Dzień wcześniej w Pokrowie, kolonii karnej, gdzie dotychczas osadzony był „wróg numer jeden Władimira Putina”, pojawił się Leonid Wołkow, adwokat opozycjonisty. Najpierw zatrzymano go na posterunku, potem kazano kilka godzin czekać, by wreszcie ogłosić: „Nie ma takiego skazańca”.
Władze nie poinformowały krewnych ani jego obrońców, co dzieje się z więźniem. Prawnicy podejrzewali, że Nawalny właśnie odbywa tzw. etap, czyli jest przewożony do innej kolonii. Obawiali się, czy w czasie transportu nie okaże się, że zginął podczas próby ucieczki, przytrafił mu się śmiertelny wypadek lub targnął się na swoje życie.
Więzienie w więzieniu dla Nawalnego
„Problem z przeniesieniem do innej kolonii polega nie tylko na tym, że jest ona o wiele straszniejsza. Przez cały czas nie wiemy, gdzie jest Aleksiej, pozostaje sam na sam z systemem, który już próbował go zabić. Dlatego teraz głównym zadaniem jest jak najszybsze odnalezienie go” – w dniu zniknięcia Nawalnego pisała na kanale Telegram jego rzeczniczka Kira Jarmuż.
Przeniesienie z kolonii karnej w Pokrowie, gdzie odbywał karę w sprawie „Yves Rocher”, to efekt nowego wyroku skazującego Nawalnego na 10 lat więzienia za „oszustwo i znieważenie sędziego”. Wydała go pod koniec marca sędzia Margarita Kotowa, która wcześniej awansowała do moskiewskiego sądu miejskiego, a podczas procesu odbierała telefony z Kremla. Adwokaci złożyli apelację, lecz 24 maja została ona odrzucona.
Już na początku maja Nawalny zaczął podejrzewać, że zostanie przeniesiony w głąb Rosji. Pisał wówczas na swoim Telegramie: „Mój wyrok jeszcze się nie uprawomocnił, ale więźniowie z kolonii o zaostrzonym rygorze Mieliechowo piszą, że zakładają dla mnie »więzienie w więzieniu«. Mówią, że jak się wpisze to w Google, to znajdą się tam opowieści skazańców o tym, jak wyrywają sobie paznokcie”.
Czytaj też: Co naprawdę przydarzyło się Nawalnemu?
Miejsce, które słynie z tortur
Kolonia karna nr 6 o zaostrzonym rygorze we wsi Mieliechowo w rejonie kowrowskim znajduje się w tym samym co Pokrowo obwodzie włodzimierskim, jest jednak oddalona o kolejne 150 km na wschód. Zasadnicza różnica między koloniami jest taka, że miejsce, w które trafił właśnie Nawalny, słynie z tortur. To zakład, o którym rozpisywały się rosyjskie gazety, nie tylko opozycyjne. O zabójstwach więźniów, torturach i gwałtach, a także samookaleczeniach i samobójstwach. A wszystko za przyzwoleniem władz, dzięki przymykaniu oczu i tuszowaniu przestępstw funkcjonariuszy służby więziennej.
Pod koniec lipca 2018 r. „Nowaja Gazieta” opublikowała historię Gora Owakimjana. Podczas jednej z rozmów z rodziną więzień poskarżył się, że jest torturowany przez funkcjonariuszy za odmowę współpracy z nimi. Zaniepokojona rodzina najpierw próbowała dowiedzieć się o stan krewnego w administracji, lecz po kilku dniach zbywania ich Owakimjanowie zdecydowali pojawić się w Mieliechowie osobiście z prawnikiem. Okazało się, że ich syn nie żyje, przyjechali jednak ostatniego dnia, w którym mogli odebrać zwłoki. 24 godz. później dostałyby status „nieodebrane”, zostały skremowane, a wraz z nimi dowody zbrodni i próby jej tuszowania.
W akcie zgonu lekarz więzienny wpisał jako przyczynę śmierci zapalenie płuc. Okazało się jednak, że ciało Owakimjana nosiło ślady tortur. „Nakręciliśmy film w kostnicy miejskiej. Pod pachą miał ślady paralizatora, połamane palce u rąk i nóg, uszkodzone genitalia, ogromny krwiak na udzie, czarną pręgę w dolnej części pleców, ślady paralizatora na pośladkach” – opowiadała dziennikarzom Anja, siostra ofiary.
W ubiegłym roku portal Mediazona opublikował list Iwana Fomina, innego więźnia Mieliechowa, w którym opisywał, jak władze kolonii zmusiły go do udziału w pobiciu Owakimjana. Fomin ze szczegółami opisywał też inne przestępstwa, których dopuszczali się funkcjonariusze lub współwięźniowie. Gwałty łopatą. Pobicia. Przymuszanie do rezygnacji z adwokata. Zmuszanie do przyjęcia prawosławia, choć Owakimjan przed pójściem do więzienia przeszedł na islam. Fomin potwierdził, że więźniom Mieliechowa szczególnie często przytrafiają się samobójstwa. Nawet gdy – jak Ajub Tuntujew w 2019 r. – składają skargę na tortury do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Wszystkie te praktyki potwierdza Władimir Perewerzin, były dyrektor Jukosu, współpracownik Michaiła Chodorkowskiego, który po aresztowaniu w 2004 r. wyrok odsiadywał właśnie w mieliechowskiej kolonii. Według niego władza w „zonie” znajduje się w rękach więźniów, którzy są kontrolowani przez administrację kolonii. Wieczorami reszta jest bita i poniewierana w celach. „Dostałem tam porządne lanie” – wspomina Perewerzin.
Czytaj też: Przyszło nam tu żyć. Ciemne strony Rosji
Władza nie widzi problemu
Zupełnie inny obraz kolonii przedstawiają władze. Federalna Służba Więzienna chwali się, że kolonia nr 6 w Mieliechowie jest jedną z najlepszych w obwodzie włodzimierskim. Może w niej odbywać karę 15 tys. osadzonych. Posiada klub, bibliotekę, węzeł sanitarny oraz ośrodek szkoleniowo-doradczy, gdzie więźniowie mogą odpłatnie kształcić się zawodowo. Aleksiej Nawalny – jak informuje administracja kolonii – może zaangażować się w aktywność chóru pieśni patriotycznych, konkursy poświęcone „operacji specjalnej”, szyć mundury dla pracowników MSW, a także uczestniczyć w nabożeństwach i spowiadać się w kaplicy ku czci błogosławionego księcia Aleksandra Newskiego. Wszystko jednak po kwarantannie, która jest obowiązkowa po „etapie”.
Według danych Departamentu Federalnej Służby Więziennej w Mieliechowie regularnie organizowane są konkursy dla więźniów – plastyczne oraz recytatorskie. 9 maja składano kwiaty przy fontannie „Zwycięstwo” na terenie kolonii, a pod koniec miesiąca więźniowie mogli obejrzeć gościnny spektakl Akademickiego Teatru Dramatycznego we Władimirze – sztukę „Zbrodnia i kara” na podstawie powieści Dostojewskiego.
Oficjalnie władze będą więc twierdzić, że Nawalny trafił prawie do kurortu wczasowego. A po ewentualnej krytyce ze strony jego adwokatów pojawią się tam pseudoobrońcy praw człowieka, którzy będą przekonywać, że absolutnie wszystko jest w porządku – na antenie Nowoje Wremia ostrzegała Olga Romanowa, założycielka organizacji „Siedząca Rosja”.
Czytaj też: Jak Nawalny ośmieszył Putina
Życie w rękach innych, w tym Putina
W rzeczywistości dostęp do Nawalnego będzie w Mieliechowie jeszcze bardziej utrudniony niż w Pokrowie. Z prozaicznego powodu: kolonia nr 6 zlokalizowana jest w niedostępnej części obwodu włodzimierskiego. Wokół są wyłącznie inne „zony” i bagna. Ponadto „zmieni się harmonogram wizyt Nawalnego, odbierania paczek i przesyłek” – mówiła też Romanowa. Wizyty będą odbywać się rzadziej, na przykład raz na pół roku. To samo dotyczy wizyt krótkoterminowych – one również będą znacznie rzadsze. Będzie też mniej możliwości otrzymywania paczek.
Obrońcy praw człowieka są zgodni, że choć rozgłos uratował Nawalnego w kolonii w Pokrowie, może być o to trudniej w Mieliechowie. Jego życie zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od woli Putina. Następnie podejścia władz kolonii. To one mogą nie dopuścić do tortur, śmiertelnego pobicia czy innego „zapalenia płuc”, jakie mogłyby spotkać Nawalnego w takim miejscu. Najmniej jednak od samego Aleksieja. Nie ma złudzeń, że przywódcy antyputinowskiej opozycji można zrobić w dowolnej chwili wszystko, zwłaszcza w Mieliechowie.
Czytaj też: Miły świat się skończył. Tej wojny nikt nie może przegrać ani wygrać