Świat

Derusyfikacja Ukrainy. Lecą głowy Lenina i sowieckich „przyjaciół”

Demontaż komunistycznego pomnika Przyjaźni Narodów w Kijowie, 26 kwietnia 2022 r. Demontaż komunistycznego pomnika Przyjaźni Narodów w Kijowie, 26 kwietnia 2022 r. Jakub Kamiński / East News
Czy stołeczna ulica może nosić nazwę „Moskiewska”? Czy może istnieć „plac Amurski”? Pomniki przyjaźni z okupantem? Ukraińcy tego nie chcą. Nie chcą niczego, co przypomina lub czci Rosję. Przyszedł czas innych bohaterów.

Ukraińcy przystąpili do derusyfikacji i dekomunizacji. Ostatecznej. „Przystąpili” to może nie akuratne słowo, bo to już kolejny etap prac i kolejne podejście do problemu. Przymiarek było kilka.

Radziecka Ukraina pełna była pomników i tablic, wśród których oczywiście na pierwszym miejscu lądował Lenin. Włodzimierz Ilicz stał na cokołach we wszystkich większych miastach, w mniejszych zresztą również. Od wschodu do zachodu, z północy po Krym – Lenin. Na drugim miejscu była, jak się zdaje, Armia Czerwona. Był nawet taki zwyczaj, bardzo powszechny, że po ślubie młoda para udawała się pod pomnik wdzięczności i tam składała ślubny bukiet. Widziałam osobiście.

Z północy na Krym: Lenin

W Kijowie, jeszcze radzieckim, był park, a nawet ulica: Sowiecka, Krasnoarmiejska, Moskiewska, wszelkich komunistycznych działaczy, no i Lenina obowiązkowo. W niepodległej Ukrainie wiele nazw ulic zmieniono, przywracając im dawnych, rodzimych patronów. To było spontaniczne i można powiedzieć: normalne, nie tylko w stolicy. Bardziej na zachodzie niż na wschodzie, który z radziecką tradycją był dłużej i bliżej.

Niepodległa Ukraina miała tyle problemów, że zmiany nazw ulic czy placów nie były największym zmartwieniem. Czyli protestów nie było, ale i determinacji. Zresztą zmiany następowały odgórnie, a z takimi decyzjami nie było zwyczaju się kłócić. Potem nastał 2004 r., pomarańczowy Majdan, z nim eksplozja ukraińskości i etap pozbywania się sowieckich reliktów. Tu również prym wiodła zachodnia Ukraina. W Kijowie w 75. rocznicę tragedii powstał Pomnik Ofiar Wielkiego Głodu 1923–33, kiedy sowiecka władza celowo zagłodziła 10 mln Ukraińców. Taki monument nie mógłby stanąć w czasach radzieckich.

Pomniki Lenina jakoś najmocniej opierały się przemianom. I ta wdzięczność dla radzieckich wyzwolicieli nie ustawała. Bo walczyli z Hitlerem, bo kombatanci... W Kijowie Lenin został pozbawiony miejsca na cokole 8 grudnia 2013 r. Choć nie zabrakło osób, które go opłakiwały, Leninopad nastąpił uroczyście. W Doniecku stał jak wryty w centrum miasta, przyjmując charakterystyczną pozę z uniesioną ręką. Ogromny, uważany za największego w Europie, Lenin był na centralnym placu Wolności w Charkowie. Podczas Euro 2012 w pobliżu wodza rozlokowała się strefa kibica, grały modne zespoły, biesiadowali młodzi ludzie z twarzami wymalowanymi w barwy drużyn, Holendrzy, Niemcy. Był też Park Gorkiego i Planetarium im. Jurija Gagarina, ulubione miejsca wizyt mieszkańców. I turystów.

Czytaj też: Wyrzucić pisarzy rosyjskich ze spisu lektur?

Koniec przyjaźni dwóch narodów

W Kijowie natomiast stał pomnik Przyjaźni Narodów, rzeźba dwóch robotników zainstalowana w 1982 r. dla upamiętnienia „zjednoczenia Ukrainy i Rosji”. Rosjanin i Ukrainiec stali pod łukiem – symbolizującym tęczę, choć był wykonany ze srebrzystego tytanu. I pomnik rady perejasławskiej z czerwonego granitu. W Perejasławiu w 1654 r. zaporoscy Kozacy oddali się pod zwierzchność prawosławnego cara Rosji. Fakt ten służył wiernie sowieckiej propagandzie jako przykład braterstwa narodów, w 300-lecie wydarzenia Nikita Chruszczow włączył Krym w granice Ukraińskiej SR.

W 2015 r. weszła w życie ustawa o dekomunizacji, zabraniająca propagowania komunizmu, nazizmu oraz ich symboli, sankcjonująca usuwanie z przestrzeni publicznej upamiętnień sowieckich wszelkiego rodzaju. Była następstwem aneksji Krymu i wojny w Donbasie. Dla Ukraińców oba te wydarzenia były zaskoczeniem graniczącym z szokiem, z jakiego przez dłuższy czas nie mogli się otrząsnąć. Przyjaźń i braterstwo z Rosją i Rosjanami były przecież czymś tak oczywistym jak dwujęzyczność, wspólna granica, religia, każdy miał przecież kogoś w Rosji, jeśli nie rodzinę, to przyjaciół.

Na mocy tej ustawy usunięto ponad 2,4 tys. upamiętnień, zmieniono nazwy ulic, pomniki przeniesiono do parku, gdzie mogły sobie stać i wspominać dawną i minioną sławę. Samych Leninów usunięto 1222. Ostatnie w Nowogradzie Siewierskim w obwodzie Czernichowskim (2016) oraz w miejscowości Stari Trojany (w styczniu 2021). Tak się tam zasiedział i zakamuflował...

Początkowo nie wszyscy Ukraińcy się z tymi działaniami stuprocentowo zgadzali, dla nich pomniki były świadectwem historii, która była, jaka była, już się jej nie zmieni. Przepadło... Służyły też edukacji. Ukraińcy walczyli w Armii Czerwonej, bili się z Niemcami, ginęli za wolność, wielu weteranów żyje i czuje przywiązanie do historii, to część ich młodego życia.

Czytaj też: Cena nie gra roli. Ile kosztuje święta wojna Putina?

Z mordercami nie ma przyjaźni

Teraz jednak miarka się przebrała. Bo czy można stawiać pomniki, oddawać hołd „przyjaciołom”, którzy napadają na nasz dom, mordują, gwałcą, burzą, palą, rzucają bomby, popełniają zbrodnie każdego dnia? To byłby masochizm, nic innego. Przyjaźń się skończyła. Z mordercami nie ma przyjaźni.

Mer Kijowa Witalij Kliczko zapowiedział demontaż pomnika Przyjaźni Narodów. Wykonane z brązu postaci robotników trzymających medal przyjaźni usunięto spod srebrzystego łuku. Jak odnotowały media, w trakcie prac odpadła głowa Rosjanina. Uznano, że to symboliczne. O godz. 17:36 26 kwietnia 2022. Trzeba pamiętać – to najnowsza historia Ukrainy walczącej z Rosją o niepodległość, o życie.

Tym razem zdarzenie wywołało aplauz społeczeństwa. „Chwała Ukrainie, chwała bohaterom”, portal Ukraińska Prawda cytuje okrzyki, jakie wznoszono, gdy głowa Rosjanina toczyła się po betonie, a pomnik usuwano z cokołu. Tytanowy łuk ma zostać przemalowany, będzie w kolorze ukraińskiej flagi, barwach nieba i łanów zbóż. „Guardian” cytuje Serhija Mirchorodskiego, architekta, autora pomnika, daru radzieckiego dla Ukrainy i Ukraińców w dodatku. „To słuszne. Nie ma przyjaźni z Rosją i nie będzie, dopóki Putin i jego gang są na tym świecie. Gdy padną trupem, może za 30 lat, coś się zmieni. Obecność pomnika symbolizującego przyjaźń z Rosją to grzech. Usunięcie go to jedyna słuszna decyzja. Jestem po prostu szczęśliwy, kiedy ludzie cieszą się, że ta cała rzecz zniknęła” – dodał, pytany, jakie emocje towarzyszą jemu, twórcy usuwanej rzeźby. Z przetopionego brązu, uważa architekt, warto wykonać pomnik jedności Ukraińców.

„Nie zabijasz swojego brata. Nie gwałcisz swojej siostry. Nie niszczysz kraju swojego przyjaciela. Dlatego zdemontowaliśmy pomnik, który powstał na znak przyjaźni między Ukrainą a Rosją” – powiedział Kliczko. W najbliższym czasie ma zniknąć również pomnik Ugody Perejasławskiej.

Czytaj też: Rosyjska mentalność, dusza. Dlaczego jest, jaka jest?

Żegnamy Gagarina. Co z oczu, to z serca

Wstępna inwentaryzacja wykazała, że w Kijowie 279 nazw ulic i placów jest związanych w jakiś sposób z ZSRR, Rosją, Białorusią. Na razie zapowiedziano, że zostanie zmienionych 60. Bo czy stołeczna ulica może dziś nosić nazwę „Moskiewska”? Czy może istnieć „plac Amurski”? Ukraińcy tego nie chcą, nie chcą niczego, co przypomina lub czci Rosję. Przyszedł czas innych bohaterów, im należy się chwała. Tak uważają ludzie.

Władze miasta zarazem uprzedzają, że przynajmniej na razie nie będzie wymiany tablic z nazwami. Teraz wszyscy mają inne obowiązki, inne zadania. Na tablice przyjdzie czas.

Złość na Rosję jest taka, że w Tarnopolu na zachodzie patronem jednej z ulic przestał być Jurij Gagarin, pierwszy kosmonauta. Usunięto radziecki czołg i samolot. Co z oczu, to z serca. Co będzie z Planetarium w Charkowie? Z Parkiem Gorkiego? Co ze stacją metra kijowskiego, która nosi imię Lwa Tołstoja? Jest idea, żeby odesłać Tołstoja do Rosji. Stacja, gdzie przed bombami chronili się Ukraińcy, nie powinna nosić imienia Rosjanina.

Tołstoj to klasyk, pisarz o światowej sławie. Z Sowietami nie miał nic wspólnego. Czy w takim razie trzeba usunąć z bibliotek książki wszystkich rosyjskich autorów, pozbyć się Puszkina, Majakowskiego, Achmatowej? Czy z muzeum malarstwa mają zniknąć obrazy Riepina?

Fontanka, wieś niedaleko Odessy, już postanowiła zamienić ulicę poświęconą poecie Władimirowi Majakowskiemu na Borisa Johnsona, gdy Wielka Brytania obiecała wysłać Ukrainie broń. Władze mówią, że kto chce, może czytać rosyjską poezję i słuchać rosyjskich kompozytorów, Rachmaninowa, Musorgskiego, Czajkowskiego. Jeśli ktokolwiek zechce po tym, co się stało i dzieje w Ukrainie.

W Kijowie jest pomnik i muzeum Michaiła Bułhakowa, mieści się w domu, gdzie kiedyś mieszkał, przy ulicy Andrijewski Uzwis, niezwykle popularnej, turystycznej. Bułhakow pisał po rosyjsku, zamieszkał i zmarł w Moskwie, ale z urodzenia był Ukraińcem. Choć ukraińskości nie respektował. „Burzenie pomnika Bułhakowa to zły pomysł. Co innego Pomnik Przyjaźni Narodów” – dziennikarz „Guardiana” cytuje mieszkańca Kijowa, przeciwnego tak pojmowanej derusyfikacji.

W Ukrainie mieszka jednak wielu Rosjan, którzy dziś solidaryzują się z Ukraińcami, cierpią z powodu wojny lub walczą z najeźdźcą. Chyba nie można do wszystkich stosować jednej miary.

Thomas Piketty: To jest wojna imperialna z poprzedniej epoki

Po prostu nie wypada

To, co miało impuls oddolny, zyskało poparcie władz Ukrainy. „Używanie rosyjskojęzycznych słów w nazwach geograficznych i miejscowych jest naruszeniem ukraińskiego prawa. Jest to określone w zaleceniach Komisarza ds Języka Państwowego” – przypomniał rzecznik językowy Taras Kremin. „Zbrojna agresja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę uświadomiła potrzebę przezwyciężenia konsekwencji rosyjskiej imperialnej przeszłości i długotrwałej językowej agresji Rosji przeciwko językowi ukraińskiemu. Jednym z jej przejawów jest zakorzenienie w nazwach obiektów geograficznych i obiektów nazw miejscowości osiedli rosyjskojęzycznych słów” – podkreślił Kremin.

Tymczasem Ustawa o języku ukraińskim stanowi, że nazwy miejscowości powinny być w języku państwowym.

Również Ministerstwo Kultury i Polityki Informacyjnej wezwało do dekomunizacji. Podkreśla, że konieczne jest odróżnienie ukraińskiej przestrzeni kulturalnej od rosyjskiej. „Przez wieki rosyjski reżim imperialny próbował narzucić mit o wtórnym charakterze kultury ukraińskiej i jej związku z kulturą rosyjską. W rzeczywistości ukraińska kultura jest oryginalna i wyjątkowa” – informuje resort. Władzom miast przypomniał o prawie do demontażu pomników, zmian nazw placów lub ulic nazwanych imionami czy nazwiskami Rosjan.

Resort kultury wyjaśnił jasno, dlaczego rosyjska kultura jest szkodliwa dla Ukrainy: „Kultura jest przestrzenią wolności, inspiracji, prawdziwego świadectwa i głębokiego zrozumienia, a nie propagandą wywyższania się, okrucieństwa i poniżania godności drugiego człowieka. To nie jest budowanie zniekształconych idei na rzecz zbrodniczego reżimu politycznego ani świata krzywych luster, w którym prawda nie ma znaczenia”. Jak dodał, kultura rosyjska, szczególnie kultura Kremla, jest trucizną dla Ukrainy.

Także grupa deputowanych chce zakazać rosyjskojęzycznych piosenek w radiu i telewizji. Restrykcje pozostaną w mocy do końca wojny. Projekt ustawy został zarejestrowany w Radzie Najwyższej. Przewiduje ograniczenia nie tylko w mediach, ale także w sklepach, kinach, restauracjach, a nawet w transporcie publicznym.

Także w Warszawie odwołano niedawno premierę opery „Borys Godunow” Musorgskiego. „Przeżywamy wojnę na Ukrainie, a także cierpienia ukraińskiej ludności. (...) Wierzymy, że będziemy mogli wrócić do realizacji tego dzieła w czasie pokoju” – tłumaczył dyrektor Opery Narodowej Waldemar Dąbrowski. Musorgski nie zawinił, ale po prostu nie wypada.

Trend się rozszerza, również Rzeszów zamierza pozbyć się Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej, monument zapewne zostanie przeniesiony na cmentarz żołnierzy radzieckich. Jest okazja, żeby się go pozbyć. Nie wypada, żeby stał w centrum i przypominał żołnierzy, którzy wówczas w Polsce zachowywali się podobnie jak Rosjanie w Ukrainie dzisiaj.

Tymczasem aż 83 proc. Rosjan popiera działania Putina. Czyli wojnę, gwałty na dzieciach i kobietach, grabieże, zbrodnie. Aneksję Krymu, zburzenie Mariupola, bombardowanie Odessy. Czy racjonalne argumenty, że Tołstoj jest światowej sławy pisarzem, Riepin nie był komunistą, Amursk jest miastem, przez które płynie rzeka Amur (czy tygrys amurski, zwany królem tajgi, powinien zniknąć z kijowskiego zoo?) – czy one mają w tej sytuacji jakiekolwiek znaczenie? I czy temu, że właśnie nie mają, należy się dziwić?

Czytaj też: Czy Szostakowicz ma coś wspólnego z Buczą? A czy musi mieć?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną