Komentatorzy jak mantrę powtarzają, że Rosja już przegrała, bo nie zrealizowała swoich celów, nie utworzyła Noworosji z Ukrainą jako jej pokrewną krainą. Ukraina nie jest bowiem żadną pokrewną krainą, poszła własną drogą ku demokracji, praworządności, wolnemu rynkowi, którym nie rządzi sponsorowana przez państwo mafia. Tymczasem świat patrzy na Rosję z niedowierzaniem i przerażeniem.
Rosyjski skansen na froncie
Ale nie do końca. Wiele państw chciało ją cywilizować, kupując to i owo, głównie surowce energetyczne, i posyłając do Moskwy swoje firmy, które mozolnie ciułały zarobione pieniądze. I wszystko było fajnie. Aż Rosja zaatakowała Ukrainę, która zamiast dać się podbić i pozwolić, by po zrobieniu kilku groźnych min państwa zachodniej Europy znów podjęły handel z bandytą, broni się jak lew. Zachód musi na to patrzeć i głupio mu przyznać, że to wszystko sponsorował, płacił ludziom, którzy gwałcą dzieci. Prezydent Macron nadal powtarza, by herszta tej brutalnej bandy tak całkiem nie upokarzać...
Tymczasem jeśli Ukraina nie wygra tej wojny, to ruski mir przyjdzie i do nich, i do Berlina jak w 1945 r., tylko zamiast zegarków i biżuterii żołnierze będą wynosić elektronikę i sprzęt AGD z bogatych domów, załatwiając się do wanny z hydromasażem.
Dlaczego o tym piszę? Bo obawiam się tego, co będzie dalej. Kiedy zobaczyłem wczoraj transport czołgów T-62, najpierw uśmiechnąłem się i zatarłem ręce z radości – Rosjanie gonią resztkami sił i wysyłają sprzęt, który powinien stać w muzeum, robią z frontu skansen.