Watykan nie ma dywizji i javelinów, ale ma soft power: dyplomację i papieża. Dlatego świat od wybuchu wojny Rosji z Ukrainą oczekiwał, że Stolica Apostolska sięgnie jak najszybciej po ten oręż, by zatrzymać szaleństwo Putina. Im więcej przybywało informacji na temat rosyjskich zbrodni wojennych w Ukrainie, tym większe było rozczarowanie, zdumienie i oburzenie, że papież nie nazywa rzeczy po imieniu: że to nie jest żadna „specoperacja wojskowa”, tylko regularna wojna, a agresorem jest Rosja pod przywództwem Putina.
Czytaj też: Imperium znów atakuje. Co jest ostatecznym celem Putina?
Papież nie mówi o Rosji, Putinie, wojnie
Z tygodnia na tydzień język Franciszka się zaostrzał, ale wciąż słów „Rosja”, „Putin”, „wojna” unikał. Watykaniści próbowali to tłumaczyć kościelną tradycją, że w czasach współczesnych papieże nie wymieniają nazwisk dyktatorów i nie krytykują ich wprost, by nie dawać im pretekstu do zemsty na Kościele i katolikach oraz eskalacji represji i konfliktów. I żeby mieć otwarty kanał komunikacji z prowadzącymi wojny, na wypadek gdyby chcieli je zakończyć. Stąd ostrożność watykańskiego sekretarza stanu kard. Parolina i samego Franciszka, to się wpisywało w tę dyskusyjną tradycję. Do dziś trwa spór o milczenie Piusa XII, gdy podczas wojny naziści dokonywali ludobójczego „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.
Trzeba zaznaczyć, że teraz Watykan wysłał sygnały, że jest gotów podjąć się misji dobrych usług, czyli arbitrażu między Moskwą a Kijowem. Niemniej świat katolicki, sama Ukraina, i ta prawosławna, i ta katolicka, oczekiwała bardziej wyrazistego stanowiska. Z każdym dniem wojny swoista neutralność Watykanu coraz bardziej bolała napadniętą Ukrainę i solidarne z nią społeczeństwa.
Tym bardziej że głosy protestu przeciw wojnie płyną bez przerwy ze strony Kościołów chrześcijańskich, w tym nawet niektórych duchownych i wiernych Cerkwi moskiewskiej. Zdają oni sobie sprawę, że jednoznaczne poparcie patriarchy Cyryla dla napaści Rosji na Ukrainę dewastuje także rosyjskie prawosławie w kraju i diasporze. A podpieranie się przez Putina cytatami biblijnymi dla usprawiedliwienia inwazji jest świętokradztwem i wyłącza go ze wspólnoty chrześcijańskiej.
Czytaj też: Na Ukrainie coraz więcej ofiar. Dlaczego giną cywile?
Jan Paweł II pewnie by nie milczał
Uniki Watykanu rodziły zarazem spekulacje: czy chodzi o jakieś interesy polityczne lub materialne, o większe zainteresowanie Franciszka katolickimi peryferiami niż Europą, a może o spełnienie marzenia o pielgrzymce do Rosji? To przecież było marzenie kanonizowanego przez Franciszka Jana Pawła II, który odwiedził Ukrainę, ale do Rosji nie został wpuszczony. Kościół rzymski po II Soborze Watykańskim nie mówi już o „nawróceniu Rosji”, lecz wciąż mówi o skandalu podziału chrześcijaństwa i obowiązku jego zażegnania.
Swoją drogą, papież Wojtyła, gdyby doczekał czasu obecnej tragedii, stanąłby przed tym samym wyzwaniem co obecnie Franciszek. Prawdopodobnie nie poprzestałby na słowach, patrząc na zabijanie cywilów, w tym dzieci, na miliony uchodźców, czystkę etniczną dokonywaną we wschodniej i południowej Ukrainie, niszczenie miast i świątyń różnych wyznań. Widząc, jak wojna Putina niszczy ekumeniczną ideę Wojtyły o zrośnięciu się dwóch duchowych płuc Europy, chrześcijaństwa zachodniego i wschodniego, papież z Polski być może przyjąłby zaproszenie mera Kijowa, aby w imię przerwania absurdalnej i bestialskiej napaści i zaprowadzenia pokoju modlić się osobiście w stolicy Ukrainy. Takie zaproszenie mer Kliczko wystosował teraz do Franciszka.
Czytaj też: Narodziny strachu przed atomową apokalipsą
Po czyjej stronie stoi Watykan?
W niedzielę 20 marca głos obecnego papieża wybrzmiał do tej pory najmocniej. Podczas spotkania z wiernymi na Placu św. Piotra Franciszek mówił o „odrażającym konflikcie”, „budzącej grozie wojnie przeciw Ukrainie”, „bezsensownej masakrze”. Zapowiedział, że 25 marca podczas nabożeństwa pokutnego poświęci Rosję i Ukrainę Sercu Maryi, a jego specjalny wysłannik do Ukrainy kard. Konrad Krajewski dokona tego samego aktu religijnego w Fatimie. Wiele episkopatów rzymskokatolickich na świecie dołącza do tej symbolicznej akcji. Została dobrze przyjęta także w Ukrainie.
Wątpliwości w sprawie polityki Watykanu i samego papieża to całkiem nie rozwiewa, bo choć słowo „Rosja” padło, to w kontekście religijnym i w parze ze słowem „Ukraina”. To nadal nie brzmi przekonująco, gdyż jakby zrównuje strony konfliktu. Tymczasem sedno sporu o „neutralność” Watykanu podczas wojny polega na tym, że Kościół nigdy nie może budzić wątpliwości, po czyjej stoi stronie. Ma zawsze stać po stronie ofiar, a nie agresora.
Czytaj też: Kościoły z pomocą dla uchodźców? Grzech ich nie wykorzystać