Świat

Rozlazłe natarcie Rosjan w Donbasie. Co Putin zrobi 9 maja?

Mariupol - symbol okrucieństwa Rosjan. 18 kwietnia 2022 r. Mariupol - symbol okrucieństwa Rosjan. 18 kwietnia 2022 r. Pavel Klimov / Forum
Bitwa o Donbas rozegra się najprawdopodobniej w trójkącie śmierci na wschodzie tego regionu. Tyle że jeszcze się na dobre nie zaczęła.

Rosjanie strzelają, ale się nie ruszają. Pierwsza doba mocno nagłaśnianej przez Ukraińców nowej ofensywy w Donbasie upłynęła głównie przy huku artylerii, ale bez znaczących postępów natarcia lądowego. Rosjanie nie przełamali obrony w okolicy Iziumu, dalej na wschodzie już wcześniej zdołali zająć jedno miasteczko i na tym ich postęp się zatrzymał. Stronie ukraińskiej udało się w tym czasie odbić zajętą przez wroga miejscowość Marjinka na zachód od Doniecka, separatyści z kolei ostrzelali sąsiednią Awdijiwkę. To nie są jednak żadne przełomowe sukcesy. „Rosjanie nie stworzyli jeszcze warunków do natarcia na dużą skalę” – pisze amerykański ośrodek badań wojennych ISW. Brytyjski wywiad dodaje, że Rosjanie wciąż gromadzą siły i podejmują próby przełamania ukraińskich linii obronnych w Donbasie, ale nie wskazuje na żaden sukces. Sceptyczny jest Pentagon: widzimy preludium do większych działań, ale to jeszcze nie wielka ofensywa. Także przypominający cyborga rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony nie wymieniał żadnych nadzwyczajnych sukcesów armii Putina.

Thomas Piketty: To jest wojna imperialna z poprzedniej epoki

Rozlazła ofensywa

Dlaczego Kijów mówi o wielkiej ofensywie? Wojna propagandowa to poza własną armią jedno z najskuteczniejszych narzędzi Ukrainy. Zachód patrzył na rosyjskie przegrupowanie od połowy marca, od kwietnia oczekiwał uderzenia na Donbas. W strachu o Ukrainę, a nawet z poczuciem winy, że pomoc wojskowa dociera za późno i jest niewystarczająca. Prezydent Wołodymyr Zełenski w tym czasie błagał o pomoc, krytykował i dziękował za każde wsparcie. Ukraiński przywódca w ofensywie jest nieustannie od 24 lutego. Teraz liczy, że pomoże mu to przełamać opór przed dostarczeniem Ukrainie naprawdę decydującej broni: samolotów bojowych, ciężkiej artylerii, czołgów i wielkokalibrowej amunicji. Ma powody przypuszczać, że się uda – w poprzednim tygodniu USA zatwierdziły przekazanie haubic, na Ukrainę docierają starannie ukrywane przed zainteresowaniem mediów transporty czołgów ze wschodniej Europy, Pentagon mówi nawet o dostawach samolotów i części do nich. Trwa wyścig z czasem, w którym Zełenski nieustannie pokazuje czerwoną wskazówkę zbliżającą się do dwunastej.

Ale ta realna rosyjska ofensywa wydaje się rozlazła jak prawie cała wojna. Od czasu odbicia się od ukraińskiej obrony pod Charkowem i Kijowem już w pierwszych dniach po inwazji Rosjanie nie są w stanie odzyskać impetu. Jeśli przejmują inicjatywę, to na krótko, niemal zawsze są odpychani. Nadal ich największym sukcesem jest wejście w głąb terytorium Ukrainy na ok. 100 km od południa, zajęcie Chersonia i Melitopola, dojście do Zaporoża. Lądowy korytarz z Krymu do obwodu rostowskiego Rosji już faktycznie powstał, z tym że nie widać, by miało to większe znaczenie dla przebiegu działań zbrojnych. Rosjanie nie wykorzystują też, bo najprawdopodobniej nie są w stanie, Morza Azowskiego jako przedłużenia.

Na północnym wschodzie, we właściwym Donbasie, tam, gdzie pełzający konflikt trwa od ośmiu lat, idzie im dużo gorzej, mimo że kontrolowane przez Rosję siły separatystyczne tak samo jak Ukraińcy od dawna przygotowywały się do decydującego starcia.

Paweł Kowal: Imperium do rozbiórki. Putina trzeba osłabić już teraz

Co Putin ogłosi 9 maja?

Brak wyraźnego natarcia wojsk lądowych może jednak świadczyć o tym, że Rosjanie chcą więcej czasu poświęcić na przygotowanie artyleryjskie i obezwładnienie obrony powietrznej przeciwnika. Nawała ogniowa może potrwać kilka dni, a im dłużej trwa, tym łatwiej będzie później oddziałom szturmowym. W pierwszej fazie wojny Rosjanie w oczywisty sposób nie docenili przeciwnika, więc teraz – jeśli uczą się na błędach – będą chcieli staranniej przygotować wejście wojsk. Podobnie jak w czasie pauzy po pierwszych dwóch tygodniach walk doniesienia z frontu mogą świadczyć o tym, że wyciągają lekcje. Znowu widać kolumny, którym towarzyszą uzbrojone śmigłowce, w terenie przy granicy rozstawione są systemy obrony powietrznej dużego zasięgu. Z tym że podobne ruchy nie przełożyły się na powodzenie operacji kijowskiej, dlaczego więc miałyby automatycznie zapewnić sukces w Donbasie? Tym bardziej że każda salwa artyleryjska zdradza pozycje rosyjskich baterii, a każde włączenie radaru przeciwlotniczego też powinno być wykryte – nie tylko przez środki ukraińskie, ale niewidoczne nad teatrem działań, a na pewno istniejące wsparcie zachodnich systemów rozpoznania. Ukraińcy korzystają w tej wojnie z boostera informacyjnego, który pozwala im niwelować rosyjską przewagę masy.

Rzecz jasna Rosjanie nie stoją w miejscu, bo pamiętają, że Ukraińcy mogą skutecznie przeprowadzać ataki kontrbateryjne na pozycje ich artylerii. Mają też świadomość, że z kosmosu i powietrza patrzy na ich ruchy wiele oczu i słucha wiele uszu. Jeśli Ukraińcy chwilę odczekają, z pomocą zaawansowanego zachodniego rozpoznania nauczą się „czytać” nową rosyjską taktykę (jeśli rzeczywiście jest nowa), poznają wyznaczone przez dowódców schematy zmiany pozycji ogniowych, wychwycą potencjalne trasy przemieszczania się jednostek w polu – mają bowiem przewagę znajomości terenu.

Pogoda pod pewnym względem znowu sprzyja obrońcom, na terenie obecnych walk padało i będzie padać, co oznacza, że ciężki rosyjski sprzęt może zakopywać się w błocie, a na utwardzonych drogach łatwiej będzie organizować zasadzki. Z drugiej strony błoto zatrzyma też ukraińskie czołgi i artylerię, a chmury utrudnią zwiad powietrzny. Jeśli „pora deszczowa” się przedłuży, nie będzie żadnych szans, by Rosjanie mogli osiągnąć jakiś przełom przed symboliczną dla nich datą 9 maja. Decyzja o zakończeniu czy zmianie charakteru tej wojny będzie tak samo decyzją polityczną Putina jak jej rozpoczęcie. Brak sukcesu może mieć skutek przeciwny do zakładanego – owładnięty antyukraińskim szałem Putin może na pl. Czerwonym ogłosić koniec „specjalnej operacji”. I początek prawdziwej wojny, z masową mobilizacją i rzuceniem na front wszystkiego, co jeszcze ma.

Podkast: Skąd się bierze odporność Ukrainy? I co będzie dalej?

Dowódcy siedzą nad mapami

Poza pogodą rolę w bitwie o Donbas odegra jak zawsze teren. Z raportów frontowych wyłania się obraz klina ukraińskiej obrony, wyznaczanego na mapie mniej więcej przez Izium, Donieck i Ługańsk, naciskanego z północnego wschodu i południowego wschodu przez siły separatystów i wspomagających ich ciężką artylerią Rosjan. To w tym niemal równobocznym trójkącie będą się toczyć najbardziej zażarte walki w najbliższych dniach. Jego południowo-wschodni bok tworzą jednak fortyfikacje linii od wielu lat dzielącej separatystyczną republikę doniecką od terytorium Ukrainy. Po obu stronach teren jest tam świetnie przygotowany do walki, a przełamanie obrony będzie wymagało nie tylko znacznej siły ognia, ale i sprytu. Na północnym wschodzie z kolei Ukraińcom pomaga bieg rzeki Doniec, utrudniającej Rosjanom marsz z zajętych wcześniej terenów obwodu ługańskiego. Kluczowym punktem oporu jest w tym rejonie Siewierodonieck, wciąż niezdobyty przez Moskwę. Niewielki sukces ofensywy, jakim było zajęcie Kreminnej, przybliżył Rosjan do Siewierodoniecka, ale zanim tam dojdą, muszą się przebić przez silnie bronione Rubiżne. Na zachód nie mają co się pchać, pagórkowaty teren parku narodowego na północnym brzegu Dońca i wysoki klif zabezpieczają inne kluczowe miasto – Słowiańsk. Dlatego Rosjanom tak zależało na przebiciu się na południe z Iziumu, tylko że na razie się to nie udało w masie wystarczającej do opanowania tej części Donbasu.

Nad mapą i raportami pogodowymi ślęczą zapewne dowódcy po obu stronach. Dojście Rosjan do Słowiańska będzie kluczowe, w prostej linii do Doniecka jest 80 km, a tam stoją przecież „separy”. Pomiędzy zaś wojska ukraińskie w sile kilku brygad, które nie mogą dać się zamknąć w okrążeniu.

Reszka: Bucza, Irpień, Borodzianka. Jak tu zacząć nowe życie

Akt heroizmu

Dla przebiegu kampanii w Donbasie duże znaczenie może mieć trwające niemal od pierwszych tygodni oblężenie Mariupola, które wiąże przynajmniej 12 rosyjskich grup batalionowych. Uporczywa obrona tego miasta to najbardziej niesamowity akt heroizmu, poświęcenia i wojskowego profesjonalizmu, jakiego jesteśmy świadkami w czasie tej wojny. Rosjanom nie udało się stłamsić obrońców Mariupola przez ponad 50 dni mimo wysłania na miasto przeważających sił i zrzucenia na nie tysięcy ton bomb i pocisków. Od kilku tygodni, odcięci już całkowicie od zaopatrzenia w żywność i amunicję, żołnierze pułku Azow i 36. brygady piechoty morskiej nadal nie składają broni, odrzucając kolejne rosyjskie groźby.

Wbrew informacjom z ubiegłego tygodnia komandosi z piechoty morskiej trwają na pozycjach w mieście. Azow został zepchnięty na teren zakładów Azowstal, ale były one wcześniej dobrze przygotowane do obrony. Walka na powierzchni ziemi toczy się o każdy róg i zaułek, podczas gdy w podziemiach trwa przemieszczanie grup bojowych. Zajmowanie kombinatu nie jest łatwe, bo położony jest na półwyspie, do którego swobodny dostęp jest tylko ze wschodu, a wjazdowi ciężkiego sprzętu przeszkadzają nasypy i rampy kolejowe, fabryczne budynki i różnorakie żelastwo. Rosjanie zdobyli już port na drugim brzegu rzeki Kalmius, ale o hutę muszą walczyć ostrożnie. Na każdym kroku czai się mina, snajper może być w każdym oknie, a nad głowami – co widać potem na filmach pułku Azow – non stop latają drony.

Podziemne korytarze mają być wielopiętrowe, tworzą coś w rodzaju miasta pod ziemią. Dlatego na Azowstal spadają już rosyjskie bomby przystosowane do penetrowania umocnień. Takie pociski mają wzmocnioną konstrukcję, pozwalającą na przebicie kilku metrów zbrojonego betonu, po czym głowica wybucha z opóźnieniem. W tych podziemiach chronią się cywile, w tym dzieci, często rodziny walczących na powierzchni mężczyzn. Na Azowców Putin wydał wyrok śmierci, nienawidzi ich. Bezbronne dzieci mogą podzielić ich los.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną