Trudno się dziwić krytyce, gdy burzony jest porządek międzynarodowy, a na naszych oczach Rosja podważa istnienie narodu ukraińskiego, równając z ziemią całe miasta. A przecież ONZ powstała po to, by stać na straży pokoju i bezpieczeństwa oraz nie dopuścić do powrotu horroru wojen światowych.
ONZ to jednak przede wszystkim państwa członkowskie. To od ich woli politycznej zależy sprawczość całej organizacji. Dotyczy to zwłaszcza stałych członków Rady Bezpieczeństwa mających prawo weta. Jeśli jest wśród nich agresor, rada jest sparaliżowana. Mimo to ONZ wciąż ma ważną rolę do odegrania i olbrzymią wartość w świecie targanym kryzysami. Również w przypadku wojny w Ukrainie.
Czytaj też: W Ukrainie coraz więcej ofiar. Dlaczego giną cywile?
Potężny kryzys polityczny i cień nadziei
Wyłącznie Rada Bezpieczeństwa ONZ może zdecydować o użyciu siły zbrojnej. Przykro więc patrzeć na to, jak jej posiedzenia stają się farsą. Rosja wysuwa absurdalne zarzuty – o „ukraińskich nazistach” dopuszczających się ludobójstwa czy planujących użycie broni biologicznej. Te kłamstwa są tak ewidentne, że nawet zaprzeczanie im nie ma sensu. Mimo to forum najpotężniejszego ciała ONZ staje się tubą propagandową, miejscem, które Rosja wykorzystuje na użytek wewnętrzny. Rada Bezpieczeństwa znalazła się w największym kryzysie od czasu jej powołania.
Związane ręce ma też sekretarz generalny ONZ. Po pierwszej stanowczej krytyce agresji António Guterres – mimo prób – nie został przyjęty w Moskwie jako mediator. Zapewne będzie teraz unikać stawania na pierwszej linii dyplomatycznego frontu i raczej skupi się na wspieraniu zakulisowych działań. Takie postępowanie może okazać się użyteczne, zwłaszcza gdy sytuacja do tego dojrzeje i dojdzie np. do negocjacji dotyczących sił pokojowych, które chroniłyby korytarze humanitarne. Na razie także sekretarz generalny traci w oczach opinii publicznej.
Nie można natomiast nie doceniać wagi bezprecedensowej rezolucji Zgromadzenia Ogólnego potępiającej inwazję. Świat się policzył, opowiedział, po której stronie stoi. Werdykt jest druzgoczący dla Rosji – 141 krajów potępiających agresję to historyczny wynik. Tylko Erytrea, Korea Północna i Syria poparły Rosję, bo trudno Białoruś liczyć jako osobne, suwerenne państwo.
Rezolucję uchwalono w nadzwyczajnym trybie, który może w przyszłości pozwolić na obejścia weta Rosji. Tryb ten został ustanowiony precedensową rezolucją Zgromadzenia Ogólnego podczas wojny w Korei w 1950 r. Wynika on z interpretacji Karty Narodów Zjednoczonych i może posłużyć jako legitymizacja np. dla ochrony korytarzy humanitarnych, a w skrajnym scenariuszu – mandat do działań powstrzymujących agresję czy to w ramach ochrony ludności cywilnej, czy zaprzestania zbrodni wojennych.
Czytaj też: Czy Bidenowi uda się skłócić Xi z Putinem?
Rola humanitarna ONZ: pełna mobilizacja
Obok Czerwonego Krzyża ONZ jest jedyną organizacją, która ma możliwości organizacyjne zapewniania pomocy na szeroką skalę w samej Ukrainie, m.in. poprzez Biuro Koordynatora ds. Humanitarnych (OCHA) czy Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR).
Dodatkowo agencje ONZ – Światowy Program Żywnościowy (WFP) oraz Fundusz na Rzecz Dzieci (UNICEF) – pomagają dostarczyć żywność oraz zapewnić podstawową ochronę zdrowotną i sanitarną. Rolę do odegrania mają również Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i stowarzyszona z ONZ Światowa Organizacja na rzecz Migracji (IOM). Synchronizacja ich działań z rządami w Kijowie, Warszawie, a także z władzami UE będzie kluczowa dla sprawnego radzenia sobie z kryzysem humanitarnym.
Już teraz niezbędne jest dostarczenie leków i żywności dla milionów ludzi w Ukrainie. Jeśli Rosja będzie wciąż bestialsko niszczyć miasta, konieczne okaże się drastyczne zwiększenie tych działań.
W takim scenariuszu utworzenie korytarzy humanitarnych osłanianych przez błękitne hełmy ONZ może okazać się jedyną formą zbrojnej ochrony cywilów, na którą zgodzi się Rosja. „Humanitarne” zawieszenia broni to często te momenty w konfliktach, które pozwalają na szukanie rozwiązania dyplomatycznego – porozumienia na poziomie politycznym.
Czytaj też: Atomowa gra Putina. O iskrę łatwo i co wtedy?
Odpowiedź na globalny kryzys
Wojna w Ukrainie trwa nieco ponad trzy tygodnie, trudno więc ocenić pełną skalę jej konsekwencji gospodarczych, ale jest już jasne, że będą olbrzymie. Skokowy wzrost cen energii, połączony z kryzysem finansowym, gdy wciąż nierozwiązane są problemy wynikające z pandemii i braku szczepionek dla setek milionów ludzi. Równie pilne są problemy zmian klimatycznych. Najpilniejszą kwestią staje się kryzys żywnościowy spowodowany zablokowaniem dostaw zboża z Ukrainy i Rosji. Dotknie on setek milionów ludzi, z których dziesiątki milionów już przed wojną żyły poniżej granicy ubóstwa, doznając głodu.
Gdy prawie cała uwaga zachodnich stolic jest skupiona na Ukrainie, ważną rolą dla agend ONZ, jak Program ds. Rozwoju – UNDP, środowiska UNEP, Organizacji ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), jest przygotowanie odpowiedzi na globalne reperkusje wojny. W tych kwestiach również sekretarz generalny ONZ mógłby być bardziej aktywny, zwracając uwagę świata, organizując wsparcie polityczne i doprowadzając do podjęcia odpowiednich działań.
Czytaj też: Korytarze humanitarne. Złudne poczucie bezpieczeństwa
Ochrona praw człowieka
Inwazja Rosji w Ukrainie stawia pod znakiem zapytania system prawa międzynarodowego mającego chronić państwa przed taką agresją. Powstaje więc pytanie o zasadność funkcjonowania Rady Bezpieczeństwa. Już pojawiają się głosy, że Rosję należy wykluczyć z tego grona, chociaż prawnie bez jej zgody nie jest to możliwe – państwo może zostać wyrzucone przez Zgromadzenie Ogólne, ale po rekomendacji Rady Bezpieczeństwa.
Natomiast są inne organy ONZ, które mogą wywierać presję prawną na Rosję, by zaprzestała agresji. Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze, będący częścią struktur ONZ, właśnie wydał wiążące orzeczenie potępiające Rosję i nakazujące jej wycofanie wojsk z Ukrainy. Zgodnie z prawem Rosja jest zobowiązana je respektować.
Rada Praw Człowieka ONZ (UNHRC) w rezolucji potępiła inwazję Rosji i ustanowiła specjalną komisję do zbadania przypadków łamania praw człowieka w jej wyniku. Wysoki Komisarz ds. Praw Człowieka (OHCHR) gromadzi informacje o ofiarach wśród cywilów i naruszeniach praw człowieka. W przyszłości mogą zostać powołane specjalne trybunały, także pod egidą ONZ, do osądzenia tych zbrodni – działające w oparciu o zebrane przez te instytucje materiały.
Czytaj też: Rosja to agresor. Czy Putin i inni odpowiedzą za zbrodnie?
Co dalej?
Podczas wojny wydarzenia zmieniają się bardzo dynamicznie, tak samo może się zmieniać rola ONZ. Nie wiemy jeszcze, w którym momencie mechanizmy ONZ okażą się najbardziej potrzebne – ale można wyobrazić sobie stworzenie i ochranianie korytarzy humanitarnych, monitorowanie linii demarkacyjnych czy utrzymywanie zawieszenia ognia, wreszcie wdrożenie porozumień pokojowych czy obecność niebieskich hełmów ONZ jako części operacji pokojowej.
Na poziomie globalnym, dopóki nie nastąpi zmiana władzy w Rosji, Rada Bezpieczeństwa pozostanie sparaliżowana. To dobry moment, by mocniej domagać się reformy tego ciała, w szczególności w jej wymiarze politycznym. ONZ wciąż musi się zajmować ambicjami nuklearnymi Iranu czy Korei Północnej, konfliktami w Afryce czy na Bliskim Wschodzie – w Etiopii, Południowym Sudanie czy Jemenie. Można sobie wyobrazić rozwiązywanie tych problemów bez Rosji.
Sygnały o upadku ONZ są więc mocno przedwczesne. Podstawy systemu multilateralnego są nadal potrzebne. Należy chłodno kalkulować – zamiast ten system wywracać, trzeba używać i wspierać jego działające elementy. Zaczynając chociażby od zapewniania pomocy humanitarnej, ochrony cywilów czy pracy nad globalnymi problemami społeczno-ekonomicznymi.
Trzeba też pamiętać, że system ONZ został stworzony jako podstawa ładu międzynarodowego opartego na prawie międzynarodowym i wartościach uniwersalnych, którymi kierują się państwa Zachodu. Konsekwencją wojny w Ukrainie jest ich przebudzenie i konsolidacja, więc utrzymanie systemu ONZ stanowić będzie również o jego sile, a tym samym oznaczać porażkę Rosji.
Czytaj tez: Będzie więcej wojen. Raport IPCC pozbawia złudzeń w sprawie skutków zmiany klimatu
Marcin Bużański – politolog, specjalista w dziedzinie konfliktów międzynarodowych i organizacji międzynarodowych. Pracował m.in. w Afganistanie, Iraku, Sudanie, Somalii, Liberii czy centralach ONZ w Nowym Jorku i Genewie, doradzał również OBWE i UE. Doradca Warszawskiego Forum Bezpieczeństwa i Senior Fellow Fundacji Pułaskiego, wykładowca Collegium Civitas.