i tak jest wyłączona z użycia z powodu nieustannego ostrzału. Zapewne wygląda jak ser szwajcarski z dziurami i lejami nie do pokonania przez samochód.
Czytaj też: Bayraktar to wyjątkowy dron. Dla Rosjan jest jak namolna mucha
Powstanie gubernia donbaska?
Pod Iziumem natomiast ciężkie walki ponownie toczą się w rejonie wsi Bohorodyczne i Kransopole, czyli wzdłuż głównej szosy Izium–Słowiańsk.