Finlandia i Szwecja poważnie rozważają, czy wstępować do NATO. Jeśli się zgłoszą, mogą wejść nawet jeszcze w tym roku. Po ewentualnym rozszerzeniu Morze Bałtyckie stanie się w praktyce wewnętrznym akwenem NATO – z Obwodem Kaliningradzkim jako samotną wyspą i zagrożonym od północy Petersburgiem. Trzy republiki bałtyckie będą łatwiej dostępne, wojska spieszące Litwie, Łotwie i Estonii na ratunek nie będą zdane jedynie na przesmyk suwalski, bo do dyspozycji będą także fińskie i szwedzkie porty i lotniska. Rosja musiałaby angażować niemałe siły, żeby zabezpieczyć długą na 1,3 tys. km granicę z Finlandią.
To Putin zbliżył ich do NATO
Przez lata o możliwości wchodzenia do NATO politycy w obu krajach wypowiadali się albo bardzo ostrożnie, albo wprost się od niej dystansowali. Nie chcieli drażnić Rosji. Putin i przedstawiciele jego dyplomacji, zwłaszcza specjalizująca się w zawoalowanych szantażach rzeczniczka MSZ, grozili wyciągnięciem politycznych i militarnych konsekwencji. Powtarzali (i wtedy, i teraz), że Rosja osobne lub wspólne dołączenie dwóch skandynawskich państw do Sojuszu potraktuje jako zagrożenie i podejmie wszelkie działania, które to niebezpieczeństwo zredukują.
W Sztokholmie i Helsinkach ostrzeżenia traktowano poważnie. Finlandia nie przez przypadek utrzymuje obowiązek powszechnej służby wojskowej, trzyma silną i nowoczesną armię, jakby bała się powtórki sowieckiego najazdu z czasów II wojny światowej. O nastrojach panujących w Szwecji świadczą reakcje towarzyszące poprzedniemu kryzysowi wywołanemu przez Putina w stosunkach z Ukrainą, gdy m.in. doszło do przechwycenia Krymu i części Donbasu. Jesienią 2014 r. Szwedzi na swoich wodach polowali na rosyjską łódź podwodną, jej wykrycie postawiło na nogi całe siły zbrojne.
Dość szybko ustalono, że nie chodziło o zagubiony czy szpiegujący okręt, a ciąg nieporozumień – zaczęło się od sygnału wysłanego przez boję badawczą. Także domniemana jednostka sfotografowana w wynurzeniu przez postronnego obserwatora okazała się zwykłym jachtem motorowym itd. Wersja o rosyjskiej łodzi pasowała jednak do ogólnej atmosfery. Rosjanie latali bojowymi samolotami w fińskiej i szwedzkiej przestrzeni powietrznej, rosyjskie okręty naruszały granice morskie, a prowadzone na Bałtyku manewry wojsk Putina miały być ćwiczeniami atomowego ataku na Sztokholm czy desant na Gotlandii. Między innymi przez zamieszanie z łodzią podwodną i rosyjskie demonstracje doszło do zwiększenia wydatków na obronność i zbliżenie z NATO.
Czytaj też: Żelazem i mięsem. Chaos i okrucieństwo rosyjskiej armii
Finlandia i Szwecja. Koniec bezstronności
Agresja w Ukrainie skłania Finów i Szwedów do debaty z dwóch co najmniej powodów. Pierwszy lapidarnie wyraziła premier Finlandii spytana, dlaczego jej kraj chce do NATO – bo Rosja jest naszą sąsiadką, mówi Sanna Marin. Powód drugi wynika z przebiegu walk w Ukrainie. Owszem, widać, że Rosja gotowa jest posługiwać się skrajną brutalnością, nie ucieka przed popełnianiem najstraszliwszych zbrodni. Ale wynika to w znacznej mierze z bezsilności, widać, że możliwości sił zbrojnych są faktycznie znacznie mniejsze, niż przewidywali eksperci.
Do tego stopień zaangażowania armii Putina na Ukrainie jest tak duży, że armia pewnie nie ma w tej chwili dość potencjału, by rozpocząć kolejną wojnę konwencjonalną, tym razem na północy Europy. Atakując Ukrainę, Putin otworzył więc przed Finlandią i Szwecją drzwi do NATO, a jednocześnie brakuje mu środków, by to wejście powstrzymać. Na dodatek każdy nowy dowód bezmyślnej i bezdusznej masakry ukraińskich cywilów czy zdjęcia nonsensownych zniszczeń będą kolejnym argumentem za tym, by wolny świat jednoczył się przeciw rosyjskiemu barbarzyństwu. Nie będzie w sprawie NATO referendów, choć Finowie i Szwedzi chcą do Sojuszu. Pierwsi nawet w 77 proc., jeśli taka będzie rekomendacja rządu i prezydenta. Drudzy są podzieleni pół na pół, ale szwedzkie poparcie dla członkostwa rośnie, jeśli jednocześnie wejdą Finowie.
Oba kraje połączone są z Sojuszem na wiele sposobów, biorą udział m.in. w natowskich ćwiczeniach. W Finlandii wojskową bezstronność wymusiły z początku warunki zimnej wojny. I dołączenie – zwłaszcza w przypadku zmiany warunków bezpieczeństwa – od dawna uważano za opcję do wykorzystania. W przypadku Szwecji neutralność ma dwustuletnią tradycję, chodzi więc o rewolucję. Z drugiej strony oba kraje są bliskimi partnerami wojskowymi, na ewentualną wojnę obronną i tak szłyby razem, więc trudno sobie wyobrazić wariant, w którym do NATO wstąpi tylko jeden z nich.
Czytaj też: Umysł tyrana. „Oszalał”? Co siedzi w głowie Putina