Wojska radzieckie, a później rosyjskie, nigdy nie były specjalnie sprawne w szybkich działaniach manewrowych. W całej swojej historii miały okazję „zabłysnąć” przy takich okazjach jak tzw. wojna zimowa z Finlandią 1939–40; pancerny pogrom latem 1941 r. na Białorusi; bezskuteczne walenie głową w mur pod Rżewem i Syczewką w 1942 r. i wiosną 1943; wymęczone zwycięstwo w Berlinie w 1945 r.
Zwycięstwa Rosji: wymęczone, kosztowne
Kiedy zacząłem to analizować, wyszło mi, że Sowieci mają na koncie tylko trzy w miarę sprawnie przeprowadzone operacje manewrowe: Chałchin-Goł 1939, Bagration na Białorusi w czerwcu i lipcu 1944 i Mandżuria w sierpniu 1945. Stalingradu nie uwzględniam, bo manewr wykonano kosztem wojsk rumuńskich i włoskich, słabo wyposażonych, źle dowodzonych. Za to później likwidacja wojsk niemieckich w kotle szła Rosjanom dość opieszale, a z Kaukazu wąskim przejściem pod Rostowem nad Donem wymknęła im się cała Grupa Armii „A” gen. płk. Ewalda von Kleista z 1. Armią Pancerną, armiami 11. i 17. W Czeczenii też się nie popisali. Ani w Gruzji w 2008 r. czy teraz w Ukrainie.
Co łączy te wszystkie blamaże i przykłady nieudolności? Odpowiedź jest zaskakująca: za każdym razem wygrali. Może z wyjątkiem wojny zimowej: Finowie obronili swoją państwowość, ale pozostałe konflikty były radzieckim czy rosyjskim zwycięstwem. Afganistan pomijam, bo tam nikt nigdy nie wygrał, więc to wyjątkowy przypadek. Ale poza tym? W czasie II wojnie światowej Rosjanie skończyli w Berlinie, a Hitler popełnił samobójstwo.