Ciekawą wiadomość podał niedawno dziennikarz Roman Cymbaliuk z Ukraińskiej Agencji Prasowej – otóż rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu zdymisjonował dowódcę 6. armii gen. por. Władisława N. Jerszowa. Przyczyną zwolnienia miały być duże i nieuzasadnione straty: 2 tys. osób personelu, w tym 180 żołnierzy służby zasadniczej. Nie chodzi tylko o to, że ludzie zginęli, ale i o to, że dowódca nie bardzo był w stanie się z tego rozliczyć. Słowem: spora część żołnierzy gdzieś się po prostu rozpłynęła. Dała drapaka. Generał przebywa podobno w areszcie domowym.
Rozpływanie się wojska to właściwie kolejna rosyjska tradycja. W czasie niemieckiej napaści na ZSRR 22 czerwca 1941 do końca tego roku Armia Czerwona straciła ponad 6 mln karabinów, ale straty ludzkie nie przekroczyły 2 mln żołnierzy: zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Ot zagadka: gdzie zniknęły 4 mln karabinów? Popsuły się? Wyjaśnienie jest dość proste. Radzieccy żołnierze porzucali broń z zamiarem dezercji. W większości zostali schwytani i zapędzeni z powrotem do szeregów, bo Związek Radziecki nie mógł wysłać 4 mln ludzi do gułagów, gdy brakowało ich w wojsku. Znaczna część wróciła sama, gdy zdała sobie sprawę, co może grozić ich rodzinom...
Czytaj też: Cena nie gra roli. Ile kosztuje święta wojna Putina?
Plan Putina. Kto dowodzi operacją w Ukrainie?
W Rosji oficjalnie głównodowodzącym jest prezydent Władimir Władimirowicz Putin.