O świcie 24 lutego na ukraińskie miasta spadły bomby i rakiety. Rosjanie zaatakowali z północy, wschodu i południa, a także z terenów Białorusi. Zaplanowana na kilka dni „operacja specjalna” okazała się wojną trwającą już miesiąc. Ukraińcy nie tylko nie ustąpili, ale rozpoczęli udane kontrataki, odpychając siły agresora od Kijowa. Symbolem taktycznej nieudolności Rosjan stała się wieś Czornobajiwka, gdzie ukraińska armia dziewięć razy już niszczyła zbierające się na lotnisku wrogie siły. Od ukraińskiego ognia poległ tam nawet rosyjski generał.
O wojnie mówi się i pisze nieustannie, narracje mieszają się – ta o zaskakującej sprawności ukraińskich żołnierzy, bohaterstwie ochotników i ludności cywilnej, nieudolności, ale i bestialstwie Rosjan atakujących obiekty cywilne. Symbolem stał się Mariupol, w którym, jak informuje mer miasta, nie ostał się ani jeden cały budynek, a statystyka ofiar to już tysiące zabitych. Inna tragiczna statystyka wyraża się w liczbie 121 – to liczba zabitych dzieci, 167 odniosło rany.
Czytaj też: Krwawy impas
Armia działa, bo zaplecze działa
Miesiąc, jaki upłynął od rozpoczęcia rosyjskiej agresji, to dobry moment na podsumowanie i próbę odpowiedzi, co powoduje, że ukraińska obrona jest tak skuteczna. Aspektom militarnym poświęcono już wiele analiz, armia jednak działa tylko tak dobrze, jak sprawnie zorganizowane jest zaplecze. Przyjrzyjmy się więc ukraińskim tyłom tworzącym fundament odporności państwa i społeczeństwa w czasie wojny.
Zacząć jednak należy od podstawowych informacji statystycznych. Tylko w ciągu pierwszych trzech tygodni wojny zniszczona została infrastruktura o wartości co najmniej 1,8 tryliona hrywien (ok. 63 mld dol.), w tym 200 szkół, 39 szpitali, 5 tys. km linii kolejowych, 15 tys. km dróg, 350 mostów i przepraw. Symbolem destrukcyjnej pasji Rosjan stał się samolot AN-225 „Mrija” (Marzenie), największa latająca konstrukcja świata, zniszczony na lotnisku w Hostomelu na początku wojny.
Niemniej poważnym ciosem dla ukraińskiej gospodarki jest fakt, że na terenach, gdzie prowadzone są działania bojowe, wytwarzano połowę PKB. Zgodnie z analizą Advanter Grup przeprowadzoną 11–13 marca 54 proc. przedsiębiorstw wstrzymało działalność, 25 proc. radykalnie ją ograniczyło, 21 proc. dokonało relokacji, tylko 17 proc. pracuje w pełnym zakresie. Narodowy Bank Ukrainy szacuje, że kraj traci każdego tygodnia 50 mld hrywien niewytworzonego PKB, co może przełożyć się nawet na zmniejszenie gospodarki o 35 proc.
Straty poważne, ciągle jednak nie na tyle, by podkopywały możliwość funkcjonowania państwa i społeczeństwa, bo działa to, co w sytuacji kryzysu najważniejsze – system władzy publicznej we wszystkich jej aspektach: politycznym, informacyjnym, zapewnienia usług społecznych; na większości terytorium kraju działa infrastruktura krytyczna. Co najważniejsze, władza polityczna cieszy się pełnym uznaniem sięgającym 98 proc., jeśli chodzi o dowództwo wojskowe, 93 proc. w przypadku prezydenta i blisko 90 proc. w przypadku władz lokalnych.
Czytaj też: Wodzowie walczących ukraińskich miast obrastają w legendę
System wojennego wsparcia
Za tym poparciem idzie systematyczny, mierzony od początku wojny wzrost pozytywnych nastrojów społecznych. W badaniu Rating Group z 18 marca 77 proc. ankietowanych deklarowało, że sprawy idą w dobrym kierunku, a 93 proc. twierdziło, że Ukraina jest w stanie się obronić, dla ponad 60 proc. zwycięstwo jest kwestią kilku tygodni–miesięcy. Taki nastrój zapewnia dobrą legitymację dla władz publicznych podejmujących metody wojennego zarządzania nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale i społecznym. Legitymacja nie oznacza wszakże pełnego posłuszeństwa – wojenny zakaz sprzedaży mocnych alkoholi na pewno zmniejszył spożycie trunków, ale go nie wyeliminował, o czym świadczy rozwijający się czarny rynek.
Mimo załamania działalności gospodarczej bez przerwy działa system finansowy – Narodowy Bank Ukrainy zdołał ochronić hrywnę przed niekontrolowaną dewaluacją, a system bankowy nie utracił zdolności obsługi przepływów finansowych. System ten dziś jest podstawą obsługi usług społecznych i wypłat świadczeń w ramach programu „je pidtrymka”. Umożliwia on uzyskanie 6,5 tys. hrywien wsparcia dla osób znajdujących się na terenie działań wojennych lub które utraciły pracę. Świadczenie działa bardzo prosto. Wystarczy złożyć wniosek przez aplikację mobilną serwisu elektronicznych usług rządowych (odpowiednik naszego mObywatela, tylko ze znacznie szerszym portfelem możliwości) oraz posiadać konto w jednym z banków włączonych do systemu e-usług rządowych.
Ten system wojennego wsparcia jest nieoczekiwanym rozwinięciem usługi uruchomionej w trakcie pandemii, kiedy w ramach „je pidtrymki” wypłacano 1 tys. hrywien wszystkim pełnoletnim, którzy przeszli pełny cykl szczepień przeciwko koronawirusowi. Z programu skorzystało 7,3 mln osób. Pieniądze można było wydać na podróże koleją i samolotami wewnątrz Ukrainy, zakupy książek, uczestnictwo w kulturze i sporcie, a także w grupie powyżej 60 lat na zakup leków. Pandemiczne doświadczenie przydało się podczas wojny.
Rozmowa Żakowskiego: Czy nowa mapa świata jest możliwa bez Rosji?
Rolnicy na traktory, nie na czołgi
Oczywiście, same transfery z budżetu do odbiorców indywidualnych nie wystarczą, choć wsparcie siły nabywczej ma ogromne znaczenie dla utrzymania działalności gospodarczej. Ukraiński rząd wspiera też przedsiębiorczość bezpośrednio – obniżono tymczasowo stawki podatków, działa system nieoprocentowanych kredytów. W efekcie po pierwotnym załamaniu odsetek nieaktywnych przedsiębiorstw zmalał do ok. 30 proc. Teraz wszakże najważniejszym wyzwaniem jest rozpoczęcie sezonu rolnego. Sprawa tak ważna, że pracownicy tego sektora zostali zwolnieni z obowiązku mobilizacyjnego – zamiast do czołgów mają siadać na traktory, by obsiać pola. Władze Ukrainy przekonują, że dla własnych obywateli mają zapasy żywności na dwa lata. Chodzi jednak o udział ukraińskiego rolnictwa w systemie produkcji żywności – Ukraina wytwarza połowę produkowanego na świecie oleju słonecznikowego, jest jednym z ważniejszych producentów i eksporterów pszenicy.
Doskonale sprawdza się w czasie wojny ustrojowa zasada decentralizacji władzy publicznej przyjęta po rewolucji w 2014 r. Samorządy lokalne zyskały istotne kompetencje i zasoby umożliwiające obsługę ludności gmin i miast. Dziś merowie są nie tylko liderami koordynującymi opór we współpracy z administracją wojskową. Nieustannie dbają o to, co jest ich codzienną misją, czyli zapewnienie usług publicznych, od odbioru odpadów po transport publiczny. Wystarczy wejść na witryny lokalnych władz, by zobaczyć, czym żyją miasta podczas wojny. I tak Lwów zapewnił m.in. dostęp do bibliotek osobom ewakuowanym, obniżył stawki opłat za parkowanie, ale jednocześnie bezwględnie walczy z tymi, co łamią przepisy – od początku marca odholowano w mieście 117 samochodów.
Nieprzerwanie pracuje system energetyczny, choć ze względu na zmniejszenie aktywności gospodarczej produkcja elektryczności zmalała o kilkadziesiąt procent. Mimo to z nielicznymi wyjątkami jednostki energetyki systemowej, z 15 blokami jądrowymi, pracują zgodnie z wymogami technologicznymi i reżimami bezpieczeństwa. Nad bezpieczeństwem instalacji jądrowych czuwa Inspektorat Państwowego Regulatora Jądrowego, choć nie ma wpływu na to, co dzieje się na terenach Czarnobylskiej i Zaporoskiej Elektrowni Atomowej – obsługiwane są przez ukraińskich specjalistów, ale w reżimie okupacji przez siły rosyjskie. Ważnym elementem wzmacniającym stabilność systemu energetycznego jest jego integracja do sieci europejskiej ENTSO-E, która nastąpiła w czasie wojny.
Pracuje ukraińska kolej, organizując transporty ewakuacyjne, którymi przewieziono już ok. 3 mln osób. Równolegle działają połączenia kursowe, na które można kupować bilety przez internet lub czatboty takich aplikacji komunikacyjnych jak Telegram. Jak napisał znany pisarz Andrij Kurkow, który pojechał na Zakarpacie: pociągi jeżdżą, zazwyczaj punktualnie, o ile po drodze nie ma bombardowania lub godziny policyjnej. Ta różnica, że w sypialnych nie wydaje się pościeli, ale herbata ciągle po 10 hrywien, pisze Kurkow na Facebooku. Osobiście sprawdziłem, że gdybym chciał dziś pojechać ze Lwowa do Kijowa, bez problemu kupiłbym bilet za 420 hrywien.
Działa system edukacji, w zależności od warunków w trybie rzeczywistym lub zdalnego nauczania. Uczniowie mają do dyspozycji platformy zdalnego nauczania obejmujące nie tylko program szkoły powszechnej, ale także wspierające dzieci w wieku przedszkolnym.
Były prezydent Estonii: Rosję trzeba pokonać, zanim nas zniszczy
Ukraina. Dobrze zdany egzamin
Przykłady na to, jak działa ukraińskie państwo i społeczeństwo w czasie wojny, można mnożyć. Najważniejszy wniosek jest właśnie taki – ukraińska republika, czyli system instytucji władzy publicznej i społeczeństwa obywatelskiego, funkcjonuje bez chwili przerwy, organizując zgodnie z obowiązującymi po 2014 r. zasadami ustrojowymi obronę, zarządzanie kryzysowe, codzienne funkcjonowanie, utrzymanie infrastruktury i usług. Oczywiście, trudno mówić o normalnym życiu, kiedy bomby spadają nawet na Lwów, a liczba osób wewnętrznie przesiedlonych sięga milionów. Mimo dramatycznych wieści napływających z Mariupola lub Charkowa nie można jednak mówić o katastrofie rozumianej jako ryzyko upadku państwa i republiki.
To właśnie w tym wymiarze Ukraińcy zdali egzamin zaskakująco dobrze. Jeszcze w ciągu pierwszych dni wojny światowa opinia publiczna żyła wizją Ukrainy z moskiewskich opowieści o państwie upadłym, skorumpowanym, którym rządzi podrzędny aktorzyna wysługujący się oligarchom. Ta opowieść była skuteczna, bo niepozbawiona odniesień do rzeczywistości. Tak, Ukraina cierpiała na niezwykłą alienację systemu politycznego od społeczeństwa. Tak, korupcja mimo prób reform po 2014 r. utrzymywała się na wysokim poziomie. Wpływ oligarchów na politykę i życie publiczne także był niebezpiecznie wysoki.
Pod tą powierzchnią jednak trwała nieustanna praca rekonstrukcji wyzwolonej przez rewolucję. Wzrost aktywności społeczeństwa obywatelskiego, reformy sfery kultury, reforma samorządowa i decentralizacja, modernizacja i uspołecznienie armii przyniosły niezwykłe efekty, które w pełni ujawniły się podczas wojny. Efekt najciekawszy to nie tylko powszechna konsolidacja i mobilizacja, ale także wysoki poziom wzajemnego zaufania. Jego wyrazem jest nie tylko dystrybucja broni ochotnikom oddziałów obrony terytorialnej i miejskiej samoobrony. To także brak wojennej cenzury, mimo że jest przewidziana w przepisach stanu wojennego. Owszem, komunikacja została skonsolidowana – wiadomości nadawane są w ramach „medialnego maratonu” podtrzymywanego przez główne stacje medialne pod hasłem „Zjednoczone Wiadomości”.
Czytaj też: Gdzie się rozpłynęli rosyjscy żołnierze?
Ukraińcy już myślą, co będzie po wojnie
Niezależnie jednak od tego kanału prasa i media społecznościowe nadają bez przerwy, dziennikarze docierają do terenów działań wojennych i płacą za to najwyższą cenę – liczba dziennikarzy zabitych w trakcie tej wojny niepokojąco rośnie. To oczywiście nie oznacza, że ukraińskie władze nie kontrolują przestrzeni informacyjnej – udaje im się doskonale chronić doniesienia o własnych stratach, które zastępują systematycznie publikowanymi statystykami strat rosyjskich. Przepisy stanu wojennego dają wojskowej administracji kontrolę nad mediami, korzystają jednak z tej władzy wstrzemięźliwie. Przy tak wysokiej mobilizacji społecznej nie muszą się obawiać, że działalność dywersyjna i dezinformacyjna wroga odniesie skutek.
A sami Ukraińcy, mimo stanu wojny, która ciągle nie została rozstrzygnięta, już debatują o przyszłości, coraz bardziej przekonani, że zależeć będzie głównie od nich samych.
Tekst ukazał się także na blogu Fundacji Batorego, której Edwin Bendyk jest prezesem.