Dzisiejsza wojna wybuchła w regionie, w którym Albright się urodziła i któremu poświęciła dużą część życia. Przyszła na świat w Czechosłowacji jako Marie Jana Korbelová. Jej rodzina uciekała stamtąd dwa razy. Po kapitulanckim układzie monachijskim z 1938 r. – przed hitlerowskimi Niemcami. I po komunistycznym zamachu stanu w 1948 r. – przed sowiecką dyktaturą. Jej rodzice zdecydowali się na Amerykę – dla nich szybko zaczęła oznaczać wolność i bezpieczeństwo. A dla dorastającej dziewczyny stała się prawdziwą ojczyzną. „Dla niektórych dyplomacja i polityka zagraniczna to zainteresowania nabyte – ja miałam je we krwi” – napisała, wspominając ojca, też wykładowcę. Sama była uznaną profesorką i autorką.
Życie polityczne zaczęła po amerykańsku – została wolontariuszką, zdobywała fundusze na kampanię prezydencką demokratycznego senatora Edmunda Muskiego, syna emigrantów z Polski. Jej profesorem był Zbigniew Brzeziński, syn polskiego dyplomaty; tak więc zarówno jej pochodzenie, jak studia i praca – miały wpływ na szczególne zainteresowania naszym regionem.
Polska była Albright wyjątkowo bliska. Pozyskała fundusze z Ośrodka im. Woodrowa Wilsona i przyjechała tu w gorącym czasie Solidarności w 1981 r., rejestrując – na wpół konspiracyjnie – rozmowy z publicystami w Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Uczyła się polskiego. Po latach pamiętała niektórych naszych kolegów dziennikarzy, pytała mnie o nich na spotkaniu zorganizowanym na Uniwersytecie Warszawskim.
Kiedy jednak na początku lat 90. w Waszyngtonie zaczęły się dyskusje o przyjęciu Polski do NATO, Albright, już wówczas sekretarz stanu, której prezydent Bill Clinton dawał dużą swobodę działania i ufał jej sądom, początkowo nie zajmowała stanowiska.