Nie przez przypadek do zachodniej prasy, w tym do dzienników „Financial Times” i „New York Times”, popłynęły przecieki z rządu USA o tym, że Rosja zwróciła się o dostawy chińskiego uzbrojenia. Z miejsca ruszyły spekulacje, o jakie typy broni może chodzić. O drony bojowe? Zaawansowane pociski, które Rosja prawdopodobnie oszczędza (bo albo ich zapas zaczyna się wyczerpywać, albo są odkładane na wypadek innego konfliktu, np. dużej wojny z NATO)? Rzecznik MSZ w Pekinie rewelacje o wniosku Rosji zdementował. Tak samo rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapewniał, że Rosja ma własny, wystarczający potencjał wojskowy, by kontynuować operację, która skądinąd przebiega zgodnie z planem.
Czytaj też: Imperium znów atakuje. Co jest ostatecznym celem Putina?
Pekin trzyma sztamę z Putinem. Ale...
Przeciek miał zagęścić atmosferę przed rozmowami, które w Rzymie prowadzili czołowi urzędnicy obu krajów od bezpieczeństwa narodowego: Jake Sullivan i Yang Jiechi, świetnie znający Zachód członek biura politycznego, absolwent London School of Economics, były ambasador w USA i były szef chińskiego MSZ. Sullivan dał do zrozumienia, że skorzysta z okazji, by za pośrednictwem Yanga przedstawić chińskiej partii komunistycznej konsekwencje prób udzielania Rosji pomocy, zwłaszcza tej zmierzającej do obchodzenia zachodnich sankcji.
Chiny ostatnie dwa tygodnie z okładem poświęciły na minimalizowanie ewentualnych strat związanych z wojną po drugiej stronie Eurazji. Ledwie miesiąc temu przywódca ChRL Xi Jinping zawiązał z Władimirem Putinem ideologiczne partnerstwo, obiecali sobie wsparcie w rozmontowywaniu premiującego USA postzimnowojennego porządku światowego. Chińczycy trzymają sztamę, nadal nie widzą w Ukrainie w pełni suwerennego państwa, nie potępili inwazji, nadal to nie jest wojna, wstrzymali się, gdy na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ głosowano potępienie Rosji.
Czytaj też: Pucz albo rewolucja. Czy da się położyć kres rządom Putina?
Chiny zeszły na boczny tor
Z drugiej strony Xi chyba nie spodziewał się, że Putin urządzi na Ukrainie regularną rzeź. Zbrodnie armii rosyjskiej zmuszają Chińczyków do ostrożności i wymyślenia, jak dbać o swoje interesy na odcinku rosyjskim, a jednocześnie nie narobić sobie niepotrzebnych wrogów na Zachodzie.
Pomyślne z punktu widzenia Chin jest to, że uwaga Ameryki, uważanej za zagrożenie i rywalkę, tak mocno skupia się teraz na Europie. Nawet zasoby kadrowe Stanów Zjednoczonych są skończone. Dyplomaci, wojskowi, eksperci od sankcji, prawa międzynarodowego, członkowie służb specjalnych etc. są skoncentrowani na kwestiach ukraińskich, te chińskie są dla nich nadal arcyważne, ale chwilowo zeszły na boczny tor.
Niepomyślną za to wiadomością jest zmiana strategii m.in. Niemiec, które w związku z sytuacją w Ukrainie zapowiadają zbrojenia. W chińskich kalkulacjach silniejsza europejska odnoga NATO oznacza, że Amerykanie będą angażować się w mniejszym stopniu. Na szczęście dla Chińczyków jakoś im to nie wychodzi, ilekroć w ciągu ostatnich lat próbowali skupić się na Pacyfiku, tym bardziej absorbowały ich wyzwania na Bliskim Wschodzie, w Azji Środkowej czy za sprawą rosyjskich zagrożeń w Europie Wschodniej i Środkowej.
A jeśli Chiny pomogą Rosji?
Na chwilę załóżmy, że chińska broń faktycznie zostałaby przekazana do rosyjskich arsenałów. Co by się stało? Wspierając zbrojnie Rosję, Chiny jasno opowiedziałyby się po stronie sporu i pośrednio w niego uwikłały. Musieliby liczyć się z tym, że broń trafi na front. Gdyby Ukraińcy znaleźli jakikolwiek dowód na udział dopiero co przysłanego chińskiego uzbrojenia w konflikcie (np. wrak samolotu bezzałogowego), natychmiast by to nagłośnili. Tym samym fala ogólnoświatowego gniewu za ludobójczą aktywność armii rosyjskiej, dotąd zarezerwowanego dla Rosji i uległej jej Białorusi, skierowałaby się także w stronę Chin, ich władz, firm i z wielkim mozołem budowanej soft power. Poza tym zbrojenie Rosji byłoby zaprzeczeniem zapewnień Chin, że namawiają strony do rokowań. Pekin potępił też amerykańskie, brytyjskie i unijne transporty broni słane Ukrainie, mówiąc, że to dolewanie oliwy do ognia.
Na razie chińskie firmy wydają się wpisywać w reżim sankcyjny, kilka dni temu Chiny wprost odmówiły przekazania części do samolotów. A jeśli zaczną Rosji pomagać uchylać się od sankcji, przestrzega Sullivan, będą musiały się liczyć np. z ryzykiem ograniczenia działalności w USA. Co ważne, ze wszystkich uczestników okołoukraińskiej układanki Chiny mają najwięcej czasu. Nie muszą Rosji wspierać na wyścigi, mogą poczekać. Na przykład do momentu, gdy Rosja przygnieciona ciężarem sankcji i skompromitowana skalą zbrodni stanie się jeszcze słabszym partnerem, bardziej skazanym na gospodarcze i polityczne uzależnienie.
Gen. Cieniuch dla „Polityki”: Putin źle ocenił sytuację