Z sondaży wynika, że wybory parlamentarne na Węgrzech wygrał Fidesz Viktora Orbána, osiągając ok. 49 proc. głosów, co oznacza, że ponownie może sięgnąć po większość konstytucyjną. Zjednoczona opozycja zyskała 41 proc. Jeśli rezultaty exit poll się potwierdzą, będzie to czwarte z kolei zwycięstwo Fideszu od 2010 r. Na ostateczne wyniki trzeba poczekać, bo ponad połowę posłów Węgrzy wybierają w okręgach jednomandatowych.
Czytaj też: Orbán potępia wojnę i... dalej wspiera Putina
Węgrzy wybrali przeszłość
Nie miejmy jednak złudzeń – Węgrzy wybrali niechlubną przeszłość. Mária Schmidt, założycielka muzeum ofiar totalitaryzmów Terror Haza i czołowa przedstawicielka polityki historycznej Fideszu, napisała dzień wcześniej na Twitterze, że węgierskie powstanie 1956 zostało zdławione na rozkaz „ukraińskiego” Chruszczowa (!). Mniejsza o to, że Chruszczow nie był Ukraińcem. Urodził się w chłopskiej rodzinie rosyjskiej nieopodal Kurska blisko granicy i dopiero Stalin dał mu sowiecką Ukrainę we władanie.
W węgierskiej polityce nic już nie będzie takie samo, bo nic się w niej nie zmieniło, choć światem ta wojna Putina wstrząsnęła na dobre. Schmidt napisała to w odpowiedzi na całkiem poważny post znanego brytyjskiego komika Johna Cleesa z dawnej grupy Monty Pythona, który stwierdził, że Węgrzy wybierają między: a) Rosjanami i b) Ukraińcami. Napisał to zupełnie poważnie – kolejny stańczyk naszych czasów.
Alright, I’ll answer:
— Mária Schmidt (@schmidtmariaHU) April 2, 2022
The invasion was carried out by Soviet troops, including Ukrainians. Based on the decision by the Ukrainian Khrushchev.
Why is a Brit who can only yap, but is otherwise clueless, poking his nose in HU elections? https://t.co/HqalivqNZX
To drugi tweet pani Schmidt od dnia rosyjskiej inwazji. W pierwszym – dzień po ataku – napisała enigmatycznie, że „tam, gdzie nie zapomina się o bohaterach, zawsze będą kolejni”, pokazując opasane światłami węgierskiej flagi muzeum dokumentujące zbrodnie XX-wiecznych totalitaryzmów. Przez ponad miesiąc tyle miała do powiedzenia. Ani słowa współczucia dla sąsiadujących z Węgrami Ukraińców. Tylko kłamstwa i pogarda.
Czytaj też: Można ciąć fundusze za podważanie państwa prawa
Ucieczka od wojny i niskie ceny
Dlaczego o tym piszę? Bo Schmidt to nie byle kto. Ona wyznacza cele polityki historycznej, legitymizuje Orbána jako postać wpisującą się w jej narrację o bohaterach 1956 r. – bo w 1989 zażądał wyjścia Armii Czerwonej z Węgier i stał się z miejsca ulubionym liderem transformacji. To ona, korzystając z majątku odziedziczonego po zmarłym mężu, kupowała liberalne media, zwalniała redakcje i przekazywała je pod kuratelę holdingu KESZMA, molocha kontrolującego przekazy ponad 500 tytułów w kraju.
Łączniczka alternatywnej prawicy, nacjonalistycznych środowisk Donalda Trumpa, Jaira Bolsonaro oraz PiS. Matka chrzestna ideologii, którą rozsiewa po Europie rosyjska dezinformacja. A przy okazji matka Pétera Ungára, także, jak ona, milionera, lidera Zielonych LNP, który w ramach zjednoczonej opozycji zajmuje marginalną pozycję.
Gdy idzie o ofertę wyborczą, Węgrzy postawili na ucieczkę od tematu okrutnej wojny, niskie ceny gazu z Rosji i zamrożone ceny na podstawowe produkty żywnościowe. W sensie orientacji strategicznej – wybrali Rosję z jej rewizjonizmem, korupcją, walką z demokratycznymi zasadami.
Czytaj też: Od Paryża po Londongrad. Politycy, których Putin ma w kieszeni
Prawdziwa kiełbasa wyborcza
Jak donoszą dziennikarze obserwujący z bliska kampanię na prowincji, w miasteczku Makó wysocy rangą działacze zorganizowali obrzydliwe przekupstwo, polegające na udziale w rzezi świń z biletem wstępu dla tych, którzy pokażą swoje zdjęcie z kartą wyborczą i głosem oddanym na Fidesz.
Dla jednych to czysty pragmatyzm. Przy drożejącej żywności możliwość otrzymania sporej porcji mięsa dla rodziny to nie lada okazja – to dopiero prawdziwa kiełbasa wyborcza!
Ci nieco wrażliwsi doszukają się gorzkiej paraboli zawartej w słowach prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który przypominał premierowi Orbánowi o węgierskiej odpowiedzialności za mord na Żydach zimą 1944–45. Głosując na Orbána, Węgrzy znowu opowiadają się po złej stronie historii.
Czytaj też: Węgry grają z Rosją nad głową Ukrainy